To nieporozumienie. W bielskich szkołach już jest za dużo miejsc dla pierwszaków - mówi były wiceburmistrz, a dziś radny SLD Mirosław Gołębiowski. - Rywalizacja o uczniów wymusi na szkołach wyższy poziom kształcenia i da większy komfort rodzicom - odpowiada wnioskodawca Marcin Sarnacki, radny Naszego Podlasia.
Jedynka mogłaby wznowić nabór do pierwszej klasy szkoły podstawowej już we wrześniu 2012 r. Wznowić, bo w jej murach maluchy uczyły się od zawsze. Dopiero reforma rządu Jerzego Buzka i stworzenie gimnazjów zaczęło tę sytuację zmieniać. Najstarszą w Bielsku SP 1 ostatecznie zlikwidowano przed dziewięcioma laty.
- Nasza społeczność szkolna czuje się tą decyzją skrzywdzona - mówią nauczyciele jedynki.
Szkoła padła ofiarą nadgorliwości. Reforma systemu oświaty z 1999 r. zakładała, że dzięki powstaniu gimnazjów, uczniowie wcześniej opuszczą szkoły podstawowe. Zamiast ośmiu, będą się w nich uczyć tylko sześć lat. Później trafią do nowych placówek.
- Docelowo mieliśmy być jedynym w Bielsku gimnazjum, oprócz Zespołu Szkół z Dodatkową Nauką Języka Białoruskiego - opowiada Mirosława Kolasa, dyrektor Gimnazjum nr 1. - Dlatego u nas zaczęto wygaszać szkołę podstawową.
W jedynce zaniechano naboru do podstawówki. Podobna sytuacja miała mieć miejsce w dawnej Szkole Podstawowej nr 4, tylko dotyczyłaby klas gimnazjalnych. W efekcie jedynka miała być wielkim gimnazjum, a czwórka - podstawówką.
Z reformy wyszło jednak niewiele, bo większość samorządów nie tworzyła oddzielnych gimnazjów, tylko powoływała zespoły szkół. W efekcie zamiast wyprowadzić uczniów ze środowiska podstawówki o 2 lata wcześniej, opóźniono ten krok o rok. I to rok wyrwany szkołom średnim, które przez to mają trudności z przygotowaniem uczniów do matury.
Także w Bielsku plany rządu zostały na papierze i dziś budynek Gimnazjum nr 1 świeci pustkami.
- Nasz arkusz organizacyjny na rok szkolny 2011-12 przewiduje zaledwie 10 oddziałów całego gimnazjum. W praktyce będziemy więc wykorzystywać zaledwie 30 proc. naszej bazy lokalowej - mówi dyrektor Mirosława Kolasa.
Jedynka chciałaby więc znów zacząć pracować z maluchami.
- Mamy do tego potrzebną bazę, nasza szkoła przechodzi termomodernizację, a posiłki z naszej kuchni trafiają do SP 5 i Środowiskowego Domu Samopomocy - podkreślają w jedynce.
Pomysł padł na podatny grunt.
- Przedstawiciele szkoły poinformowali nas o tej idei na posiedzeniu komisji oświaty. Uważaliśmy, że jest to ciekawa propozycja - mówi radny Marcin Sarnacki. - Przemawia za nim aspekt ekonomiczny, bo budynek szkoły już dziś nie jest w pełni wykorzystywany. Pomysł jest korzystny dla rodziców, bo zwiększa konkurencyjność szkół. A połączenie podstawówki i gimnazjum pozwala dzieciom na naukę w znanym sobie otoczeniu.
Rada miasta przyjęła wniosek Sarnackiego większością głosów, ale nie wszyscy radni go poparli. Przeciw był m.in. dotychczasowy wiceburmistrz i wieloletni nauczyciel Mirosław Gołębiowski.
- Nie poparłem wniosku, bo to zły pomysł - mówi Gołębiowski "Kurierowi Bielskiemu". - Jego realizacja oznaczałaby konieczność utworzenia jeszcze jednego obwodu szkolnego, podczas gdy w Bielsku są już trzy obwody. A to i tak o jeden za dużo.
Całe miasto jest podzielone na obwody, które są przypisane do poszczególnych szkół. Rodzice mogą wybrać dziecku dowolną szkołę, ale gdyby się z tym ociągali, to szkoła ma obowiązek zapewnić edukację dzieciom ze swojego obwodu. W Bielsku swoje obwody mają trzy podstawówki: SP 2, SP 4 (należąca do Zespołu Szkół im. Mickiewicza) i SP 5. Do tego dochodzi SP 3 (z Zespołu Szkół z DNJB), która jest bezobwodowa, bowiem uczęszczają do niej dzieci z całego miasta, których rodzice chcą, by uczyły się języka białoruskiego.
- Utworzenie nowego obwodu rozbiłoby liczbę uczniów w dotychczasowych szkołach - mówi Gołębiowski. - Jak zorganizować naukę, jeśli na jedną klasę przypadnie ok. 40 uczniów? Na dwie klasy to za mało, a na jedną za dużo. A trudno zmusić rodziców, by posłali dzieci do innej szkoły, niż to sobie wymarzyli.
Szkoła podstawowa nr 1 może, ale nie musi
Jak w tej sytuacji na przyjęty przez radnych wniosek zareagują władze miasta?
- Decyzja rady to dopiero początek procedury administracyjnej. Rada wskazała nam drogę, którą powinniśmy pójść - mówi Jan Radkiewicz, wiceburmistrz Bielska Podlaskiego, któremu podlega referat oświaty.
Radkiewicz przyznaje też, że w bielskich podstawówkach nie brakuje miejsc.
- Jest ich wręcz za dużo - mówi wiceburmistrz.
Z wyliczeń jego poprzednika Mirosława Gołębiowskiego wynika, że w najbliższych latach liczba pierwszaków powinna być na podobnym poziomie.
- Dopiero w roku 2009 odnotowaliśmy w Bielsku większą liczbę narodzin - mówi Gołębiowski. - Pozwoli to jednak najwyżej na utworzenie jednej dodatkowej klasy.
Obecni burmistrzowie przyznają, że decyzja rady miasta nie oznacza automatycznego powołania do życia Szkoły Podstawowej nr 1.
- Otwiera ona drogę dla gimnazjum do ogłoszenia naboru do klas pierwszych podstawówki, ale wcale szkoły do tego nie zmusza - podkreśla burmistrz Bielska Podlaskiego Eugeniusz Berezowiec. I dodaje: - Gdyby nie upór polityczny, to sprawę szkół w mieście można było rozwiązać wcześniej.
Jednak nikt z zainteresowanych nie chciałby chyba, by pomysł z odnowieniem jedynki skończył się tak, jak przed kilku laty głośna próba przenosin do niej Szkoły Podstawowej nr 5 im. Szarych Szeregów.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?