O co tak naprawdę walczą rolnicy? Lista postulatów jest długa. Te podstawowe - pojawiające się na blokadach we wszystkich regionach kraju - to interwencja na rynku mleka i wieprzowiny oraz rozwiązanie problemu dzików i odszkodowań za straty przez nie spowodowane. Protestujący chcą też odwołania ministra rolnictwa. W całym kraju trwa dyskusja, czy gospodarze mają rację, czy państwo powinno im pomagać. O przedsiębiorcę - czy to dużego, czy tego, który prowadzi jednoosobową działalność - państwo się nie martwi i nie wspiera go w krytycznych momentach. Dlaczego w przypadku gospodarstw rolnych, które przecież także są przedsiębiorstwami, ma być inaczej? Ale można - i chyba nawet powinniśmy - postawić sobie jeszcze jedno pytanie. Kto na rolniczych protestach zyska? Czy będzie to np. podlaski rolnik, czy mający okazję wypromować się przywódcy?
Już przez cały miniony rok sytuacja praktycznie na wszystkich rynkach rolnych była nieciekawa. Na rynkach światowych - a więc i w Polsce spadały ceny mleka, za sprawą afrykańskiego pomoru świń, taniała trzoda chlewna. Wszystkich, a zwłaszcza sadowników, dobiło rosyjskie embargo. Natomiast podlascy rolnicy przez ostatni rok bezskutecznie walczyli o ograniczenie populacji dzików (po wystąpieniu ASF-u nie były prowadzone odstrzały i pogłowie dzików znacznie wzrosło). Jednak, aby rolnicy wyszli na drogi, potrzebny był impuls. Dał go Sławomir Izdebski, szef rolniczego OPZZ, uczeń Andrzeja Leppera, były senator, niedoszły poseł, rolnik i przedsiębiorca. Jego firma handluje zbożami oraz węglem sprowadzanym z Rosji. Zorganizował marsz gwiaździsty na Warszawę, zapowiada kolejne, grozi, że połączy siły z górnikami, co z punktu widzenia rolników sensowne nie jest, bo jeśli rząd wyda więcej pieniędzy na górników, zostanie ich mniej na spełnienie żądań rolników. Ale - jak się okazuje - to działa. Są prowadzone rozmowy, pojawiły się pierwsze rządowe propozycje.
Podlascy rolnicy przez rok - od czasu pojawienia się pierwszego przypadku ASF - zabiegają o ograniczenie nadmiernego pogłowia dzików, by zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby i chronić swoje uprawy. Ten, kto śledził poczynania naszych gospodarzy - rozmowy na szczeblu regionalnym, krajowym, wie, że było wiele zapewnień, obietnic i zero konkretów. Nie pomogły protesty pod urzędem wojewódzkim i organizowane na terenie naszego województwa blokady. Okazuje się, że wystarczył jeden marsz rolników na Warszawę, a już zaczyna się coś dziać. Rząd już jest w stanie wysupłać pieniądze na dopłaty dla producentów trzody w całym kraju i rekompensaty za kwoty mleczne kupione w ostatnim roku kwotowym oraz na odszkodowania za szkody wyrządzone przez dziki. Ale o pieniądzach na bioasekurację, które pomogłyby chronić gospodarstwa przed wirusem ASF, jakoś nie słychać. Nietrudno odnieść wrażenie, że najbardziej poszkodowane województwo podlaskie, zyska najmniej. Ministerstwo rolnictwa proponuje, by wszystkim producentom trzody chlewnej posiadających od 51 do 100 sztuk świń wypłacić po 2 tys. zł, a tym, którzy utrzymują od 101 do 200 sztuk trzody - po 1,4 tys. zł. Czy te pieniądze rozwiążą problemy gospodarstw?
Podlascy producenci trzody chlewnej podkreślają, że nie o pieniądze im chodzi.
- Nie chcemy od rządu żadnej pomocy finansowej - mówi Tadeusz Dryl, producent trzody z Czaczek Wielkich. - Walczymy o zmniejszenie pogłowia dzików, które roznoszą ASF i są dla gospodarstw trzodziarskich bardzo niebezpieczne. Chcemy, by państwo się tym zajęło, bo przecież dziki są państwowe.
Podlascy producenci o pieniądze rządu nie proszą, pomimo tego, że otrzymują za trzodę znacznie niższe ceny niż rolnicy z innych regionów Polski. A czy wypłata 1,4 tys. zł lub 2 tys. zł będzie dla producenta z Wielkopolski optymalnym rozwiązaniem. Może i w jego interesie leżałoby, żeby przeznaczyć te pieniądze na walkę z afrykańskim pomorem świń.
Są w naszym województwie rolnicy, którzy stawiają na merytoryczne rozmowy. Nie ukrywają jednak, że cieszą się, iż inni gospodarze w tym czasie protestują na drogach. Bo to mobilizuje ministra, by swoich rozmówców traktować poważnie.
Niestety, mamy rok wyborczy i osób, które chcą teraz zaistnieć, wypłynąć na rolniczych protestach, chociażby przez głoszenie populistycznych haseł, nie brakuje także i w województwie podlaskim. Widać to było chociażby na ostatnim spotkaniu rolników z ministrem rolnictwa, Markiem Sawickim.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?