Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Płock - Jagiellonia Białystok 1:2 (zdjęcia, wideo)

Tomasz Dworzańczyk
Tomasz Dworzańczyk
Wisła Płock - Jagiellonia Białystok 1:2
Wisła Płock - Jagiellonia Białystok 1:2 jagiellonia.pl
Jagiellonia Białystok pokonała Wisłę Płock po 26 latach. 28 września 1991 roku wygrała 2:1.

Opinie trenerów

Ireneusz Mamrot (Jagiellonia): Cieszę się ze zwycięstwa, które przyszło nam z wielkim trudem. Pierwsza połowa nie była dobra w naszym wykonaniu, było mnóstwo strat. Źle weszliśmy w mecz i do 30. minuty nie wyglądało to dobrze. W przerwie trochę porozmawialiśmy i reakcja drużyny była taka, jak trzeba. Szacunek dla chłopaków, bo odwrócili losy meczu i potrafili dowieźć korzystny wynik do końca. Cieszę się z pierwszej wygranej przed przerwą reprezentacyjną.

Jerzy Brzęczek (Wisła Płock): W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze i byliśmy zdyscyplinowani taktycznie. Po przerwie szybko popełniliśmy błąd, który został wykorzystany. Było trochę zamieszania, zarówno z rzutem karnym dla Jagiellonii, jak i tym, który został podyktowany dla nas. Ta decyzja została zmieniona i to zamieszanie źle na nas wpłynęło, bo straciliśmy bramkę na 1:2. Szkoda, bo myślę, że zasłużyliśmy przynajmniej na punkt.

Zdaniem zawodników

Taras Romanczuk (Jagiellonia): Strzeliłem gola, ale najważniejsze, że wygraliśmy na tym trudnym terenie. Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie początek meczu i dobrze, że tak to się skończyło. Musimy więcej pracować nad stałymi fragmentami. Mamy wysoki zespół, ale zamiast strzelać, to w ten sposób tracimy gole.

Igor Łasicki (Wisła):
Ta porażka boli, bo moim zdaniem nie byliśmy zespołem słabszym od Jagiellonii. Mamy duży niedosyt, bo okoliczności tej porażki też były dość dziwne, odwołany karny dla nas, strzelony gol ze spalonego nieuznany. Na pewno fajnie, że strzeliłem swojego pierwszego gola w ekstraklasie, ale też z drugiej strony nie dał on nawet punktu.

Bramki

1:0 Łasicki (14)

1:1 Novikovas (52-karny)

1:2 Romanczuk (74)

Wisła: Kiełpin - Stefańczyk I, Byrtek (11. Sielewski), Łasicki, Reca, Michalak I (74 Stilic), Furman, Rasak (77. Piątkowski), Varela, Merebaszwili, Kante I.

Jagiellonia: Kelemen - Burliga I, Runje, Mitrovic, Guilherme - Novikovas (69. Sekulski), Romanczuk, Wlazło I, Świderski (72. Sheridan), Frankowski (78. Grzyb), Cernych.

Sędziowali: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 4111.

Po 26 latach Jagiellonia Białystok znów pokonała Wisłę Płock. Żółto-czerwoni ograli Nafciarzy na wyjeździe 2:1 po golach Arvydasa Novikovasa i Tarasa Romanczuka. Dzięki zwycięstwu podopieczni Ireneusza Mamrota kończą pierwszą rundę rozgrywek na podium.

- Zdobywamy trzy punkty, które są bardzo istotne, bo tabela jest dość płaska. Możemy złapać troszeczkę oddechu, ale nadal trzeba być czujnym i wygrywać następne mecze - mówi Mamrot.

Jagiellończycy pod wodzą swojego szkoleniowca wyspecjalizowali się nie tylko w golach w końcowych fragmentach spotkań, ale też przerwali wiele złych serii, które towarzyszyły im od lat. W tym sezonie m.in. nie przegrali w Gdańsku, gdzie ostatnio regularnie zbierali łomot, a później pokonali u siebie Legię, z którą w Białymstoku szło raczej kiepsko. Z Nafciarzami było jeszcze gorzej - białostoczanie przegrali z nimi sześć z ośmiu ostatnich spotkań, a ostatnie zwycięstwo nad Wisłą odnieśli w 1991 roku, kiedy w żółto-czerwonych barwach biegali jeszcze m.in. Andrzej Ambrożej, Wiesław Romaniuk, Janusz Szugzda czy Robert Grzanka.

Początek sobotniego spotkania nie wskazywał, że ta kiepska passa zostanie przerwana. To gospodarze lepiej czuli się na boisku i zresztą szybko udokumentowali przewagę golem. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na bramkę zamienił Igor Łasicki, którego krycie najpierw zgubił Taras Romanczuk a z asekuracją nie zdążył Łukasz Burliga. Warto wspomnieć, że to kolejny w tym sezonie stracony gol przez jagiellończyków po stałym fragmencie gry.

- Nie ma co owijać w bawełnę - pierwsza połowa nie była dobra w naszym wykonaniu. Źle weszliśmy w mecz i mniej więcej do 30. minuty słabo to wyglądało - przyznaje Mamrot.

Jagiellończycy przebudzili się w ostatnim kwadransie przed przerwą. Blisko szczęścia byli m.in. Romanczuk oraz Arvydas Novikovas, ale za każdym razem dobrze interweniował Seweryn Kiełpin.

- Nie wiem, dlaczego tak nam słabo idzie. Chyba ten gol, który straciliśmy na początku meczu tak podciął nam skrzydła - przyznawał w przerwie przed kamerami nc+ pomocnik Jagi Piotr Wlazło, dla którego był to powrót do Płocka, w którym spędził cztery ostatnie lata.

Nie wiadomo, jakich argumentów użył w przerwie trener Mamrot, ale jagiellończycy wyszli z szatni odmienieni. Zaczęli szybciej biegać, mocniej walczyć. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Przemysław Frankowski najpierw wywalczył rzut wolny w okolicach szesnastki, wykonujący go Wlazło trafił w rękę stojącego w murze Jose Kante i arbiter podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł Novikovas i pewnym strzałem doprowadził do wyrównania.

Stracona bramka podrażniła Nafciarzy, którzy jednak nie byli w stanie wykreować groźnej sytuacji, nie licząc rzutów rożnych. W końcu w 67. minucie obrońcom Jagi urwał się Kante, który będąc oko w oko z Kelemenem postanowił zabawić się w aktora i teatralnie upadł w polu karnym. Co ciekawe, na ten spektakl nabrał się sędzia Mariusz Złotek, który najpierw wskazał na wapno, ale na szczęście po dłuższej chwili wycofał się z błędnej decyzji. Nie wiadomo, co skłoniło arbitra do tego, bowiem na meczu nie było systemu VAR.

- Nie wiem, czy Kante się przyznał, czy dał sędziemu do zrozumienia, że nie było faulu, grunt, że ostatecznie dobra decyzja została podjęta - podkreśla Mamrot.

Całe zamieszanie źle wpłynęło na gospodarzy, którzy kilka minut później stracili drugą bramkę. Trzeba jednak oddać, że padła ona po bardzo ładnej akcji całego zespołu, a całość sfinalizował technicznym uderzeniem Romanczuk, który trafił już w drugim kolejnym meczu wyjazdowym.

- Przy golu zachowałem spokój, bo wiedziałem, że obok mnie nie było żadnego piłkarza rywali i miałem czas na to, by przyjąć piłkę, popatrzeć i strzelić - opisuje Ukrainiec.

Ostatni kwadrans upłynął pod znakiem ataków gospodarzy i kontr jagiellończyków. Białostoczanie mogli zamknąć spotkanie w 83. minucie, kiedy aktywny Fedor Cernych przegrał pojedynek z Kiełpinem. Nie miało to jednak większego znaczenia, bowiem wynik już się nie zmienił.

- Dobrze, że w końcu wygraliśmy przed przerwą na kadrę, bo to jest trzecia już taka przerwa w tym sezonie, a wcześniej przed nią notowaliśmy porażkę i remis - zauważa Mamrot.

Dwa tygodnie przydadzą się na popracowanie np. nad poprawą stałych fragmentów gry oraz pozwolą na wyleczenie urazów niektórych piłkarzy. Do Płocka z powodów zdrowotnych nie pojechał m.in. Piotr Tomasik, a z niezaleczonym urazem wystąpił Novikovas, który zresztą nie dotrwał do końcowego gwizdka. Kolejne spotkanie żółto-czerwoni rozegrają 17 listopada, kiedy podejmą Bruk-Bet Termalicę Nieciecza.

[/cs]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny