Bilet, który miał zapewnić punktualny przyjazd do Warszawy
(fot. Magda)
Internautka dziś rano miała zdawać ważny egzamin w Warszawie.
- Jestem zaoczną studentką dojeżdżającą do szkoły do Warszawy - napisała Magda. - Jestem zmuszona, gdyż w Białymstoku nie ma interesującego mnie kierunku.
Pogodzona z faktami, ale i przezorna pani Magda wsiadła dziś rano do pociągu relacji Białystok - Zakopane.
- Pociąg wyruszył punktualnie ze stacji Białystok, jednak w Szepietowie się zatrzymał... - kontynuuje swoją opowieść.
- Zarówno ja, jak i inni pasażerowie myśleli, że za chwilę ruszymy dalej, jednak tak się nie stało... czekaliśmy 10 minut.... 30minut... 40 minut.... nikt nas nie informował co się stało i dlaczego tkwimy w miejscu... przez megafon pani coś mamrotała, ale siedząc w pociągu nie bardzo było słychać - opowiada studentka.
- Po godzinie łaskawie zawitał konduktor z uśmiechniętą miną i oznajmił, że zerwała się trakcja i stąd ten postój, podkreślił, że to " nie z ich winy" i powiedział, że za 10 minut powinniśmy ruszyć dalej... - relacjonuje przebieg podróży na egzamin. - 10 minut trwało prawie godzinę i ze 130-minutowym opóźnieniem ruszyliśmy dalej.
Łatwo sobie wyobrazić, jakie nastroje panowały w bądź co bądź pośpiesznym pociągu.
- Ludzie byli bardzo zdenerwowani, gdyż każdy się gdzieś śpieszył, głównie studenci na egzaminy - opowiada Magda. - Postojów było chyba jeszcze pięć - krótszych od tamtego, ale równie denerwujących.
Ale kolej umiała załagodzić złość i żal z powodu spóźnienia.
- PKP łaskawie dało nam kawę lub herbatę w ramach opóźnienia - informuje pani Magda.
Awaria awarią, ale dlaczego nikt nie pomógł psażerom
Pani Magda zapewnia, że przewidziała możliwość opóźnienia pociągu i rozsądnie zaplanowała podróż.
- Specjalnie wyjechałam wcześniej z Białegostoku z 1,5 godz. zapasem, żeby zdążyć - opisuje swoją sytuację. Ale to był zbyt mały zapas.
- Dzięki tej sytuacji spóźniłam się na egzamin i go nie mogłam pisać - żali się nam zaoczna studentka. - Nikogo na uczelni nie będzie to obchodziło i muszę pisać w innym terminie, znów kupować bilet i jechać z nadzieją, że się tym razem nie spóźnię.
Nie podoba się jej też postawa załogi pociągu i podejmowane przez przewoźnika decyzje.
- Konduktor zjawia się po godzinie i z uśmiechnięta twarzą pyta jak upływa czas i próbuje obrócić wszystko w żart - przypomina Magda. - To totalne olewanie ludzi. - Rozumiem, że opóźnienie to nie ich wina - no cóź pogoda, trakcja się zerwała (choć jest tak stara, to powinni ją wymienić), ale wg mnie powinni podstawić zastępcze autobusy, a nie kazać ludziom czekać dwie godziny!
- Żałosne, że w XXI wieku 184 km pokonuje się w 5,5 godziny! - skarży się Internautka. - Gdyby od razu poinformowali nas co się stało, zadzwoniłabym po męża i by po mnie przyjechał do Szepietowa i na pewno zdążyłabym na egzamin!
Pani Magda z tej podróży wyciągnęła wnioski.
- Wiem jedno nie będę już jeździła PKP, na szczęście są jeszcze prywatni przewoźnicy!
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?