- Żałuję oczywiście wytypowanego przez sędziów wyniku, bo w opinii 99 procent ludzi, z którym rozmawiałem, to ja wygrałem. Ale trudno, to już się stało i trzeba myśleć o przyszłości - mówi Głażewski.
Białostoczanin przegrał podczas gali w Łodzi z Jonesem Juniorem niejednogłośnie na punkty. W szóstej rundzie legenda zawodowych ringów była nawet na deskach, a mimo to Amerykanin dostał od sędziów w prezencie zwycięstwo.
- Jeszcze w ringu Jones powiedział, że jeśli mam jakieś wątpliwości co do werdyktu, to służy rewanżem. Wiem, że już są czynione w tym kierunku starania i chętnie drugi raz powalczę z nim. Chcę mu pokazać, że jestem lepszy - deklaruje Głaz.
Ma zbyt wiele do stracenia
Zdaniem Podlasianina powtórny pojedynek z Jonesem Juniorem jest jednak wątpliwy.
- Nie sądzę, aby doszło do rewanżu, bo Jones ma bardzo wiele do stracenia i praktycznie nic do zyskania. Jeśli wygra ze mną po raz drugi, tak naprawdę nic mu to nie da, w przeciwieństwie do mojego ewentualnego zwycięstwa. Jedyne, co go może skłonić do rewanżu, to jakieś ogromne pieniądze - uważa pięściarz.
Głażewski nie żałuje, że przyjął propozycję walki w zastępstwie aresztowanego Dawida K., chociaż na przygotowania miał tylko dziesięć dni.
- Gdybym tego nie zrobił, żałowałbym do końca życia. Nie bałem się wyzwania. Wiedziałem, że wstydu nie przyniosę i mam szansę na zwycięstwo. Nie udało się, ale korzyści z tej walki są ogromne - kontynuuje zawodnik.
Bokserskie środowisko odnotowało znakomitą postawę byłego mistrza Polski amatorów w barwach Hetmana Białystok. Walka odbiła się głośnym echem nie tylko w naszym kraju.
- Miałem wiadomości z USA, że tam też pokazywano moment, kiedy Amerykanin leżał na deskach i komentowano to w ten sposób, że powalił go Polak, który był po kontuzji i bardzo krótko szykował się do pojedynku - kontynuuje Głaz. - A trzeba jeszcze pamiętać, że limit wagowy był umowny i wynosił 84 kg, podczas kiedy normalnie walczę w wadze 79 kg. To spora różnica - dodaje.
Nie walczy dla bilansu
Nasz zawodnik nie żałuje, że poniósł pierwszą zawodową porażkę po 17 zwycięstwach i jego rekord ringowy nie wygląda już tak efektownie.
- Od początku kariery mówiłem, że nie walczę dla bilansu, a po to, by być coraz lepszym pięściarzem. Pojedynek z Royem Jonesem Juniorem dał mi bardzo wiele jeśli chodzi o promocję mojej osoby, ale nie tylko. On bardzo wiele potrafi i cały czas musiałem być czujny, bo czekał na kontrę, by mnie skarcić. To było znakomite doświadczenie - wylicza białostoczanin.
Zmianie uległy sportowe plany Głażewskiego, który latem miał walczyć na gali w Międzyzdrojach.
- Pojadę tam, ale już tylko rekreacyjne, z rodziną na wakacje. Zobaczę galę, ale jako kibic. A na ring powinienem wrócić pod koniec października. Prawdopodobnie będzie to w Wieliczce - kończy Głażewski.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?