MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pronar Narew otworzył lotnisko

Maryla Pawlak-Żalikowska
Na otwarciu lądowisk Pronaru Narew jeden za drugim lądowało kilka samolotów i śmigłowców z gośćmi. Teraz to ma być tu biznesowa norma.
Na otwarciu lądowisk Pronaru Narew jeden za drugim lądowało kilka samolotów i śmigłowców z gośćmi. Teraz to ma być tu biznesowa norma. Wojciech Wojtkielewicz
Zamiast cztery godziny jechać do Warszawy i tam wsiadać do samolotu np. do Monachium, Sergiusz Martyniuk, prezes Pronaru Narew, wychodzi z gabinetu, wsiada do płatowca na nowym lotnisku firmy i za 3,5 godziny jest w Niemczech. Przedsiębiorca zapewnia, że to nie fanaberia, tylko znak czasów w ekonomii

To możliwe dzięki lądowisku i dla helikopterów, i dla samolotów, które tydzień temu oficjalnie zostało otwarte w siedzibie firmy. - Dla Białegostoku i regionu to taki prztyczek w nos - pół żartem pół serio komentował ten fakt obecny na uroczystości Jerzy Leszczyński, marszałek województwa. - Bo stolica województwa ma już trawiaste lotnisko, ale jednak nie w takim stanie, jak to.

- To, zapewniam państwa, jest w bardzo wysokim standardzie - gratulował Sergiuszowi Martyniukowi w imieniu Aeroklubu Warszawskiego generał Gromosław Czempiński, którego samolot wylądował w trakcie imprezy, dołączając do stojących na placu obok hangaru śmigłowców innych gości.

A byli wśród niech nie tylko przedstawiciele różnych organizacji, mediów, duchowieństwa czy samorządu lokalnego, ale także policji, wojska, straży pożarnej, służb leśnych. Nie bez powodu - obiekt Pronaru ma służyć także ich potrzebom.

To nie szpan, tylko narzędzie pracy

Sam prezes Martyniuk podkreślał, że w tej uroczystości chodzi o coś zdecydowanie więcej niż o pochwalenie się lotniskiem czy hangarem: - To są przede wszystkim narzędzia do wykonywania zadań biznesowych.

Przedsiębiorca, jeden z największych w regionie, zatrudniający ponad 2 tysiące osób, przekonywał, jak ważnym elementem konkurencji w gospodarce jest szybka komunikacja polegająca nie tylko na łączności internetowej czy telefonicznej, ale też na bezpośrednim kontakcie, możliwości spotkania się z partnerem biznesowym oko w oko. Mówił, że trzeba uścisnąć kontrahentowi rękę i w ciągu godziny wrócić do firmy, na stanowisko pracy.

Do tego są potrzebne latające środki lokomocji.

- Dziś to ekonomika jest orężem walki - argumentował prezes Martyniuk, zwracając uwagę, że końcowym efektem tej „walki” są miejsca pracy w regionie. Takie, które spowodują, że mieszkańcy województwa nie będą z niego uciekać w poszukiwaniu zatrudnienia za granicą.

Obecnie w skrzydlatej flocie Pronaru są dwa śmigłowce i jeden dwusilnikowy płatowiec. Prezes zapowiedział, że wkrótce dołączy do nich jeszcze jeden większy samolot. Ale na pytanie, kiedy będzie na tej liście samolot odrzutowy, tylko się roześmiał: - No nie, jeszcze nie. Choć to „tylko” kwestia kasy. Mniej więcej 15 milionów. Ale nie złotych, tylko euro. Gdyby złotych, to kto wie...

Warto przy tym dodać, że decyzje o utworzeniu lądowisk zapadły w ubiegłym roku. Już latem 2015 roku miały gdzie siadać helikoptery, a po rozwinięciu jesienią pomysłu na samoloty, trawiaste lotnisko na terenach przylegających do zakładu nr 2 w Narwi zaczęło działać w pierwszym kwartale tego roku.

W piątek zostało to oficjalnie zaprezentowane gościom z regionu i kraju.

Nie tylko to - również potężne Centrum Badawczo-Rozwojowe firmy, która eksportuje 80 procent swoich wyrobów (od felg poczynając, przez maszyny rolnicze, po wysoko wyspecjalizowany sprzęt komunalny) do ponad 60 krajów obu Ameryk, do Afryki, Nowej Zelandii, Europy czy Japonii.

Supermaszyny nie mają kaca

W prototypowni CBR stał akurat model maszyny do spawania bez prądu, tylko metodą tarczową czy kosiarka o rozpiętości 9 metrów, robiona na potrzeby Amerykanów.

W kolejnych komorach można tu sprawdzać np. wytrzymałość maszyn w temperaturach o rozpiętości do 110 stopni Celsjusza, odporność kabin ciągników na zgniatanie czy wielkość udźwigu ładowacza.

- Żeby być pewnym, że zaczep nie pęknie, sprawdza się go w ciągu 2 milionów cykli - objaśniał Sergiusz Martyniuk. I podkreślał, że możliwości badawcze Pronaru wykorzystują teraz też Czesi czy Niemcy.

Chwaląc umiejętności swoich inżynierów, prezes pokazywał gościom uroczystości otwarcia lotniska potężne, pracujące na hydrosilnikach maszyny np. do produkcji felg. I zwracał uwagę, że jest to nie tylko gwarancja jakości, ale także sposób na ochronę sekretów technologicznych firmy.

W pewnym momencie piątkowego spotkania Sergiusz Martyniuk argumentował, że nasza gospodarka potrzebuje innowacji, ale małe firmy nie są w stanie ich przeprowadzać.

- Im tylko wystarcza na życie - argumentował prezes i przekonywał, że tylko wielkie przedsiębiorstwa mogą wyprzedzić konkurencję stawiając na badania, które - nie da się ukryć - są bardzo kosztowne.

Przykładem innowacyjnej maszyny pracującej w Pronarze jest np. supernowoczesna wycinarka japońskiej firmy Mazak.

- Kosztuje ok. 4 mln euro - opowiadał przedsiębiorca. - Jest niesamowicie precyzyjna. Zastępuje pracę 20 ludzi i… nigdy nie ma kaca - żartował Sergiusz Martyniuk.

Wszystko można zrobić, trzeba tylko chcieć

Na pytanie, co spowodowało, że zarząd Pronaru podjął decyzję o budowie lądowisk (bo formalnie taki jest status lotniczych obiektów przy firmie w Narwi) prezes Martyniuk odpowiada z właściwą sobie swadą: - Wystarczyło, że kilka razy przejechałem się do Warszawy. Cztery godziny dojeżdżam do stolicy, a potem jeszcze jak dziad przez dwie godziny stoję na lotnisku! Bez sensu. Prosta ekonomika była argumentem za budową własnych lądowisk.

Przedsiębiorca przekonuje, że przeprowadzenie takiej inwestycji nie było szczególnie skomplikowane.

- Wszystko jest możliwe do załatwienia, tylko trzeba bardzo chcieć i mieć warunki - mówił nam z przekonaniem. - Oczywiście nie można budować na cudzej ziemi, ani kupować samolotów bez pieniędzy. Ziemia pod lądowisko samolotów była, jest i będzie nasza... Więc zbudowaliśmy. A pieniądze?.. Nie powiem, ile ich było trzeba, bo ludzie biznesu nie rozmawiają publicznie o pieniądzach - ucina dalsze pytania. Wyjaśnia jednak, że - wbrew często upowszechnianym przez media opiniom - fakt przygranicznego położenia firmy nie był problemem: - Proszę posłuchać, latam śmigłowcem do Narewki, to strefa przygraniczna. Mój pilot zgłasza, że będę tam lądował o tej i o tej godzinie. I lecę. Siadam, załatwiam sprawy i tyle. Wszystko da się zrobić - zapewnia.

Na uroczystości otwarcia lotniska byli przedstawiciele kilku polskich aeroklubów i wysocy rangą wojskowi. W tym wspomniany już generał Gromosław Czempiński. Sergiusz Martyniuk z uśmiechem komentował ten fakt, że ma już przecież swój wiek, a jego znajomość z takimi właśnie ludźmi bierze się z ciągot do techniki.

- Chciałem kiedyś być pilotem - przyznaje. Dodaje jednak, że z różnych względów nie złożyło się, żeby zrobił licencję. Niemniej zamiłowanie pozostało. I uwielbia latać. Ma pilotów śmigłowców i samolotu zatrudnionych na etatach w firmie.

- Dostają pobory, mają tu swoje mieszkania. A jeśli pogoda jest nielotna, to jadą samochodem i przywożą nam klientów z lotniska w Warszawie - opowiada.

Warto dodać, że Pronar - co prezes Martyniuk podkreśla z dumą - jest też najstarszą firmą paliwową w województwie. I ma też koncesję na paliwo lotnicze.

- Do nas ludzie lecą. Tankujemy ich na paragon i odlatują - mówi Sergiusz Martyniuk.

Biznes bierze stery w swoje ręce

W województwie podlaskim, jak wiadomo, nie ma lotniska regionalnego. Oba obiekty - w Białymstoku i Suwałkach - o statusie lotnisk, zarejestrowane w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, nie mają znaczenia dla ruchu czy to turystycznego, czy biznesowego. Na 12 lądowisk zarejestrowanych w regionie mamy sześć, które nie są w dyspozycji szpitali. W Turośni jest samolotowe, zarządzane przez Towarzystwo Lotnicze Białystok, a w Szepietowie - lądowisko śmigłowcowe Agencji Rezerw Materiałowych, Składnica w Szepietowie.

To pierwsze zostało wpisane do rejestru w 2010 roku, drugie - dwa lata później. Są jeszcze dwa lądowiska samolotowe należące do osób prywatnych: w Lewickich (od 2012 r.) i w Hajnówce Czyżach (od 2015 r.).

Teraz doszły jeszcze dwa lądowiska, śmigłowcowe i samolotowe - właśnie te otwarte w miniony piątek w Narwi.

Potrzeba „uskrzydlenia” podlaskiego biznesu jest dostrzegana w regionie coraz mocniej.

- Przykładowo ja mam jeden z zakładów w Świnoujściu - mówi Henryk Owsiejew, właściciel i przewodniczący rady nadzorczej suwalskiego giganta o europejskiej renomie firmy Malow. - Samochodem jedzie się tam 11 godzin, a pociągiem cała dobę. Potrzeba połączenia lotniczego jest więc oczywista.

- Jakikolwiek wyjazd na Zachód, gdy trzeba tam nie tylko szybko dotrzeć, ale też najszybciej jak się da wrócić do firmy, to kolejny argument - dodaje przedsiębiorca. - Konkurencja, tempo życia, zapadania decyzji narzucają konieczność poszukiwania sprawnej komunikacji.

- Jak zostanie zakończona budowa naszego lotniska w Suwałkach - nawiązuje do planowanej inwestycji lokalnego samorządu Henryk Owsiejew - to planujemy stworzyć konsorcjum kilku firm, które kupią czy wynajmą samolot, zatrudnią pilota, który będzie obsługiwał nasz suwalski biznes. Tu jest kilka firm powiązanych tą samą potrzebą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny