Bielszczanie przegrali w Łodzi 0:4, ale swoją postawą zaimponowali kibicom. - Obciachu nie było - komentowali bielscy fani, których ponad trzydziestu wybrało się do Łodzi.
- Gratulujemy wam przyjazdu do Miasta Włókniarzy i świetnej postawy na trybunach - mówili naszym kibicom ultrasi Widzewa.
- Ja po tym meczu nie czuję się przegrany - deklarował trener Tura Paweł Bierżyn.
Blisko 15 tysięcy ludzi na trybunach, nowoczesny stadion, głośny doping, transmisja telewizyjna - piłkarzom Tura przed tym meczem mogły drżeć nogi. Ale nie drżały i na początku gry to bielszczanie mieli szanse na gola. Już w 2. minucie gry Andrzej Kosiński odebrał na lewej stronie piłkę gospodarzom, podał do brata Karola, który wymienił klepkę z Pawłem Łochnickim i zagrał crossa do nadbiegającego Dawida Ostaszewskiego. Ten w polu karnym Widzewa potknął się i nie opanował futbolówki.
Dziesięć minut później Widzew objął prowadzenie. Po serii świetnych parad Patryka Siduna, który wybijał strzały gospodarzy na rzuty rożne, w pole karne Tura dośrodkował wypożyczony z Jagiellonii Marcin Pigiel, do piłki najwyżej wyskoczył silny Daniel Świderski i było już 1:0.
Później boisko na noszach opuścił środkowy obrońca Tura Adam Radecki, a zastąpił go Mateusz Maliszewski. W 38. minucie rzut rożny wykonywał Andrzej Kosiński, zagrał na krótki słupek do Karola, a ten uderzył piętą i piłka leciała do bramki. Na drodze stanął Pigiel.
Po przerwie piłkarzom Tura nie wystarczyło sił, a trener Widzewa Franciszek Smuda wpuszczał na boisko kolejne gwiazdy, które strzelały gole. Po niefortunnej interwencji naszych obrońców sędzia Piotr Chojnacki odgwizdał karnego, którego egzekutorem był Daniel Mąka (34 mecze i 6 goli w ekstraklasie). Później Aleksander Kwiek (271 meczów i 22 gole w ekstraklasie) z bliska dobił piłkę po akcji Marcina Kozłowskiego. Wreszcie Daniel Gołębiewski (129 meczów i 20 goli w ekstraklasie) zakończył uderzeniem z kilku metrów do pustej bramki . I tak wielki pojedynek zakończył się 4:0 (1:0).
Trzy dni wcześniej nasi piłkarze zagrali w podlaskim Pucharze Polski i wygrali 4:0 w Siemiatyczach z Cresovią. Bramki zdobyli: Paweł Drażba (dwa gole), Łukasz Popiołek i Andrzej Kosiński.
Tym meczem Tur udowodnił, jaka przepaść istnieje między trzecią a czwartą ligą. Siemiatyczanie bronili się aż do doliczonego czasu gry, gdy Popiołek celną główką zamknął dośrodkowanie Tomasza Porębskiego. Zawodnicy Tura mogli podbiec do ławki rezerwowych i wspólnie zaprezentować popularną kołyskę, czym pogratulowali trenerowi Bierżynowi narodzin potomka.Po zmianie stron grał już tylko Tur. Najpierw A. Kosiński z rzutu rożnego wbił piłkę bezpośrednio do bramki. Po wprowadzeniu rezerwowych przewaga Tura uwidoczniła się jeszcze bardziej. Marcin Fiedorowicz, 17-letni skrzydłowy napędzał ataki na prawym skrzydle i dwukrotnie dograł Drażbie w pole karne, a ten pokonywał bramkarza Cresovii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?