Kibice Jagi obejrzeli w piątek niemal kopię meczu przeciwko Śląskowi we Wrocławiu (1:3). Znów żółto-czerwoni w pierwszej połowie dominowali i powinni spokojnie prowadzić. Zamiast tego dopuścili do straty bramki, po której ich gra rozsypała się. Ale problem jest nie tylko w ataku, bo w trzech ostatnich występach w ekstraklasie i Pucharze Polski białostoczanie stracili aż siedem goli. Jest się nad czym zastanawiać.
Spotkanie miało wiele podtekstów. W Białymstoku jest spora grupa ludzi niechcianych w Lechii. Listę otwiera trener Michał Probierz, który został zwolniony z ekipy z Wybrzeża za namową jej aktualnego szkoleniowca Thomasa von Heesena. Sporo do udowodnienia mieli także byli piłkarze biało-zielonych - Piotr Grzelczak, Przemysław Frankowski i Sebastian Madera. Wszyscy zaczęli spotkanie w podstawowym składzie, a byłego pracodawcę pokarać mógł Grzelczak, fatalnie pudłując w sytuacji sam na sam z bramkarzem.
Naszpikowana gwiazdami Lechia do przerwy nie istniała, ale Jaga pudłowała na potęgę. Fedor Cernych trafił futbolówką w słupek, a szczytem wszystkiego było niewykorzystanie rzutu karnego. Konstantin Vassiljev uderzył tak fatalnie, że Marko Maric złapał piłkę. Trudno o gorsze wykonanie jedenastki.
W przerwie fani na trybunach zastanawiali się, kiedy w końcu gdańska obrona pęknie. Rozczarowali się i oni, i zawodnicy.
- W najczarniejszych snach nie mogliśmy się spodziewać w przerwie, że takim wynikiem zakończy się to spotkanie - przyznaje kapitan Jagi Rafał Grzyb.
Spodziewać się klęski mogli ci, którzy pamiętali, co się działo we Wrocławiu. Po zmianie stron gdańszczanie poszli w ślady Śląska i pokazali naszemu zespołowi, jak się wykorzystuje dogodne sytuacje podbramkowe. W 66. minucie trafił Michał Mak i było to początek końca żółto-czerwonych.
- Jeśli się przyjrzymy sytuacjom, w których pierwsi traciliśmy gola, to dochodzimy do wniosku, że ciężko nam jest się odbudować i to zazwyczaj przeciwnik dominuje na boisku - zauważa Grzyb.
Goście z zimną krwią dokończy dzieła rozstrzeliwania żółto-czerwonych i odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu. Jagiellonia znów wypadła poza czołową ósemkę i w przerwie reprezentacyjnej ma nad czym pracować.
- W pierwszej kolejności musimy pracować nad błędami, które popełniamy, oraz nad skutecznością. To 0:3 będzie nam ciążyć przez dwa tygodnie, każdy z pewnością będzie o tym myślał przez jakiś czas, ale mam nadzieję, że zapomnimy o tym jak najszybciej. Musimy się skupić tylko i wyłącznie nad meczami, które są przed nami i które można wygrać - kończy kapitan Jagi. Oby tak właśnie było.
Jagiellonia Białystok (0) 0
Lechia Gdańsk (0) 3
Bramka: 0:1 - Mak (66), 0:2 - Makuszewski (76), 0:3 - Kuświk (90).
Jagiellonia: Drągowski - Modelski I, Augustyniak, Madera, Tomasik, Frankowski (46. Mackiewicz), Grzyb, Romanczuk, Vassiljev (67. Mystkowski I), Grzelczak (80. Góralski I), Cernych.
Lechia: Maric - Wojtkowiak, Janicki I, Gerson I, Wawrzyniak, Makuszewski, Łukasik (85. Kovacevic), Borysiuk I, Krasic (60. Peszko), Mak, Kuświk I.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 11 195.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?