Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stara ciotka lewica

Mirosław Miniszewski [email protected] tel. 085 748 95 43
Obraz Internet
Współczesna polska lewica jest niczym ta stara ciotka zaproszona na rodzinne przyjecie - wszyscy wiedzą, że przyjść musiała i każdy się niby z tego cieszy, ale też wszyscy modlą się o to, żeby tylko nie zaczęła znów tańczyć na stole, bo będzie wstyd.

Lewicę należy dzisiaj pojmować przede wszystkim nie jako partie polityczne, a raczej jako projekt teoretyczny, rozproszony i rozsiany w postaci zespołu dyskursów. Reprezentuje ona ten pozornie nowy w naszych warunkach sposób uprawiania polityki, który nie polega już na wytaczaniu wyborczych armat i strzelaniu za ich pomocą ideologicznymi kulami, a raczej ma postać powolnego drążenia materii politycznej za pomocą oswajania ludzi z lewicowym myśleniem w obszarach prasowego mainstreamu lub sztuki. Z apetytem na przejęcie władzy w przyszłości.

Stare stroje na nowo odziane

Wydawać by się też mogło, że jakość, którą można wyśledzić w tej formie lewicowości, jest czymś w istocie nowym. Jest to jednak wyłącznie pozór. Nic nie dadzą tutaj erudycyjne popisy i podpieranie się nazwiskami takich tytanów współczesnej myśli filozoficznej jak Slavoj Žižek czy Griorgio Agamben. Na nic zdaje się ubieranie starych idei w piórka sztuki nowoczesnej i przemycanie ich pod tą postacią w obieg publiczny. Nowa jakość powierzchni tego zjawiska skrywa bardzo stary rdzeń. Wszelkie formy współczesnej lewicowości to właśnie owa stara ciotka. I tak, jak przyjemnie jest jej posłuchać, kiedy po lampce wina opowiada niestworzone historie, tak samo uroczo prezentuje się owa nowa lewica, jeśli wsłuchać się w głos jej przedstawicieli czy to w mediach, czy to na jednym ze spotkań publicznych, czy to wreszcie przy kielichu, podczas towarzyskiego spotkania. Włos się jednak na głowie jeży, kiedy pomyśleć, że ludzie ci mogliby być odpowiedzialni za nasze państwo, zachowanie jego ciągłości i utrzymanie jego struktur zapewniających milionom ludzi bezpieczeństwo.

Tragiczny wymiar naszego czasu

Ujawnia się w ten sposób tragiczny wymiar naszego czasu. Trudno bowiem uprawiającym ten rodzaj politycznej zabawy zarzucić złą wolę. Z drugiej jednak strony, daje się tutaj zauważyć całkowita niemoc współczesnej polityki do wykształcenia nowych form działania, adekwatnych do problemów, z jakimi zmaga się dzisiejszy świat. Słuszna jest więc niezgoda owej lewicy wobec rozwiązań, które proponuje nam wszystkim zglobalizowana gospodarka. Prawidłowo reagują jej przedstawiciele na wielki przekręt, który zafundowali całemu światu bankowcy pod postacią kryzysu. Gołym okiem jednak widać ich całkowitą nieporadność, kiedy próbują odgrzewanym kotletem socjalizmu nakarmić przerażonego współczesnością człowieka.

Dyskursywna lewica chciałaby, aby z faktu istnienia samej państwowości wypływał taki dobrostan jak darmowa służba zdrowia, godziwa praca dla każdego, życzliwe traktowanie imigrantów czy pacyfistyczna postawa Polski w stosunkach międzynarodowych. Ma też szlachetne zamiary wobec mniejszości seksualnych oraz neutralny stosunek do chrześcijaństwa, które jest dla niej jedynie jedną z form polityczności. Wyklina - skądinąd całkiem słusznie - neoliberalną gospodarkę. Nie ma w tym nic złego, ale opiera się to na zespole czysto ideologicznych przekonań. Jednym z nich jest ukryte mniemanie, że dobrostan rośnie na drzewach, a tylko dlatego ludzie nie mogą zeń swobodnie korzystać, że krwiopijca-neoliberał broni doń dostępu. Wydaje się zatem, że kiedy współczesna lewica krzyczy o więcej środków na cele socjalne, to ma chyba rzeczywiście na myśli drzewa w lesie, z których produkuje się papier do drukowania banknotów.

Współczesna lewica to przede wszystkim sposób myślenia. Póki jest to więc projekt filozoficzny, póty wszystko jest w porządku. Możemy sobie bowiem w obrębie samego intelektu wyobrazić doskonałe państwo zapewniające swoim obywatelom wszystko to, co najlepsze. Wszak od wielu wieków filozofowie tworzyli takie obrazy bez szkody dla ludzkości. Problem przyszedł wraz z Karolem Marksem, który powiedział, że "filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; chodzi jednak o to, aby go zmienić". Marks i jego epigoni popełnili jednak, i nadal popełniają, kardynalny błąd, sądząc, że zmienianie świata następuje w wyniku dostosowania go do słusznych idei. Koszmar dwudziestego wieku powinien być wystarczającą przestrogą przed tego typu projektami. Wszelako problem z człowiekiem polega, niestety, na wysuwającej się ciągle na pierwszy plan głupocie, a jest nią ciągłe powtarzanie tych samych, niewłaściwych czynności w nadziei na to, że przyniosą inny rezultat.

Wiele zła wynikającego z działań politycznych we współczesnym świecie było związane z chęcią centralnie zaplanowanego uszczęśliwiania ludzi. Z pewną dozą ostrożności można sformułować hipotezę, że kryzys współczesnego świata zaczął się wraz z socjalistycznymi rozwiązaniami. Trzeba więc powiedzieć wprost, że projekt ratowania ludzi przez kryzysem za pomocą socjalistycznych narzędzi jest jak próba leczenia kaca klinem. To nie socjalizm jest remedium na bolączki współczesnej gospodarki i relacji społecznych, bo to właśnie on jest ich bezpośrednią przyczyną. Tylko jego skuteczne wyeliminowanie zabezpieczy ludzi na przyszłość (dla jasności - remedium nie jest też neoliberalizm, który się do cna skompromitował.)

Stara i wesoła ciotka lewica poczęła bowiem swego czasu całkiem spore stadko bękartów w postaci narzędzi polityki socjalnej, które teraz cała rodzina ma na głowie. Warto przy tym jednak zastanowić się, czy aby ów wyklinany przez lewicowców neoliberalizm nie jest przypadkiem jednym z nich, tylko że drastycznie zmutowanym.

Wszyscy zdrowo myślący uczestnicy owej imprezy, na którą kurtuazyjnie starą ciotkę zaproszono, myślą sobie skrycie, iż w rzeczy samej lepiej by było dla wszystkich, gdyby już sobie umarła, a nie gotowała się do nowych tańców.

Lewiatan kontra dewotka

Patrząc na współczesny świat, trudno jest być optymistą. Kryzys wydaje się być rodzajem pełzającego robaka, który toczy nas od zarania ludzkości. Nie było bowiem chyba nigdy takiego czasu, kiedy ludzie byliby zadowoleni ze wszystkiego. Jednakże w porównaniu z minionymi wiekami żyjemy w idealnym wręcz świecie. Dotyczy to obecnie, rzecz jasna, przede wszystkim cywilizacji atlantyckiej, i to raczej w obrębie miast. Powszechny dostęp do żywności, antybiotyków, sztuki, transportu, rozrywki, informacji i wiedzy jest czymś niezwykłym, biorąc pod uwagę choćby stan jeszcze sprzed II wojny światowej. Za czasów naszych dziadków kryzys polegał na tym, że kończyły się w ziemniaki w piwnicy, a trzecie dziecko umierało na gruźlicę. Dzisiaj kryzys polega na tym, że ktoś ma problem ze spłatą rat za mieszkanie warte pół miliona złotych, a z dzieckiem chorym na grypkę musi stać w kilkugodzinnej kolejce do państwowego lekarza. Inne są dzisiaj miary, inne oczekiwania i apetyty.
Lęk przed rozkładem cywilizacji jest jednak cały czas taki sam. Nie tyle więc boimy się dzisiaj prawdziwego głodu - bowiem przynajmniej na razie jest on mało prawdopodobny - co końca znanego nam świata i rozpadu gwarantujących bezpieczeństwo struktur.

Kiedy w ogarniętej wojną domową XVII-wiecznej Wielkiej Brytanii wszyscy zastanawiali się, jak położyć kres rozlewowi krwi, Thomas Hobbes - jeden z najbardziej przenikliwych umysłów w historii - poczynił myślowy eksperyment. Zamiast zastanawiać się nad wyższością monarchii nad republiką lub odwrotnie, cofnął się do samego początku ludzkości. Wykoncypował, że z natury każdy z nas jest egoistą, a w grupie egoistów nieograniczanych żadną władzą ani prawem panuje wojna każdego z każdym. Aby móc żyć, trzeba się umówić i wybrać tego, kto będzie rządził. Wola powołania porządku tworzy tzw. Lewiatana - politycznego potwora, którego w pierwszym wydaniu dzieła Hobbesa, pod tym samym tytułem, zilustrowano na rycinie jako monstrum złożone z tysięcy postaci ludzkich, symbolizujących wolę pojedynczych osób.

Ład polityczny u Hobbesa nie powstaje bowiem naturalnie, ale jest wynikiem umowy. Do zawarcia tego aktu skłania ludzi lęk przed skutkami stanu natury, ale nie tylko - państwowość rodzi się także w wyniku zaufania komuś, kto zapewnia bezpieczeństwo. Państwo takie może być monarchią, republiką lub arystokracją - nie ma to większego znaczenia.

Wynikający z owej umowy obowiązek zapewnienia przez struktury państwowe ochrony nie ma jednak nic wspólnego z socjalizmem. Budzący grozę Lewiatan-suweren różni się od starej ciotki lewicy przede wszystkim tym, że jego zadaniem jest jedynie pilnowanie, aby się wszyscy nawzajem nie pozabijali. Dlatego akt wyboru ładu politycznego i umowa ludzi go fundująca ma bardzo liberalny wydźwięk. Rdzeniem politycznej wolności jest wszak możliwość utworzenia tego ładu. Nigdzie natomiast w tej umowie nie jest powiedziane, że Lewiatan jest wujkiem rozdającym socjalne prezenty. Całość utrzymywanego przezeń porządku politycznego opiera się na równym prawie dla wszystkich do jednakowego pilnowania swoich interesów tak, aby nie naruszały one zarazem interesów kogoś innego. Jeśli akurat zdarza się tak, że jest dużo jedzenia, lekarstw i rozrywki, to jest to epifenomen stanu politycznego, nigdy zaś jego ostateczny cel i zamierzony rezultat.

Podstawowy problem z lewicą polega na fundującym ją przekłamaniu, mówiącym, że coś mi się słusznie należy. W rzeczy samej nie należy mi się nic! Mogę mieć tylko to, co zdobyłem sam lub na skutek sprzyjających okoliczności dziejowych wpadło mi w ręce. Biorąc to pod uwagę, większość z nas jest w sytuacji kogoś, kto wygrał milion na loterii. Prawdopodobieństwo urodzenia się w takich czasach i takim świecie, jak nasz jest zaiste wygraną na loterii. Problem w tym, że wygrywają nieliczni. Lewica w wymiarze działania politycznego mami ludzi, wmawiając im, że wygrana należy się każdemu.

Nie wylewać dziecka z kąpielą

Czy słuszne jest jednak radykalne pragnienie, aby stara ciotka lewica już sobie umarła? Nie do końca. Jako sposób myślenia, szkoła filozoficzna, lewica ma rację bytu, tak samo, jak inne ideologiczne twory. Dobrze jest wszak próbować pomyśleć świat inaczej, niż jest on nam dany. Słusznie jest sądzić, że człowiekowi należy się lepszy los. Jednak nieprzekraczalną granicą wyznaczają kawiarniane i prasowe dyskursy, gdzie lewicy jest najlepiej. Los mniejszości seksualnych, imigrantów, podstawowe prawa obywatela, wyznaczanie zakresu władzy w odniesieniu do ciała i preferencji jednostek, uświadamianie robotników w tym, że mają swoje prawa i godność - to część problemów słusznie podnoszonych przez lewicę. Ciąży jednak na niej bagaż przeszłości, który ciężko jej będzie zrzucić. W rzeczy samej jest to praktycznie niemożliwe. Z lewicą jest podobnie jak z Kościołem. To archaiczne formy politycznego świata, który nieuchronnie odchodzi do lamusa. Póki ich przedstawiciele pytają, mącą w sferze intelektualnej, jest dobrze. Są oni ostatnimi, którzy pytają o człowieka i jego los w taki właśnie sposób. Problem w tym, że nie wykształciły się rzeczywiście nowe formy działania politycznego, będące w stanie podjąć się zadań na miarę współczesności, i to jest rzeczywiste niebezpieczeństwo dla naszej cywilizacji.

Dlatego cały czas jednym z podstawowych sposobów działania politycznego jest perspektywa Thomasa Hobbesa - pytać należy przede wszystkim, jak żyć wspólnie bez wyrzynania się nawzajem. Jak utrzymać nasz świat polityczny, który może nie jest doskonały, ale jest najlepszy z dotychczas poznanych. Lepiej jest bowiem walczyć z konkretnym złem niż wprowadzać na siłę abstrakcyjne dobro.

A starej ciotce lewicy należy się honorowe miejsce przy rodzinnym stole z prawem zabierania głosu, lecz bez możliwości podejmowania kluczowych decyzji. Tylko taką lewicę można dzisiaj umiarkowanie zaakceptować. Pod żadnym pozorem nie wolno jej posiąść realnej władzy, bo oznacza to nieuchronną katastrofę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny