Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reforma ubraniowa. Wojewoda ubrany w czapę przyozdobioną sokolimi piórami.

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Rynek Kościuszki około 1935 roku. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku. Panowie jeszcze w garniturach
Rynek Kościuszki około 1935 roku. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku. Panowie jeszcze w garniturach
W upalnym czerwcu 1936 roku białostoczanie zaczęli paradować po mieście w samych koszulach. Furorę tego lata robiło hasło "Precz z marynarkami!" Urzędnikom też szykowano nowe stroje. Wojewoda na uroczystości miał zakładać kontusz, a na głowę czapę przyozdobioną sokolimi piórami.

Ponoć nie szata zdobi człowieka. Ale też jakże trudno wyrwać się z okowów konwenansu. Białostoczanie szczególnie dotkliwie odczuli to w niezwykle upalnym czerwcu 1936 roku. Męczennikami upałów stali się głównie panowie. Paniom bowiem, zawsze przystało nałożyć bardziej zwiewne fatałaszki. Co jednak mogą czynić niewolnicy sztywnych kołnierzyków, krawatów, kamizelek, marynarek i całego rynsztunku, którego moda męska ani rusz zmienić nie chce?

To czego moda zmienić nie chciała, to dyktowała temperatura. Białostoczanie zaczęli paradować po mieście w samych koszulach! Upominano ich przy tym, aby pamiętali, by były one czyste. Furorę tego lata robiło hasło "Precz z marynarkami! Precz z ciasnym kołnierzykiem, wrogiem waszej szyi!" Apelowano też, aby zerwać ze zwyczajem podawania sobie ręki na powitanie, z powodu niezliczonej ilości zarazków, która znajdowała się na spoconej dłoni. Przewidywano też, że w wielu instytucjach publicznych reforma ubioru męskiego w porze letniej jest nieuchronna.

Ale jak to zwykle bywa, życie życiem, a sprawy i tak szły sobie wiadomym tokiem. Gdy więc ociekający potem urzędnicy ledwo zdążyli poluzować krawaty i zawiesili watowane marynarki na wieszakach, to pojawił się projekt uniformów, w które przyodziać chciano wojewodów. Wiosną 1937 roku pomysł był już bliski realizacji. Wojewoda na wszelkie uroczystości, a tych miał przecież bez liku, winien był przywdziać kontusz, a na głowę zasadzić futrzaną czapę przyozdobioną sokolimi piórami.

Prześmiewcy zapytywali, dlaczego tylko wojewoda ma tak pięknie wyglądać. Czyż dajmy na to minister nie powinien więc paradować w "dywdykach, altembasach, kitajkach i złotolitych pasach"? A starostowie? Im trzeba by wyfasować skromniejsze od wojewodzińskich kontusze. A cała pozostała urzędnicza rzesza? "Dla nich przecie można wykombinować stroje staropolskie, odpowiednie dla rang. Żupany skromne ze świebodzińskiego sukna, kurty proste, szlacheckie kapoty lniane czyli pudermany". W ten sposób osiągnąć można niezwykłą wygodę w życiu publicznym. Na pierwszy rzut oka widać bowiem by było, z kim ma się do czynienia. Czy kroczy przed nami jakaś zacna figura, czy nie wart naszych zabiegów urzędniczyna.

Białostocki zarząd miejski nie bacząc na ogólnokrajowe trendy zabrał się już wcześniej do mundurowania. Zaczął co prawda nie od siebie tylko od dorożkarzy. Od 1 czerwca 1936 roku mieli oni przesiadywać na koźle w sukiennych, ciemnogranatowych płaszczach, ozdobionych dwoma rzędami metalowych guzików. Na zacnych dorożkarskich głowach miały być granatowe "maciejówki". Na ich otoku miały być przymocowane metalowe numery rejestracyjne. Tym, którzy nie zastosowaliby się do tego przepisu groziła grzywna o niebagatelnej wysokości 200 zł., albo dwa tygodnie aresztu. W tym samym rozporządzeniu magistrat zabronił przewożenia dorożkami, "chorych, trumien, mebli itp." Co mogło być podobnego do chorego? Strach pomyśleć.

W dorożkarski światku zawrzało. Zewsząd podniosły się głosy, że to zamach na dorożkarstwo, że przecież nikt nie wytrzyma spełnienia takich warunków. Sekcja Posiadaczy Dorożek zarejestrowana przy białostockim Stowarzyszeniu Mieszkańców Przedmieść wystosowała więc prośbę do prezydenta. Wnioskowano w niej o odstąpienie bądź choćby o odroczenie terminów wprowadzenia tych nowości. Wiadomo przecież, że przewiezienie takiej trumny, bądź szafy to zawsze extra kurs w porównaniu z banalnym wożeniem pasażerów. A tu jeszcze na domiar złego te płaszcze i dwa razy do roku organizowane przeglądy dorożek najczęściej kończące się mandatami, albo nakazami remontów.
Dorożkarze droczyli się z magistrackimi urzędnikami, póki co nie ubranym w zgrzebne staropolskie kurty, a tu tymczasem pojawiła się niezwykłą konkurencja. Wiosną 1937 roku na ulice Białegostoku wyjechała pierwsza dorożka - motocykl. Pasażer mógł jechać wyłącznie w koszu doczepionym do motocykla. Magistrat jakoś nic nie wspominał o strojach obowiązujących moto-dorożkarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny