Tak miało się stać z urodzoną w Łomży Ireną Wiśniewską z domu Jankowską. Gestapo rodzinę wydał jeden z sąsiadów. Kiedy 19 letnia Irena trafiła do Auschwitz - Birkenau niesławny doktor Mengele wszczepił jej tyfus. Przeżyła. W szpitalu obozowym uratowała życie Krystynie Żywulskiej, która już za drutami Birkenau pisała przejmujące wiersze. Poetka żydowskiego pochodzenia dożyła 1993 roku. Po wojnie odmówiła pracy w komunistycznej bezpiece, kiedy zaczęła się nagonka na żołnierzy Armii Krajowej wolała z mężem, także byłym AK-owcem uciec do Breslau, czyli do powojennego Wrocławia, by zatrzeć za sobą ślady.
Straszliwych historii prześladowań, upokorzeń, czy zwykłego głodu, chorób i zimna jest w tej książce mnóstwo, ale najgorsza jest znieczulica. Kiedy podczas tzw. Marszu Śmierci Leokadia Rowińska rodzi synka, Polacy w obawie przed hitlerowcami odmawiają jej pomocy i schronienia. Mały Ireneusz żył dziewięć dni. Na cmentarzu w Pszczynie dopiero w 2011 roku pojawiła się osobna tablica upamiętniająca najmłodszą ofiarę tamtego czasu. Jest też utrwalona pamięć urodzonej w Auschwitz 13 stycznia 1945 roku Zofii Wareluk czy tragiczna historia Wiesławy Gołąbek. Zanim 16-latka trafiła za druty obozu, została uwięziona wraz z matką w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim. Kiedy hitlerowiec zażartował, że oddzielona od matki córka trafiła do domu publicznego, matka powiesiła się w celi na biustonoszu.
Walentyna Nikodem, już po zakończeniu II wojny światowej, którą po wyjeździe z Birkenau do innego obozu pracy natknęła się w Niemczech na jedną z obozowych nadzorczyń. Oddała ją w ręce Rosjan, a ci niezwłocznie ją powiesili. Co z tego, kiedy niemal tego samego dnia inni Rosjanie chcieli ją i powracające z nią do Polski więźniarki zgwałcić. Zagłodzone kobiety nie dały się Sowietom, a kiedy poskarżyły starszemu stopniem, nawet dostały ciepłe ubrania. Co z tego, kiedy po powrocie do rodzinnej Łodzi pani Nikodem nie miała gdzie mieszkać. Jej lokal zajmowała sąsiadka, która okupację przeżyła handlując z Niemcami.
Takich historii, łączących niebywałe serce i oddanie więźniarek, pomoc w sytuacji ciągłego zagrożenia życia jest równie wiele, jak aktów bezduszności i małostkowości tych, którzy nie doświadczyli takiej skali cierpienia z rąk hitlerowskich oprawców.
Wspomnienia pełne są ilustracji, w których obrazy zza drutów przeplatają się z zachowanymi fotografiami z rodzinnych archiwów przedstawiającymi pogodne twarze ludzi, których losy zamienili w piekło sąsiedzi zza zachodniej granicy. Jedną z najbardziej poruszających fotografii nie jest bynajmniej widok łysych kobiet czy rzędu krematoryjnych pieców, ale fotografia pani Barbary Donieckiej. Starsza pani w apaszce i kapeluszu stawia na obozowej pryczy aniołka. Bo mimo upływu 7 lat nie może zapomnieć 5-letniej Helenki, z którą spała na jednej koi. Dziewczynka zmarła obok niej po spotkaniu z mamą. Z tęsknoty. Pani Doniecka nie może jej zapomnieć do dziś, a wspólną koję traktuje jak jej nagrobek.
Lektura obowiązkowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?