MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Arłukowicz o białostockich politykach PO: Niektórzy zapomnieli, co to jest pokora

Archiwum
Tadeusz Arłukowicz: Obserwujemy postawy, które mogą niepokoić. Mówię o postawach antyobywatelskich. Brakuje właściwych relacji, mądrego dialogu.
Tadeusz Arłukowicz: Obserwujemy postawy, które mogą niepokoić. Mówię o postawach antyobywatelskich. Brakuje właściwych relacji, mądrego dialogu. Archiwum
Z senatorem Tadeuszem Arłukowiczem, szefem białostockich struktur Platformy Obywatelskiej, rozmawia Tomasz Maleta

Obserwator: Białostocka Platforma nadal obywatelska czy może już zupełnie oderwana od ludzi?

Tadeusz Arłukowicz: - Z niepokojem patrzę, jak to się wszystko układa. Wiele osób, nie tylko członków, ale i sympatyków naszego ugrupowania sygnalizuje mi, że Platforma zmierza w złym kierunku. Może nie dotyczy to całej organizacji, ale części naszego przedstawicielstwa w poszczególnych organach samorządowych.

Zawodzą radni czy urzędnicy?

- Nie oceniam. Czuję jednak narastające napięcie społeczne, a jednocześnie docierają do mnie głosy niezadowolenia ze strony kolegów i koleżanek z Platformy Obywatelskiej. Obserwujemy postawy, które mogą niepokoić. Mówię o postawach antyobywatelskich. Brakuje właściwych relacji, mądrego dialogu. Ktoś kiedyś słusznie powiedział: żeby zacząć mówić, trzeba najpierw nauczyć się słuchać.

Nie jest to spóźniona reakcja? W zeszłym roku mieliśmy bardzo wiele przykładów świadczących, że z białostocką Platformą na szczeblu samorządowym dzieje coś niedobrego. Wystarczy przypomnieć podejście do obywatelskiej uchwały w sprawie klikania. Później była sprawa zagospodarowania planu przestrzennego na Dojlidach, gdzie mieszkańcy usłyszeli o prymacie dyscypliny partyjnej. Na jesieni sprawa zbycia przez miasto udziałów w Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. W tym przypadku białostoczanie też słyszeli retorykę o nieomylności radnych i ich wystarczającej legitymizacji do rozstrzygania każdej sprawy bez względu na okoliczności.

- Każdy, kto używa tego argumentu - błądzi. Weryfikacja powinna odbywać się na co dzień i nigdy nie jest za późno na refleksję. Po to jesteśmy wybierani do pełnienia funkcji publicznej, by słuchać tego, co myślą obywatele. To brzmi oczywiście jak truizm - ktoś może powiedzieć: siedzi sobie senator Arłukowicz i gada głupoty.

Tymczasem ludzi naprawdę trzeba słuchać i jako urzędnik samorządowy starałem się właśnie w taki sposób pracować. Oczywiście nie zawsze mi się to udawało, ale był to mój główny priorytet. Musimy być otwarci na potrzeby ludzi i ich oczekiwania.
Minęło pół kadencji i myślę, że to najlepszy czas na analizę dotychczasowych osiągnięć, ale i błędów. To także czas na dyskusję, jak przygotować Platformę do kolejnych wyborów samorządowych. Bo nie ulega wątpliwości, że jesteśmy partią, która miastu dała wiele. Od momentu, kiedy rządzi Platforma Białystok rozwija się zupełnie inaczej.

Nie odnosi Pan wrażenia, że to, co zostało zaproponowane białostoczanom w 2006 roku wyczerpało się i potrzeba zupełnie nowego otwarcia?

- Swoista masa krytyczna refleksji na temat funkcjonowania partii politycznej, jaką jest Platforma Obywatelska w Białymstoku, została przekroczona. Rozpoczynamy dyskusję na ten temat. Specjalny zespół będzie przygotowywał się do opracowania planu dla Białegostoku. Chodzi najpierw o weryfikację dokumentów, na których do tej pory bazowaliśmy np. strategii rozwoju miasta. Co jest bardzo ważne - chcemy stworzyć ten program w konsultacjach z mieszkańcami. Będziemy starali się, aby jak największa liczba osób wypowiedziała się na jego temat jeszcze przed wyborami.

Myśli Pan, że białostoczanie jeszcze raz zawierzą Platformie, skoro wielokrotnie doświadczyli tego, że tak na dobrą sprawę nie ma sensu się angażować obywatelsko, bo władze się z ich głosem nie liczą.

- Platformie można wierzyć. Jestem o tym głęboko przekonamy. W partii jest mnóstwo wiarygodnych osób. Dokonaliśmy tego, co jeszcze kilka lat temu wydawało się niemożliwe. To było miasto, które do jesieni 2006 roku rozwijało się w innym tempie. I nie dlatego, że miało złego prezydenta. Ryszarda Tura zawsze będę bronił, bo uważam, że to doświadczony samorządowiec. Problemem była permanentna wojna prowadzona przez ugrupowania, które faktycznie rzecz biorąc współtworzą dzisiaj PiS. I to był kłopot. Ale Prawo i Sprawiedliwość też się zmienia. Widzę nowe twarze, nowe pomysły.

No właśnie. Czy siła większości nie bierze się też stąd, że potrafi pochylić się nad dobrymi pomysłami opozycji. Tymczasem Pana koledzy z Rady Miasta z miejsca ucinają nad nimi wszelką dyskusję, nie mówiąc o ich zaakceptowaniu. I tylko dlatego, że zgłosił je PiS. Bezrefleksyjnie przenoszą na białostocki grunt wzorce, które rządzącą centralną sceną polityczną.

- Takie podejście jest chore. I patrzę na nie z głębokim smutkiem. Dla mnie wartością pozostanie zawsze to, co jest dobre dla obywateli, dla mieszkańców. Można osiągnąć te same cele polityczne, realizując projekty wspólnie. Proszę mnie źle nie zrozumieć: nie jest moją ideą stworzenie na gruncie Białegostoku POPIS-u. Wiem, że jest to niemożliwe albo przynajmniej bardzo trudne. I nie wynika to stąd, że nie jesteśmy w stanie porozumieć się z kolegami z innych opcji na poziomie lokalnym, ale raczej ze stygmatu tej wojny centralnej, która do niczego nie prowadzi. Uważam, że na poziomie samorządów taka współpraca powinna mieć miejsce, a co za tym idzie, bardzo ostrożnie powinno się podchodzić do krytyki pomysłów opozycji, bo być może są one dobre.

Z drugiej strony mamy sprawę prywatyzacji MPEC-u. Pana partia zarzuca inicjatorom wniosku o przeprowadzenie referendum, że kierują nimi pobudki polityczne.

- Bo to jest inicjatywa polityczna. Nie uwzględnia się w niej argumentów merytorycznych. Załóżmy jednak taki scenariusz: jesienią przyszłego roku PiS wygrywa wybory, ma większość w Radzie Miasta. Jeśli przedstawią dobrego kandydata, to będą mieli szansę powalczyć także o najważniejszy fotel w magistracie. I w tym momencie, jestem o tym całkowicie przekonany, PiS zmieni swoją optykę, jeśli idzie o zbycie udziałów w MPEC.
Uważam, że prywatyzacja MPEC-u to właściwy kierunek. Miasto powinno wyzbywać się udziałów w spółkach, bo w większości przypadków i tak będą one realizowały te same zadania, na dodatek niewykluczone że mniejszym kosztem niż spółki komunalne. I jak się głębiej zastanowić, to wielu mieszkańców myśli podobnie. Przykładem tego jest - przy okazji dyskusji o śmieciach - sugestia przedsiębiorców, prezesów spółdzielni, mieszkańców, by zamiast podnosić ceny, znaleźć sposób na zmniejszenie kosztów funkcjonowania spółki Lech. Przecież to też spółka komunalna.

No właśnie czy Państwo nie powinniście przekonywać białostoczan do swoich racji znacznie wcześniej, a nie w momencie, gdy wymagana liczba podpisów pod wnioskiem stała się prawdopodobna.

- Zarząd Platformy wystąpił w tej sprawie do prezydenta. Zaniepokoiła nas mała aktywność ze strony magistratu. To prezydent posiada narzędzia, by przekonać mieszkańców do słuszności swoich decyzji. My takich instrumentów nie mamy, zresztą trudno sobie wyobrazić, by partia polityczna prowadziła kampanie informacyjne dotyczące działań samorządu. Ta pasywność dziwi także dlatego, że projekt ten, który osobiście bardzo popieram, jest autorskim pomysłem Tadeusza Truskolaskiego.

Tyle że Platforma wystosowała swój apel dość późno. Tak jakbyście byli przekonani, że w tej materii po listopadowej decyzji radnych nic nie jest w stanie zatrzymać procesu prywatyzacji. Mam wrażenie, że zlekceważyliście przeciwników, mieszkańców, obywateli.

- Trzeba pamiętać, że dla wnioskodawców referendum nakręcenie spirali zainteresowania tematem to jest świetna okazja do budowania swojego potencjału na rok przed wyborami.

Dużo osób podpisywało się pod wnioskiem nie dlatego, że popiera PiS, ale dlatego by móc wypowiedzieć się w sprawie przyszłości spółki.

- Dlatego jeszcze raz powtórzę: dla mnie poważnym zgrzytem w komunikacji z mieszkańcami jest brak większego zainteresowania sprawą ze strony magistratu. My jako Platforma podjęliśmy ciężar odpowiedzialności politycznej poprzez zdobycie dla tego pomysłu większości w Radzie Miasta. Natomiast ze strony urzędu nie było zbyt wielkiej aktywności. Mało tego, prezydent udzielił wywiadu, w którym zapowiedział, że to referendum przesądzi o przyszłości jego pomysłu. To może trzeba było od początku przeprowadzić ten projekt nie w drodze uchwały, a właśnie ogólnomiejskiego głosowania?

A może aktywniej trzeba przekonywać też mieszkańców na co pieniądze ze sprzedaży mają iść i jaki wpływ będą oni mieli na ich wydawanie. Bo na razie na tym froncie też oddaliście walkowerem przestrzeń w dyskursie publicznym.

- Zdecydowanie tak powinno być. Narzędzia ma prezydent, my wspieramy proces. Stąd nasz apel. Pierwszy krok został zrobiony, na stronie urzędu miasta pojawiło się 10 prawd o sprzedaży MPEC. Ta aktywność, szczególnie w sytuacji, gdy dojdzie do referendum, powinna być dużo większa. Jeżeli jej nie będzie, to znaczy, że rzeczywiście nie wszystkim zależy na sprzedaży MPEC.

Osobiście uważam, że MPEC w formule komunalnej nie służy jak powinien mieszkańcom. To są pieniądze zamrożone, które można spożytkować, a firma i tak będzie pełniła taką samą rolę jak dotychczas. Nawet może być to korzystniejsze dla klientów niż dzisiaj. Zresztą można umieścić zapis w specyfikacji przetargowej, że w ciągu pięciu lat ceny ciepła nie wzrosną. Białystok nie jest prekursorem takich transakcji, realizuje coś, co w innych miastach zostało zrobione już wcześniej. Warto brać dobry przykład.

Jaki pomysł na Białystok 2014 ma Platforma Obywatelska?

- To oczywiste - Białystok obywatelski. Przed poprzednią kampanią broniłem się przed atakami ze strony kolegów, którzy mówili: "Zastanów się, co robisz", "Po co jakaś tam rozdmuchana demokracja", "Listy ustala się w inny sposób". I choć takich głosów nie brakowało, to trzymaliśmy się prostej zasady: koło terenowe samo ustala listy wyborcze. Nie było żadnej ingerencji w ich kształt, to ludzie mieli zdecydować komu ufają, kto powinien ich reprezentować. Teraz trzeba wrócić do tej konwencji. I choć nie ma dużych powodów do niepokoju, to stojąc trochę z boku czuję, że coś się psuje. Podczas spotkań coraz częściej słyszę, że odchodzimy od pewnych wartości, które były dla nas istotne. W niektórych obszarach wynika to z konieczności współpracy z ludźmi, którzy zapomnieli, co to jest pokora, że wywodzą się dokładnie z tych samych środowisk, bloków, ulic. A tego nie wolno zapominać. To pierwszy krok, by przegrać sromotnie. Trzeba więc zrobić wszystko, by przede wszystkim dobrze wykonywać obowiązki publiczne, które powierzyło nam społeczeństwo Białegostoku.

Prezydent Tadeusz Truskolaski będzie kandydatem Platformy na kolejną kadencję?

-To jest trudne pytanie i powinno być raczej skierowane do prezydenta. Po pierwsze: sam prezydent musi podjąć decyzję, czy chce kandydować. Po drugie: jeśli zadeklaruje chęć kandydowania, być może nie będzie oczekiwał już poparcia Platformy Obywatelskiej. Nie wykluczałbym wcale scenariusza, w którym prezydent wzorem prezydentów Dutkiewicza czy Szczurka pokusi się o własną listę kandydatów do Rady Miasta i własny komitet wyborczy. To jest wariant, którego bym nie lekceważył. Nie sądzę, aby w otoczeniu prezydenta nie powstawały tego typu plany. To jest naturalna konsekwencja budowania swojej pozycji społecznej.

A jeśli będzie potrzebował naszego poparcia, to u nas zasada jest bardzo prosta: taki projekt musi uzyskać zgodę zarządu powiatu i rady powiatu.

Jeśli nie Tadeusz Truskolaski, to kto?

- Na dzisiaj musimy zakasać rękawy i mówiąc wprost: ciężko tyrać. Żeby odwrócić tendencję, która jest obserwowana, czyli narastające znużenie Platformą, a nawet niechęć do Platformy. Znany satyryk Robert Górski powiedział, że teraz śmianie z Kaczyńskiego jest passe, teraz na topie jest Tusk. To przewartościowanie staje się coraz bardziej widoczne i byłbym hipokrytą, gdybym twierdził, że nie popełniliśmy żadnych błędów, nie tylko na arenie samorządu lokalnego. Może nie są one zbyt wielkie pod względem merytorycznym, ale są to błędy w komunikacji z wyborcami. Trzeba pamiętać, że na sympatie dla Platformy przenoszą się w dużej mierze także decyzje zapadające na szczeblu centralnym. Z wieloma z nich się nie zgadzam. To wszystko narasta. Musimy więc częściej rozmawiać z mieszkańcami, by utrzymać społeczne zaufanie i przekonać tych, którzy zaczynają wątpić. Mamy argumenty: zmieniliśmy Białystok, spełniliśmy praktycznie większość obietnic, choć nie zawsze wszystko poszło jak planowaliśmy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny