MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Robert Ciborowski: Dziś nie uczymy elity

Z prof. Robertem Ciborowskim, ekonomistą i prorektorem Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Marta Gawina
Absolwentów uczelni wyższych jest dużo, a rynek pracy jest ograniczony. W tej sytuacji nawet zrobienie kilku fakultetów - czy nawet stopni naukowych! - nie zawsze pomaga - mówi prof. Robert Ciborowski.
Absolwentów uczelni wyższych jest dużo, a rynek pracy jest ograniczony. W tej sytuacji nawet zrobienie kilku fakultetów - czy nawet stopni naukowych! - nie zawsze pomaga - mówi prof. Robert Ciborowski.
Absolwentów uczelni wyższych jest dużo, a rynek pracy jest ograniczony. W tej sytuacji nawet zrobienie kilku fakultetów - czy nawet stopni naukowych! - nie zawsze pomaga - mówi prof. Robert Ciborowski.

Kurier Poranny: Czy studia są dla wszystkich? Pytam trochę przekornie, bo prawie wszyscy idą na studia.

Prof. Robert Ciborowski: W tej chwili faktycznie tak to wygląda, choć u podstaw szkolnictwa wyższego powinno leżeć założenie, że studia są dla wybranych. Ci, którzy je kończą, powinni stanowić elitę społeczną, gospodarczą, czy polityczną. Studia powinny być skierowane do osób, które spełniają określone wymagania dotyczące posiadanej wiedzy i chęci jej poszerzania.

Wszyscy wiemy, że tak nie jest.

- Oczywiście. Mamy teraz taką sytuację, że uczelni, kierunków studiów jest dużo i ogromna większość absolwentów szkół średnich decyduje się na studiowanie. Chociaż wydaje się, że ten odsetek powinien być zdecydowanie mniejszy.

n Taki stan rzeczy to zasługa także szkół wyższych. To one robią dodatkowe rekrutacje. Dają szansę na dzienne studia także maturzystom, którzy za kilka tygodni będą zdawać poprawkę z egzaminu dojrzałości.

- To wynika z tego, że uczelnie żyją z liczby studentów. Jest to bardzo istotny element w kwestii otrzymywania pieniędzy na funkcjonowanie szkół wyższych. Pracownicy naukowi są uzależnieni od liczby godzin dydaktycznych przepracowanych ze studentami. To oznacza, że im więcej jest studiujących, tym lepiej dla uczelni.

I dochodzimy do absurdu. Przecież nie powinna być ważna liczba studentów, a ich jakość.

- Zgadzam się. Przypominam sobie czasy, gdy liczba studentów była zdecydowanie mniejsza, a pracownicy uczelni mogli więcej czasu poświęcać na działalność naukową i dydaktyczną. Dzisiaj liczba studentów to sprawa kluczowa, a uczelnie muszą się to tego dostosowywać.

Kiedy kończyłam szkołę średnią, na studia szli wszyscy, nawet uczniowie, którzy z wielkimi problemami przechodzili z klasy do klasy. Taka tendencja trwa nadal. Dlaczego studia ciągle wydają się koniecznością? Chodzi o status społeczny?

- Faktycznie dziś idzie się na studia, kiedyś zdawało się na studia. Tutaj możemy mówić o pewnym błędzie w strukturze szkolnictwa średniego i wyższego w Polsce. Likwidacja szkół zawodowych, techników, etc., gdzie młodzi ludzie mogli spokojnie nauczyć się zawodu, iść na rynek pracy, spowodowała, że w wielu przypadkach idą na studia, bo to jedyna alternatywa. Zdecydowana większość młodzieży uczy się w liceach ogólnokształcących czy profilowanych. Co po takiej szkole można robić? Tylko studiować. Kierunek edukacyjny został więc wyznaczony.

Doszło do tego, że studia i tytuł magistra przestały być gwarancją pracy.

- Dokładnie. Jeśli tak duża liczba osób idzie na studia, to nie oczekujmy tego, że będą one gwarantowały zatrudnienie. Rynku się nie oszuka - większa podaż zmniejsza ceny (stąd bardzo niskie płace absolwentów studiów) oraz tworzy nadwyżkę w stosunku do popytu na pracę (stąd nie każdy znajduje pracę). Ci, którzy nie idą na studia i uczą się konkretnego zawodu w szkole średniej mają łatwiej (znów działa rynek - rzadkość tworzy lepsze warunki płacowe i zatrudnieniowe). Konkurencja na rynku jest mniejsza. Absolwentów uczelni wyższych jest dużo, a rynek pracy jest ograniczony. W tej sytuacji nawet zrobienie kilku fakultetów - czy nawet stopni naukowych! - nie zawsze pomaga. Jest to również wynik zbyt dużego przeregulowania systemu nauki i edukacji. Mają być spełniane założenia i cele polityki państwa, a nie zwraca się uwagi na dostosowanie oferty edukacyjnej do zainteresowań młodych ludzi.

Czy w takim razie można zmienić tę sytuację?

- To musi być działanie zmieniające system edukacji i nauki w ten sposób, by nie zależał od liczby studentów, tylko tworzył warunki lepszej jakościowo pracy naukowców, a to przełoży się na stan poziomu kształcenia. Ten z kolei będzie wyższy przy mniejszej liczbie studiujących. Pamiętajmy też, że przy przyjmowaniu kandydatów do szkół wyższych powinna istnieć większa selekcja.

Powinny wrócić egzaminy na studia?

- Bezwzględnie. To nie jest tylko kwestia selekcji. Dzięki egzaminom młody człowiek, który kończy szkołę średnią, bardziej precyzyjnie układa sobie w głowie, co chce w życiu robić. Wymaga się od niego dodatkowego nakładu pracy, nauki, co powoduje, że jego wybory są bardziej racjonalne i przemyślane. Natomiast teraz na maturze wybiera sobie jeden przedmiot, który pozwala mu iść na 15 kierunków. I takiemu maturzyście jest często obojętne, na które studia się dostanie.

Z drugiej strony pojawiają się opinie, i to wśród osób związanych ze szkolnictwem wyższym, że uczelnie nie przystają do obecnej rzeczywistości, są oderwane od potrzeb rynku pracy, nie uczą praktycznych umiejętności.

- Bo uczelnie nie są od uczenia praktycznych umiejętności, tylko udostępniania szerokiej wiedzy w danej dziedzinie. Takie opinie to w pewnym stopniu zrzucanie odpowiedzialności za to, że mamy wysokie bezrobocie wśród młodych ludzi właśnie na uczelnie. To, że nie ma pracy wynika z zupełnie innych czynników: funkcjonowania gospodarki, kosztów pracy, regulacji, warunków prowadzenia przedsiębiorstw itd. Uczelnie wyższe nie mogą i nie powinny na bieżąco reagować na wszystkie bodźce otoczenia. Jak to kiedyś ładnie powiedział jeden z doktorów honoris causa naszego Uniwersytetu: uczelnie to "instytucje długiego trwania". Ich celem jest przekazanie studentom pewnego kanonu wiedzy z danej dyscypliny. Tak działamy na całym świecie, od setek lat. Podam ciekawy przykład: na jednej z europejskich uczelni, na kierunku ekonomicznym studenci mają wykład z literatury. Jakież to niepraktyczne, prawda? Lepiej nauczyć go np. obróbki skrawaniem. Tylko, że znajomość literatury to umiejętność wypowiadania się, dyskutowania, kreatywności, wyobraźni i wielu innych cech niezbędnych wykształconemu człowiekowi. I od tego są studia. Mają przekazywać wiedzę i nauczyć z niej korzystać. Powinny dać umiejętności komunikowania się, rozwiązywania problemów, a nie posiadania konkretnych, praktycznych zdolności. Dlatego też programy studiów muszą obejmować fundamentalny kanon wiedzy danej dyscypliny i pozwalać studentom na jego dogłębne poznanie. Jeżeli absolwent po studiach będzie potrzebował wiedzy praktycznej, to zapewniam, że szybko ją nabędzie. Obsługi kasy fiskalnej nauczymy się w jeden dzień, ale jak funkcjonuje polityka fiskalna i co z tego wynika, to już temat na znacznie dłuższe studiowanie

W tej chwili wszyscy humaniści poczuli się wyjątkowo. W ostatnich latach łatwego życia nie mają. Ciągle słyszą, że rynek pracy ich nie potrzebuje.

- Możemy ich pocieszyć jeszcze bardziej. Czytałem ostatnimi czasy w amerykańskiej prasie, że na rynku pracy mają za dużo absolwentów nauk ścisłych i inżynieryjnych. Wiedząc, że rynki europejskie reagują na tendencje amerykańskie z kilkuletnim opóźnieniem, można zaryzykować twierdzenie, że niedługo wrócą dobre czasy dla humanistów. Tak już w historii się działo, np. lata 70. Gospodarki rozwijają się sinusoidalnie i dlatego przychodzą lepsze lub gorsze czasy w różnych obszarach. Dlatego też żadnych tendencji nie można tworzyć sztucznie i zbyt szczegółowo planować przyszłości. Zostawmy jak najwięcej decyzji w głowach i działaniach ludzi.

Może dlatego tak się dzieje, że my zawsze przesadzamy w którąś stronę?

- Oczywiście, że tak. Na tym polega planowanie, które często stoi w sprzeczności z przyszłością. Jak powiedział Niels Bohr: Najtrudniejsze jest planowanie przyszłości.

Wracając do młodzieży, to powinna ona iść na studia nie dlatego, że coś jest modne, albo że dostaje się stypendia za wybranie danego kierunku, tylko dlatego, że określona wiedza faktycznie ich interesuje.

W tam razie byłby Pan gotowy, jako przedstawiciel konkretnej uczelni zaapelować do młodych ludzi: nie idźcie na studia, jeżeli nie pociąga was wiedza?

- Mogę powiedzieć w ten sposób - każdą decyzję, którą podejmuje się w życiu, trzeba podejmować na podstawie tego, co chce się robić, co się chce osiągnąć w przyszłości. Jeśli podjęcie studiów ma na celu tylko zdobycie dyplomu i nic więcej z tego nie wynika, to lepiej zastanowić się nad innymi rozwiązaniami. Jeśli człowieka coś ciekawi, chce się czegoś nauczyć i dany kierunek naprawdę go interesuje, to niech zostanie studentem. Zapewniam, że uzyska taką wiedzę, jakiej potrzebuje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny