MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa kwalifikacyjna: Najczęstsze pytania pracodawcy

Agata Sawczenko
Rozmowa kwalifikacyjna to czesto wielki stres
Rozmowa kwalifikacyjna to czesto wielki stres Archiwum
Czy ma pani męża? Kiedy planuje pani zajść w ciążę? Czy będzie pani brała urlop wychowawczy? - pracodawcy, choć rzadziej niż jeszcze 10 lat temu, nadal zadają kobietom takie pytania podczas rozmów kwalifikacyjnych. Choć z drugiej strony i mężczyźni bywają wypytywani przez przyszłego szefa o poglądy polityczne czy orientację seksualną.

Akurat byłam na czwartym roku studiów. Zajęć trochę mniej. Za to pieniędzy oczywiście jak zawsze brakowało. Dowiedziałam się, że w Białymstoku otwiera się kasyno. Poszukiwali ludzi do pracy. Tyle że najpierw trzeba było przejść kilkumiesięczne szkolenie. Bo przecież krupierem tak z ulicy nie można zostać. Pomyślałam: świetnie. Trzeba korzystać z okazji, tym bardziej, że szkolenie było za darmo.

Poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Prowadzący ją najpierw dokładnie mnie obejrzeli, wcale się z tym nie kryjąc. Bo przecież krupierka w kasynie musi dobrze wyglądać. I zaczęło się przepytywanie: Czy ma pani chłopaka? Czy uprawia pani z nim seks? Jak się zabezpiecza pani przed ciążą?

No i powiedziałam: że mam, że uprawiam, że zabezpieczam się tak i tak. Na szkolenie się dostałam. I dopiero jak wyszłam z tej rozmowy, przyszła refleksja: jak oni mnie potraktowali?!

Okazało się, że tak samo jak mnie, przepytywano wszystkie kandydatki. Potem jedna z prowadzących szkolenie wytłumaczyła nam, że wyszkolenie pracownika bardzo dużo kosztuje. I jeśli okaże się, że po kilku miesiącach pracownica powie, że jest w ciąży, to firma straci te pieniądze. Więc co robić.

Ta historia zdarzyła się dobrych kilka lat emu. Ale choć świadomość i pracodawców, i pracowników o tym, na co można sobie pozwolić na rozmowie kwalifikacyjnej jest coraz większa - nadal w czasie takich spotkań padają pytania, jakie nie powinny paść.
Najgorzej oczywiście mają kobiety.

- Zna pani niemiecki? To było pierwsze pytanie. A zaraz potem: Kiedy pani wyszła za mąż? Dlaczego nic o tym nie ma w CV? - opowiada Agnieszka, 30-latka, która przez kilka miesięcy szukała pracy.

Pracodawca zdenerwował się, gdy nie chciała odpowiedzieć na żenujące pytania

Opowiada, że była tak zaskoczona, że na to pytanie akurat odpowiedziała. Ale już gdy zapytano ją, kiedy planuje rodzić dzieci i ile ich będzie, zdenerwowała się.

- Choć nadal starałam się być grzeczna. Zapytałam tylko, po co im takie informacje. Przecież to naturalne, że kobiety rodzą dzieci. A ja zawsze byłam sumiennym pracownikiem i będę nim również wtedy, gdy zajdę w ciążę i będę wychowywać dzieci - mówi Agnieszka.

Wtedy właściciel firmy i jego wspólnik się zdenerwowali.

- I zaczęli na mnie po prostu krzyczeć - jeszcze dziś nie może nadziwić się Agnieszka. - Że co ja sobie wyobrażam, po co ja przyszłam. Oni przecież prowadzą firmę, a nie przytułek dla matek.

- Oczywiście, takie pytania nie powinny paść na rozmowie kwalifikacyjnej - nie ma wątpliwości Urszula Hryszkiewicz, psycholog z Grupy Konsultacyjnej, która zajmuje się profesjonalna rekrutacją pracowników. - Jednak czasem postarajmy się zastanowić się, po co pracodawca zadaje nam to pytanie - radzi. - Spróbujemy usiąść na krześle pracodawcy i wtedy okaże się, że on w ten zawoalowany, czasem niestety grubiański sposób chce nas zapytać o naszą dostępność.

Urszula Hryszkiewicz przyznaje, że czasem nawet takich pracodawców rozumie.

- Pracodawcy boją się po prostu, że w firmie zdarzy się sytuacja, że zabraknie jakiegoś pracownika i nie będzie go kim zastąpić - mówi Urszula Hryszkiewicz.

Pracodawca potrzebuje informacji

Z taką sytuacją miała do czynienia pani Katarzyna, właścicielka dwóch sklepów.

- Dwa sklepy, czterech pracowników, w tym księgowa. Czasem jest ciężko ułożyć grafik - przyznaje. Choć czasem pomaga przypadek. - Choćby w przypadku świąt: okazało się, że dwie panie są wyznania prawosławnego, dwie katoliczkami. Nie ma wiec kłótni, kto popracuje w Wigilię, a kto w prawosławne święta - mówi pani Katarzyna.

Kłopot pojawił się parę lat temu. Najpierw jedna, potem druga, a za miesiąc trzecia pracownica oświadczyły jej: jestem w ciąży.

- Ojej! Złapałam się za głowę. Człowiek chce gratulować, cieszyć się razem z nimi. Ale z drugiej strony od razu przychodzą myśli: jak ja sobie poradzę.

Poradziła: za ladą stanęła ona, księgowa, na kilka miesięcy przyjechała też pomóc siostra pani Katarzyny. Wszystkie teraz przyznają, że to był ciężki rok.

- Gdy więc potem szukałam kandydatów do pracy, przekonała mnie jedna pani słowami: mam dwoje odchowanych dzieci - śmieje się pani Katarzyna. Ale i tak zapewnia, że sama o to nie śmiałaby zapytać.

- To są prywatne sprawy - mówi. - I pytanie o to byłoby nadużyciem.

Tym bardziej, że reguluje to prawo. Jakakolwiek dyskryminacja w zatrudnieniu, bezpośrednia lub pośrednia, w szczególności ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną (…) - jest niedopuszczalna - mówi art. 11 Kodeksu Pracy.

Zapytał mnie o poglądy polityczne

- A mnie kiedyś nie zatrudniono, bo w wyborach głosowałem nie na tę partię polityczną, co właściciel firmy - śmieje się Piotr Markowski.

Szef najpierw długo krążył wokół tematu, myśląc chyba, że Piotr da się wciągnąć do rozmowy. Potem zapytał wprost.

- No to mu wprost odpowiedziałem, choć już zorientowałem się, że odpowiedź nie przypadnie mu do gustu.

Pracy oczywiście nie dostał, ale dziś nie żałuje.

- W tamtej firmie na samodzielne myślenie nie było miejsca. A ja chcę się rozwijać - mówi Piotr.

Okazuje się, że mężczyźni czasem słyszą również pytania o swój stan cywilny, prywatne plany na przyszłość. Pracodawców ciekawi, co kupują żonie na urodziny, jak się bawią z dziećmi. A tych nieżonatych zdarza się, że pytają o orientację seksualną.

- Zatkało mnie, choć pytanie nie było zadane wprost - przyznaje Mariusz, 36-letek.

- Takie pytania to duże nadużycie - mówi Urszula Hryszkiewicz. - Nigdy nie powinny paść na rozmowie kwalifikacyjnej.

Za to tzw. pytania podchwytliwe mają czasami uzasadnienie.

Pracodawca: Ile średnio jest mrówek w mrowisku

- Mnie kiedyś zapytano, ile średnio jest mrówek w mrowisku - mówi Piotr Markowski.

Pracodawca chciał sprawdzić, jak kandydat reaguje w sytuacji niestandardowej. Chodzi nie o to, aby usłyszeć dobrą odpowiedź, bo pewnie często sam zadający nie zna odpowiedzi na tak abstrakcyjne pytanie. Pracodawca chce poznać reakcję pracownika. Czy ten odmówi w ogóle odpowiedzi na pytanie, czyli zrezygnuje, czy zacznie coś kombinować i myśleć, i jak zacznie kombinować, czy logicznie. Czy odpowiedź będzie logiczna.

Ale ja i tak bym nie przeceniała odpowiedzi na takie pytania i absolutnie nie skłaniałabym się do decydowania na podstawie takiej odpowiedzi o tym, czy dany kandydat jest dobry czy zły. Można to traktować jako informację wspomagającą, ale nigdy końcową.

Zadawanie niestandardowych pytań pokazuje też kreatywność przyszłego pracownika. Można sprawdzić jak poradzi sobie kandydat na ścieżce, którą nigdy nie szedł. Chodzi o logiczne jego rozpracowanie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny