Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok - Sandecja Nowy Sącz. Dobry mecz i kolejna pełna pula Jagi

Tomasz Dworzańczyk
Marian Kelemen (na zielono) właśnie broni rzut karny
Marian Kelemen (na zielono) właśnie broni rzut karny Marzena Bugała Azarko
Ekstraklasa. Jagiellonia Białystok pokonała na wyjeździe Sandecję Nowy Sącz 1:0 i wróciła na ligowe podium

Drugie zwycięstwo z rzędu odnieśli żółto-czerwoni, pokonując w Niecieczy Sandecję Nowy Sącz 1:0. Dzięki temu, na dwie kolejki przed końcem jesiennej części rozgrywek, wrócili na ligowe podium i są także pewni, że przezimują w górnej ósemce.

- Przede wszystkim cieszę się z dobrego meczu całej drużyny. To już końcówka rundy i zawodnicy mają już w nogach wiele spotkań. Dlatego teraz, przed dwoma ostatnimi potyczkami, najważniejsza jest dla nas regeneracja, bo już we wtorek czeka nas następne starcie z Koroną Kielce - komentuje Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii.

Szkoleniowiec białostoczan desygnował na mecz z Sandecją dość eksperymentalne zestawienie. W wyjściowej jedenastce zabrakło trzech, wydawałoby się pewniaków do gry, Cilliana Sheridana, Tarasa Romanczuka oraz Fedora Cernycha. Z tej trójki tylko ten ostatni w ogóle znalazł miejsce w 18 meczowej.

- Taras i Cillian mają typowe urazy przeciążeniowe. Fedor też grał w tym roku sporo, dlatego postanowiliśmy, że od początku zagrają zawodnicy bardziej wypoczęci - tłumaczy Mamrot.

I to był dobry manewr szkoleniowca Jagi, bowiem jego podopieczni na tle przeciwników prezentowali się dużo lepiej pod względem fizycznym. W środku pola dobre zawody rozgrywał m.in. Bartosz Kwiecień, a na szpicy niepokoił rywali Łukasz Sekulski. Białostoczanie od początku opanowali drugą linię i stąd brała się ich przewaga. Już w 6. minucie szansę na otwarcie wyniku miał Arvydas Novikovas, jednak strzał Litwina z 17 metrów minął słupek bramki Michała Gliwy. Ten sam zawodnik kilka minut później miał jeszcze lepszą okazję, bowiem dostał świetne podanie od Sekulskiego, złamał akcję do środka, lecz zamiast z kilku metrów posłać piłkę do siatki, oddał flegmatyczny strzał, który nie mógł zaskoczyć bramkarza.

Przed przerwą nieskutecznością jeszcze błysnął Karol Świderski i to dwukrotnie. Pomocnik Jagi najpierw w dobrej sytuacji nie trafił w bramkę, a później w piłkę. Przewagę białostoczan w pierwszej połowie potwierdzają też statystyki - wykonywali oni w tej części gry aż sześć rzutów rożnych (w całym meczu dziewięć), przy żadnym przeciwników. Zagrożenia po nich jednak tradycyjnie nie było żadnego.

W drugiej połowie obraz gry wyglądał podobnie. Jagiellończycy prowadzili grę, ale ich akcje dobrze wyglądały tylko do pola karnego przeciwników. Nadal aktywny był Novikovas, niezłe akcje napędzał też prawym skrzydłem Przemysław Frankowski. Blisko szczęścia był też Kwiecień, którego uderzenie minimalnie minęło poprzeczkę bramki Gliwy. W końcu w 67. minucie w sukurs przyszedł stoper Sandecji Damian Szufryn, który we własnym polu karnym wjechał w nogi Sekulskiego i sędzia odgwizdał rzut karny. To wszystko jednak poprzedziła akcja gospodarzy, po której główkował Piszczek i Jagę z niezłej opresji wydobył Marian Kelemen.

- Nie ma co ukrywać, że to musi być gol. Za chwilę to wszystko się odwraca i jest rzut karny dla przeciwników. Nie wiem, co nasz obrońca wyprawiał w tym polu karnym, ale w szesnastce trzeba grać bezpiecznie, a nie robić wślizgi - przyznaje Radosław Mroczkowski, trener Sandecji.

Jedenastkę na gola zamienił pewnym strzałem Novikovas, dając przyjezdnym zasłużone prowadzenie. Stracona bramka spowodowała, że gospodarze odkryli się i na boisku zrobiło się dużo więcej miejsca. Idealna sytuacja, żeby przy tak dobrze dysponowanych skrzydłowych, skontrować rywali i drugim golem zamknąć ten mecz.

I chyba też taka była taktyka Jagi, bowiem na boisku pojawił się Cernych, tymczasem już kilka minut później sprawy mocno się skomplikowały. Rozgrywający całkiem dobry mecz Kwiecień sfaulował w niegroźnej sytuacji Macieja Małkowskiego, a że zdarzenie miało miejsce w polu karnym, sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Aleksander Kolew, jednak intencje Bułgara wyczuł Kelemen, odbijając nogami piłkę. Dobijał jeszcze w poprzeczkę Michal Piter-Bucko, ale ostatecznie futbolówka opuściła plac gry.

- Zostawiłem nogi do ostatniej chwili na wypadek, gdyby przeciwnik uderzał w środek i potem tylko patrzyłem, co się dzieje. Była dobitka i dzięki Bogu, że ta piłka nie wpadła, tylko odbiła się od poprzeczki - kwituje słowacki golkiper, cytowany przez oficjalną stronę Jagi.

Do końca meczu Sandecja próbowała nieporadnymi atakami coś jeszcze wskórać, ale białostoccy defensorzy nie dali się zaskoczyć i udało się zdobyć kolejne cenne trzy punkty. Jagiellończycy nie mają jednak czasu, by świętować, bowiem już jutro czeka ich kolejne spotkanie. Do Białegostoku przyjeżdża Korona Kielce, a zadanie utrudni dodatkowo fakt, że zabraknie pauzującego za kartki Łukasza Burligi.

Bramka

0:1 Novikovas (67-karny)

Sandecja: Gliwa - Basta (88. Baran), SzufrynI, Kraczunow, Brzyski I, Piszczek, Kasprzak (71. Cetnarski), Piter-Bucko, Trochim (58. Danek), Małkowski, Kolew.

Jagiellonia: Kelemen - Burliga I, Runje, Mitrovic, Guilherme, Frankowski I, Grzyb I, Kwiecień (86. Wlazło), Świderski (70. Cernych), Novikovas (79. Pospisil), Sekulski I.

Sędziował: Dawid Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 724.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny