Ten człowiek nawet nie potrafi uszanować rodziców własnej żony! - denerwował się na sądowym korytarzu pan Władysław.
- Co to za rodzice, którzy własną córkę zamknęli na siłę w domu?! Ona się was boi! Nie widzisz tego? - ripostował pan Marek.
I tak jest za każdym razem, gdy Marek spotyka swojego teścia. A przez ostatnich kilka miesięcy widzą się tylko w sądzie. Córka pana Władysława też nie chce utrzymywać kontaktów z rodzicami po tym, jak zrujnowali jej przyjęcie weselne, a męża oskarżyli o pobicie.
Żeby być z ukochaną, musiał ją porwać
Za kilka dni Justyna i Marek będą obchodzić trzecią rocznicę poznania się. Na początku ich znajomości wszystko układało się dobrze. Marek często odwiedzał Justynę w jej rodzinnym domu. Siadał z przyszłymi teściami do stołu. Jednak coś zaczęło się psuć na kilka tygodni przed planowanym ślubem pary.
- Zabrali mi telefon komórkowy, odłączyli dostęp do Internetu. Nie mogłam kontaktować się z Markiem - opowiadała pani Justyna.
- Teściowa od razu zapowiedziała, że po ślubie będziemy żyć tak, jak ona nam karze - tłumaczył mężczyzna.
Żeby być z ukochaną, musiał ją siłą zabrać z domu rodziców. Przyjechał w asyście policjantów. Zamieszkali razem. Justyna zerwała kontakty z rodzicami i bratem. Ślub, zaplanowany na 30 czerwca 2007 roku, trzeba było przełożyć.
- Zobaczycie, rodzice mogą coś wymyślić, by zepsuć wam uroczystość - ostrzegali znajomi pary. Młodzi postanowili, że przyjęcie zorganizują trzy tygodnie wcześniej. Rodziców Justyny nie powiadomili.
Zjawili się nieproszeni goście
Nadszedł dzień ślubu. Po uroczystości w kościele weselnicy bawili się w domu pana młodego. O godz. 22.30 niespodziewanie zjawili się rodzice dziewczyny i jej brat. Zaczęli dobijać się do drzwi. Nie spodobało się to weselnikom. Więc rzucili się z pięściami na intruzów.
Rodzice panny młodej zostali pobici. Ale początkowo nie byli w stanie powiedzieć policjantom, kto konkretnie zadawał ciosy. - Dopiero po miesiącu wskazali mnie i moją 20-letnią wtedy siostrę - tłumaczył zdenerwowany pan Marek.
Prokuratura oskarżyła Marka o zagrzewanie do walki, a jego siostrę o pobicie rodziców panny młodej.
- "Lejcie tego starego skurw...!". Tak Marek krzyczał! - opowiadał pan Władysław. Twierdzi, że chcieli złożyć córce życzenia, nie mieli złych zamiarów.
- To ciekawe! Przyjeżdżać o 22.30 z bejsbolem w ręku! - dziwiła się pani Justyna.
Sąd: Winny!
Wczoraj zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie. - Oskarżony jest winny słownego zagrzewania do walki - uznał sąd. I wymierzył Markowi karę czterech miesięcy więzienia, w zawieszeniu na trzy lata. Jego siostra dostała pięć miesięcy, też w zawiasach. Bo sąd uznał, że to ona pobiła matkę pani Justyny.
- Jestem niewinny! Nie wiem, kto pobił rodziców Justyny - po wyroku dalej przekonywał mężczyzna. - Chyba już nigdy nie dane mi będzie mieć teściów - podsumował.
Imiona bohaterów zmieniliśmy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?