Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roberto Skolmowski wypowiada umowy. Szatniarki: Inauguracja opery, a my na bruk

Anna Kopeć
Mimo obietnicy dyrektora sprzed roku, że nie będzie zwalniał pracowników, tuż przed przenosinami do nowego gmachu, pracę straci kilka pracownic szatni i portierni. Ich obowiązki przejmie zewnętrzna firma.
Mimo obietnicy dyrektora sprzed roku, że nie będzie zwalniał pracowników, tuż przed przenosinami do nowego gmachu, pracę straci kilka pracownic szatni i portierni. Ich obowiązki przejmie zewnętrzna firma. Wojciech Wojtkielewicz
Mimo obietnicy dyrektora sprzed roku, że nie będzie zwalniał pracowników, tuż przed przenosinami do nowego gmachu, pracę straci kilka pracownic szatni i portierni. Ich obowiązki przejmie zewnętrzna firma.

Od samego początku pan Skolmowski traktował nas jak kogoś gorszego i sugerował, że na Odeskiej nie będzie dla nas miejsca. Później mówił, że od czerwca mamy poszukać sobie nowej pracy - żali się jedna z szatniarek w operze, która prosi o zachowanie anonimowości. - To graniczy z cudem, bo nie mamy już 20 lat, a to jedyne nasze źródło utrzymania. Przed nami wielkie otwarcie opery, a my trafiamy na bruk.

Na stanowisku szatniarko-portierki w Operze i Filharmonii Podlaskiej pracuje sześć kobiet, wszystkie mają od 50 do 60 lat. W poniedziałek część z nich otrzymała wypowiedzenia. Mają jedno- i trzymiesięczny okres wymówienia.

- W zeszłym roku pan Skolmowski pytał ile nas jest i czym się zajmujemy. Powiedziałyśmy, że jedna z koleżanek jest na zwolnieniu chorobowym. Oznajmił, że już do pracy nie wróci - mówi pracownica. - I dotrzymał słowa.

W maju 2011 roku, na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami w urzędzie marszałkowskim, Roberto Skolmowski zapowiadał, że nie będzie zwalniał pracowników, obiecywał zatrudniać nowych ludzi. Tymczasem stanowiska osób zatrudnionych na portierni zostały rozwiązane w związku z przenosinami do nowego gmachu przy ul. Odeskiej 1.

- Nowa siedziba, a zwłaszcza otoczenie ma być otwarte dla wszystkich. W tej sytuacji konieczna też była zmiana formy ochrony gmachu. Dlatego została wynajęta wyspecjalizowana, zewnętrzna firma ochroniarska, która zapewni pracowników o najwyższych kwalifikacjach - mówi Magdalena Kleban, rzeczniczka prasowa opery. - Paniom, które wykonywały pracę portierek-szatniarek zostało zaproponowane przejście do pracy na ul. Odeską 1 i zatrudnienie w charakterze sprzątaczek. Z tej propozycji skorzystała tylko jedna, która obecnie pracuje już w nowym gmachu. Nie jest jednak powiedziane, że ta sytuacja nie ulegnie zmianie w nowym roku. Wszystko będzie zależało od tego, kto będzie korzystał z budynku przy ul. Podleśnej 2.

- Nie było takiej propozycji - odpowiada szatniarka. - Nikt z nami tego nie ustalał, dowiedziałyśmy się jedynie, że w związku z tym, że nie wyrabiamy godzin, mamy wypełniać je sprzątając budynek. Mamy świadomość, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem pracy, ale nie moralnym.

To niejedyna sytuacja kiedy pracownicy opery czują się pokrzywdzeni przez obecnego dyrektora. W sądzie toczy się proces o przywrócenie do pracy lub odszkodowanie dla Bożeny Poskrobko, która przez 19 lat zajmowała się w operze edukacją muzyczną.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny