Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 2:0 (wideo)

Wojciech Konończuk
Jagiellończyk Aleksis Norambuena (z lewej) miał duże kłopoty z zatrzymaniem szybkiego Janusza Gancarczyka
Jagiellończyk Aleksis Norambuena (z lewej) miał duże kłopoty z zatrzymaniem szybkiego Janusza Gancarczyka fot. Ewa Harasimczuk/jagiellonia.net
Po raz kolejny Jagiellonia Białystok nie umiała sobie poradzić na obcym boisku. Tym razem drużyna Michała Probierza przegrała 0:2 we Wrocławiu ze Śląskiem

Jaga pozostaje jedyną drużyną w ekstraklasie bez wyjazdowego zwycięstwa i chociaż zagrożenia spadkiem nie ma, chwały żółto-czerwonym to nie przynosi.
Potyczka we Wrocławiu była dla ekipy Probierza bardzo ważna. Wygrywając jagiellończycy mogliby śmiało myśleć o zaatakowaniu szóstego miejsca w tabeli. Teraz w górę nie ma co już patrzeć i trzeba się skupić na obronie tego, co już posiadają.

Skarcił byłych kolegów

Potyczka nie wyglądała źle, goście nie przyjechali się bronić, atakowali, długimi okresami posiadali inicjatywę. Ich grzechem głównym było jednak to samo, co w pierwszej połowie poprzedniego meczu z Ruchem Chorzów - zatrważająca liczba prostych strat.

Żółto-czerwoni oddawali piłkę rywalom w nieprawdopodobnie prostych sytuacjach. Z tym, że w Ruchu nie było komu tego wykorzystać, a Śląsk miał eksjagiellończyka Vuka Sotirovica, który skarcił byłych kolegów. Prosta strata, brak asekuracji, "krycie na radar" i gol na 1:0.

Wrocławianie mieli zresztą więcej argumentów, niż lepsza precyzja podań. Z prawej strony Krzysztofowi Królowi ogromne problemy sprawiał Marek Gancarczyk. Brak w środku pola Sebastiana Mili w zupełności zrekompensowała postawa Sebastiana Dudka i Krzysztofa Ulatowskiego.

Trener Ryszard Tarasiewicz dobrze opracował taktykę na swój były zespół. Kto wie jednak, co by się działo, gdyby już w 19. minucie żółto-czerwoni wykorzystali znakomitą sytuację, kiedy Kamil Grosicki i Tomasz Frankowski mieli przed sobą tylko golkipera rywali Wojciecha Kaczmarka. Nie udało się i przyszło odrabiać straty.

Jedyny błąd Lecha

Dokładności brakowało jednak niemal wszystkim. Jedynie Brazylijczyk Bruno nie powinien mieć do siebie pretensji za występ. Niewiele do gry wniósł wprowadzony po przerwie Damir Kojasevic. W końcówce Probierz postawił wszystko na jedną kartę i w miejsce obrońcy Andriusa Skerli posłał do boju trzeciego napastnika Michała Fidziukiewicza.

Zamiast wyrównania Śląsk dobił rywala kiedy błąd (któryś z kolei) popełnił Aleksis Norambueana i jedyny raz w meczu pomylił się Piotr Lech.

- Usiebie wygrywamy, a na wyjazdach jest jakaś klątwa. Człowiek aż się denerwuje, kiedy widzi różnice pomiędzy meczami w Białymstoku, a na obcych boiskach - mówi Grosicki. Porażka nie sprawiła, że jagiellończycy muszą się czuć zaniepokojeni, chociaż do utrzymania się brakuje jeszcze kilku punktów. Dla samych siebie drużyna Probierza powinna jednak jak najszybciej postarać się o przełamanie fatalnej passy w spotkaniach na wyjazdach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny