- To wygląda jak gra na zwłokę - mówi docent Hirnle, ofiara tej prowokacji. On sam usłyszał już trzy wyroki.
Proces wczoraj po raz kolejny spadł z wokandy.
- Data została zmieniona na wniosek oskarżonego Wojciecha S. i jego obrońcy. Jako powód wskazano kolizję terminów z rozprawą w sądzie pracy - informuje sędzia Joanna Toczydłowska z biura prasowego Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Wojciech S. chce bowiem wrócić do białostockiego szpitala klinicznym. Dziś tą sprawą zajmie się sąd pracy. - Doktor S. został zwolniony, bo straciłem zaufanie do tego pracownika - mówi Bogusław Poniatowski, dyrektor szpitala.
O Wojciechu S., dawnym podwładnym Tomasza Hirnlego, zrobiło się głośno w 2005 roku. To on namówił ludzi z warszawskiego półświatka, aby wrobili docenta. W przygotowaniu łapówki kontrolowanej brali też udział białostoccy policjanci.
Kierownik kliniki kardiochirurgii Tomasz Hirnle został oskarżony o przyjęcie 5 tys. zł łapówki. Jego proces trwał blisko pięć lat. Zapadły trzy wyroki. Dwa razy sąd rejonowy uznał go winnym przyjęcia pieniędzy. Jednak na początku lutego sąd okręgowy stwierdził: docent jest niewinny.
Prokuratura zajęła się uczestnikami afery łapówkarskiej. W 2008 roku powinien rozpocząć się ich proces. W sumie siedem osób zostało oskarżonych o niezgodne z prawem przygotowanie prowokacji wobec kardiochirurga. Jednak od półtora roku sprawa nie może ruszyć z miejsca. Ciągle pojawiały się przeszkody. A to choroba jednego z oskarżonych, a to inne procesy doktora Wojciecha S.
- To wygląda jak gra na zwłokę. Może ktoś zapomni, może ktoś odpuści. Myślę jednak, że cierpliwość sądu też ma swoje granice. I ten proces w końcu ruszy - mówi docent Tomasz Hirnle, który w tej sprawie jest poszkodowanym.
- Doktor S. robi wszystko, żeby rozmydlić sprawę. Stara się udowodnić, że to inni są winni, tylko nie on. Mnie też pozwał o naruszenie dóbr osobistych - dodaje Marek Skiba, anestezjolog w szpitalu klinicznym.
I przypomina, że to Wojciech S. w 2007 roku doniósł na białostockich anestezjologów. Opowiedział dziennikarzom "Gazety Polskiej", że nasi lekarze uśmiercają pacjentów, by pobrać od nich organy do przeszczepów.
Te informacje nie potwierdziły się. Doktor S usłyszał zarzut m.in. kłamliwego oskarżenia lekarzy, ale ostatecznie sprawa została umorzona. Jednak doniesienia "Gazety Polskiej" spowodowały zastój w transplantologii. Przez pół roku nie wykonano w Białymstoku żadnego przeszczepu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?