Ratujcie Kacpra

Każdy może pomóc

Każdy może pomóc

Fundacja Nasze Dzieci przy Kl. Onk. W IP-CZD, Bank PKO S. A. Oddz. Warszawa, 76 1240 1109 1111 0010 1163 7630
koniecznie z dopiskiem: "dla Kacpra Stankiewicza"

Jedyne wyjście: operacja w Berlinie, bo Polacy nie chcą się podjąć zabiegu. Potrzeba 100 tysięcy złotych.

Stankiewiczowie nie mają takich pieniędzy. Adam haruje w tartaku, Justyna zrezygnowała z pracy, by zająć się Kacprem. To ich pierwsze dziecko. Nie poddali się. Zaczęli walczyć o synka.

- Sami zrobiliśmy ulotki z informacją o Kacperku. Roznosiliśmy je, gdzie się dało. Na pocztę, do sklepów, szkół, banków... - wymienia Adam. Przyjmuje nas w wynajmowanym, niewielkim pokoju. To cały ich świat - łóżko, kącik do spania i zabawy dla Kacpra. Obok maleńka kuchenka. Wszystko w domu w centrum Sztabina.

Mogło się przytrafić każdemu

Dziś Kacper ma roczek. Ciemnoczerwona narośl na jego twarzy to naczyniak jamisty, rodzaj niezłośliwego nowotworu. Rzadka choroba. Sąsiedzi jej nie znali. - Pamiętam, poszłam do urzędu. Któraś z kobiet powiedziała: Takie dziecko trzeba trzymać w domu! Wie pani, co wtedy czułam? - wspomina Justyna.

Teraz jest lepiej. Nikt nie wytyka palcami Kacpra. Wszyscy wiedzą, że to poważna choroba. Ludzie zaczęli pomagać. Ruszyła wielka zbiórka pieniędzy.

- Gdy usłyszeliśmy o chorobie Kacpra, od razu wiedzieliśmy, że pomożemy. Uczniowie cały czas mają nowe pomysły, jak zbierać pieniądze - tłumaczy Grzegorz Waluk, dyrektor Szkoły Podstawowej w Suchowoli.

Przyłączyli się radni z Dąbrowy Białostockiej. - To mogło się przytrafić każdej rodzinie. Ludzie dają ostatni grosz - mówi Antoni Hrymkiewicz, przewodniczący rady.

- Zebraliśmy ponad jedenaście tysięcy złotych - cieszy się ks. Ryszard Kojta, proboszcz parafii w Zwierzyńcu Wielkim. Tutaj są raptem 132 domy. Niemal każdy mieszkaniec dał datek.

Wiadomość szybko wydostała się poza Sztabin. O Kacprze słyszeli już w Oświęcimiu, Poznaniu, Łodzi. Pieniądze płyną, ale nadal jest ich za mało, może ze 20 tysięcy złotych. To jedna piąta kosztów. Bo chłopczyk musi przejść przynajmniej kilka skomplikowanych zabiegów. Liczy się też czas.

Rodzice boją się, że Kacper straci wzrok. Krzywo rosną ząbki. Miały pomóc chemioterapie w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. - Pomogła ósma, na tyle, że guz nie rośnie - mówi Justyna.

W lutym rodzice jadą do Gdańska, gdzie lekarze współpracują z kliniką w Berlinie. Niemieccy specjaliści twierdzą, że mogą pomóc Kacprowi. - Bardzo na to liczymy. Bo tu traktują naszego synka jak interesujący przypadek medyczny, a nie jak dziecko, któremu trzeba pomóc - żalą się Stankiewiczowie. W Polsce nikt nie potrafi pomóc. We Wrocławiu operują naczyniaki, ale tylko kilkucentymetrowe.

A Kacper da radę

- To taki mały chytrusek i zgrywus. Często nas nabiera. Na przykład siada w kątku i nagle z tak wielkim żalem zaczyna zanosić się płaczem. Gdy tylko żona podbiega do niego, Kacper zaczyna się śmiać do rozpuku - opowiada tata.

- Po prostu cały czas chce, byśmy zwracali na niego uwagę. Musi być w centrum zainteresowania - śmieje się mama. - Tyle już przeszedł. Ale jest silny. Da radę. Damy...