Sercem za polskimi towarami, portfelem za improtowanymi

Hipermarkety i centra handlowe słyną z niskich cen, promocji i wyprzedaży. Jednak bardzo często możemy zauważyć, że ceny tych samych produktów znacznie się różnią.

Magdalena Szymańska-Smarżewska: Dlaczego tak się dzieje, że w różnych hipermarketach-sieciówkach są tak duże rozbieżności w cenach tych samych produktów?

Dr Anatoliusz Kopczuk: W gospodarce rynkowej każdy sprzedawca ma prawo dowolnie kształtować ceny, także jako dużo wyższe, niż u innych sprzedawców. Jedni uzasadnią to wysokimi kosztami, inni – potrzebami finansowymi. Rodzaj uzasadnienia dla klienta jest bez znaczenia – to on ma tę wyższą cenę zapłacić. Czy zapłaci – to zależy od niego. Może przecież wybrać się do sklepu, w którym te ceny są niższe. I to jest jego najważniejszy środek obrony przed wysokimi cenami.

Zobacz także. Koszyk Porannego. Sierpień miesiącem podwyżek

Na przykład w Biedronce możemy spotkać produkty znanych producentów np. Hoop czy Mlekovita, są one jednak sporo tańsze niż te same dostępne w innych sklepach. Czy to oznacza, że są one produkowane z gorszych składników?

Taki związek może istnieć – w dążeniu większego zysku na pewno szuka się też tańszych, czasem także gorszych, składników. Ale jeżeli jest to produkt taki sam, tak samo oznakowany, to najczęściej różnica ceny nie wynika z różnicy jakości. Po prostu sprzedawca ustalił inną cenę.

W ostatnich latach hipermarkety i sieciówki wyrastają jak grzyby po deszczu. Czy to dobrze, że Polacy tak lgną do hipermarketów? Czy nie niesie to zagrożenia dla osiedlowego biznesu? Przecież większość produktów sprzedawanych w hipermarketach pochodzi z importu, czy to nie stważa zagrożenia dla polskiej gospodarki?

Polacy lgną do wygody zakupów, dużych możliwości wyboru towarów, niższych cen, a to są w stanie zaoferować właśnie hipermarkety. Czy to dobrze? Zależy dla kogo. Dla klientów – chyba dobrze, bo w przeciwnym wypadku wybieraliby inaczej. Oczywiście ubywa przez to klientów w sklepach osiedlowych. Ale one też mają swoje atuty i szansę. Klienci mogą bowiem docenić wysoką jakość towaru, w tym np. świeżość, miłą atmosferę zakupu, fachową poradę, łatwość dotarcia. I za to ci klienci mogą zapłacić także nieco wyższą cenę.

Hipermarkety są już wszechobecne, oburzanie się na ich istnienie jest więc dmuchaniem pod wiatr. Ich oddziaływanie na gospodarkę można różnie oceniać. Nie nadużywałbym jednak argumentu, że sprzedają produkty z importu. Owszem – sprzedają. Ale czy tego nie robi również mały sklep osiedlowy, również kupujący poprzez hurtownie tanie towary zagraniczne, np. z Chin? Czy rzeczywiście to jest coś innego? A może skierujmy oskarżenie na klientów, że kupują niepolskie towary? Każdy sprzedawca szuka towaru, który można sprzedać z zyskiem i wykorzystuje także możliwości zakupu za granicą. Na tym polega konkurencja. Nie jesteśmy w stanie tego ograniczyć inaczej, niż tworząc dobrą i odpowiednio tanią ofertę towarów polskich. Można również propagować hasło „kupuj Polskie”, ale wiara w jego wysoką skuteczność chyba nie jest silna.

Dziękuję za romowę.