Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patrol ekologiczny

Jola Sierocka [email protected] tel. 85 748 95 62
Duże miasta w Polsce od dawna mają patrole ekologiczne. W Białymstoku też taki istnieje.W jego skład wchodzi czterech strażników miejskich. Będzie ich więcej, ale i obowiązków przybędzie.

Do tej pory najwięcej interwencji miało miejsce w przypadkach zabłąkanych
dzikich zwierząt. Były lisy, kuna, nietoperz, młody dzik, sarny, węże i łosie.
Strażnicy zostali przeszkoleni do tej nietypowej służby w warszawskim
zoo. Doskonale wiedzą, co robić przy spotkaniu i odławianiu dzikich zwierząt.

Zawsze towarzyszą im lekarze weterynarii z lecznicy MED-VET, z którą
została podpisana umowa na usługi pogotowia. Weterynarze udzielają
pomocy tylko na wezwanie straży lub policji. Osoby, które zadzwonią prywatnie,
będą obsłużone jak zwykli klienci lecznicy - czyli odpłatnie.
Do zadań patrolu wkrótce należeć będzie również usuwanie złamanych,
powalonych w mieście drzew.

Ma to odciążyć straż pożarną, która do tej pory zajmowała się takimi
sprawami. Rzadziej zdarzają się interwencje w sprawie psów czy kotów. Nie wszyscy
wiedzą, że patrol ekologiczny można zawiadomić wtedy, gdy wiemy
o znęcaniu się nad zwierzętami. I w ten sposób ukrócić ich cierpienie
oraz doprowadzić do ukarania okrutnego właściciela.
Wczoraj, około godziny 22.15, zawiadomiono straż o znalezieniu
na śmietniku przy ulicy Pogodnej 7 trzech małych, ślepych jeszcze kociaków.

Funkcjonariusze zastali tam ludzi, którzy znaleźli kotki. Niestety, nikt nie
widział osoby, która wymyśliła taki sposób pozbycia się maluchów - skazując
je na śmierć w męczarniach. Powiadomiono lekarza weterynarii
i przewieziono je do lecznicy. Inna interwencja, na Jaroszówce,
była bardzo nietypowa i wzbudziła duże zainteresowanie mieszkańców.
Na jednej z posesji duży pies w typie amstaffa zaklinował głowę
w otworze ogrodzenia.

Był to pies bezpański, jak mówią okoliczni mieszkańcy, od około pół
roku błąkał się po okolicy z kilkoma innymi i najwyraźniej przewodził
w tym stadzie. Był młody, około trzyletni, wyglądał na zadbanego,
na pewno miał kiedyś opiekuna. Jak utknął w pułapce? Wersji było
kilka.Mówiono, że uciekał przed psami, które go pogryzły. Prawda jest taka,
że sam włożył głowę w otwór, ponieważ za płotem była suczka z cieczką.
Pozostałe psy rzeczywiście bardzo dotkliwie go pogryzły. A on, szarpiąc
się, coraz bardziej kaleczył sobie głowę, która w efekcie, opuchnięta, nie
miała szansy na uwolnienie.

Strażnicy, którzy przyjechali na miejsce z lekarzem weterynarii,
nie mieli łatwego zadania. Pies należał do groźnych, ponadto był bardzo
przestraszony i obolały.Mógł być agresywny, dlatego podano mu środek
nasenny i wtedy można było go oswobodzić. Posmarowaną olejem
opuchniętą głowę udało się wyjąć z otworu. Pies został zabrany na obserwację.
Podano mu leki przeciwkrwotoczne i przeciwwstrząsowe. Okryty kocami,
po czterech godzinach zaczął się wybudzać i robił dobre wrażenie,
ale niestety, w ciągu kilku kolejnych godzin zdechł.

Jego obrażenia były bardzo poważne. Jak opisuje lekarka, najbardziej
pogryziony był w okolicach jąder i podbrzusza.

Inny pies z tego zdarzenia, złapany pojechał do schroniska. Reszta
niestety uciekła. Prawdopodobnie wróciła potem w to samo miejsce,
do suki z cieczką.

Ta historia potwierdza potrzebę sterylizacji i kastracji bezpańskich
zwierząt. Taka wataha błąkających się psów może być niebezpieczna dla ludzi i innych zwierząt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny