MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Elżbieta Krajewska-Kułak, UMB: Śmierć tematem tabu

Urszula Ludwiczak
W średniowieczu panowało przekonanie, że życie doczesne jest mniej ważne do życia wiecznego, człowiekowi tego okresu towarzyszyły myśli "memento mori”.
W średniowieczu panowało przekonanie, że życie doczesne jest mniej ważne do życia wiecznego, człowiekowi tego okresu towarzyszyły myśli "memento mori”. sxc.hu
To rozmowy bardzo trudne dla obu stron. Wymagają dużego taktu i empatii. Czasem jednak nie trzeba rozmawiać. Wystarczy po prostu z tymi chorymi i ich rodzinami być.

Dlaczego temat śmierci nie istnieje w życiu ludzi? Wydaje się, że tylko osoby starsze, które szykują do odejścia, są w stanie na ten temat rozmawiać - mówią o tym, w co chcą być ubrani czy wykupują miejsce na cmentarzu, wprawiając tym samym często w zakłopotanie rodzinę.
Prof. Elżbieta Krajewska-Kułak, prodziekan ds. studenckich Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku:
- Śmierć pomimo, iż jest naturalnym etapem ludzkiej egzystencji, jest jednocześnie jednym z najbardziej niechcianych i unikanych tematów, tematem tabu. Wszelkie dyskusje na jej temat zarezerwowane są przede wszystkim dla filozofów, etyków, teologów i naukowców. Natomiast otwarte rozmowy o śmierci są omijane i ignorowane, budzą wśród ludzi negatywne emocje, a nawet traktowane są jako nietaktowne. Amerykańska lekarka Elisabeth Kübler-Ross zauważyła, że "im większe postępy robimy w nauce, tym bardziej zdajemy się lękać śmierci, zaprzeczać jej istnieniu".
Z jednej strony śmierć staje się tematem tabu, a z drugiej - środki masowego przekazu codziennie przekazują odbiorcom informacje o setkach zabitych osób, czy to na wojnie, czy w wypadkach samochodowych, czy w wyniku ingerencji innych osób. Tak codziennie ukazywana śmierć nie wzbudza większych emocji, ponieważ każdy ma świadomość, że wystarczy np. wyłączyć telewizor, prowadzić w czasie oglądania rozmowę, odejść od telewizora, a problem przestaje istnieć, emocje związane z przekazanymi w telewizji informacjami stają się mniej negatywne i zaczyna narastać poczucie, że śmierć nas nie dotyczy. Nie tylko telewizja, ale także Internet i gry komputerowe propagują brutalne zachowania, wytwarzając nierealny wizerunek śmierci. Niestety wszystko powyższe powoduje, że w rzeczywistości człowiek nie potrafi sobie poradzić z "prawdziwą śmiercią". Obecnie coraz częściej spotyka się "dyskretne" pogrzeby, zanika noszenie oznak żałoby, a demonstrowanie bólu i rozpaczy po stracie bliskich staje się nienaturalne i niemodne. Coraz częściej postawa przybierana wobec śmierci przejawia się niepokojem, lękiem, strachem, wypieraniem śmierci z pamięci. Niestety bardzo często jedyną okazją do odwiedzin grobów zmarłych i zapalenia tradycyjnej lampki, złożenia kwiatów, jest rocznica śmierci lub Święto Zmarłych. Wydaje się, że społeczeństwo nie może znieść widoku rzeczy związanych ze śmiercią, a w konsekwencji ani ciała, ani nawet opłakujących zmarłego osób.
Wielu rodziców unika rozmów o śmierci ze swoimi pociechami i ukrywa śmierć członka rodziny, pragnąc w ten sposób ochronić swoje dziecko przed cierpieniem, utratą beztroskiego dzieciństwa. Wynika to przede wszystkim z prostego faktu, iż nie potrafią takiej rozmowy przeprowadzić. Jednakże wielu ludzi boi się śmierci, w tym kontaktu z osobą zmarłą. Strach przed śmiercią nie stanowi jednak zjawiska jednorodnego.

Czy to tabu kiedyś zniknie?

- We współczesnym świecie pojawiają się przesłanki, które mogą świadczyć, iż tabu śmierci w jakimś sensie powoli zanika. Do takiego zjawiska można zaliczyć np. rozwój ruchu hospicyjnego, uczącego na nowo, że umierający ma prawo do godnej śmierci.

Kolejnym elementem detabuizacji śmierci wydaje się być rozwój tanatologii, nauki o śmierci, która powstała w latach 70., a która zajmuje się jakościowym opisem przyczyn śmierci oraz żalem jej towarzyszącym oraz zakładającej, że życie jest na tyle istotną wartością, iż może okazać się korzystnym poznaniem procesu umierania i jeśli to możliwe, sposobów wpływania na niego. Następna pozytywna sytuacja to rozwój pewnych przyjętych, dozwolonych, jako bezpieczne i akceptowane społecznie, schematów postępowania, mówienia i reakcji emocjonalnych w sytuacji osobistej styczności ze zjawiskiem umierania i śmierci, np. mówienie "drodzy nieobecni" zamiast "zmarli", "mamusia odeszła" zamiast "umarła", "po długiej i ciężkiej chorobie", a nie na skutek raka. Schematy te uczą także jak pokazywać ból i rozpacz, jak o nich mówić.

Dawniej ludzie umierali w domu, głównie ze starości, teraz umieranie przeniosło się do szpitali.

- Dawne kultury były bardziej odporne na umieranie. Wytworzyły model "śmierci oswojonej" - ludzie umierali w domach, w otoczeniu najbliższych, pogodzeni z tym faktem. Umieranie w domu było kiedyś żałobnym rytuałem rodzinnym. Żegnano się z umierającym. Pomagało to jednak osobie umierającej w "przejściu na tamten świat". Tak było i tak powinno być.

Niestety, coraz częściej można mówić o zjawisku instytucjonalizacji i medykalizacji umierania i śmierci. Szpitale nie są odpowiednim miejscem do umierania, zostały bowiem przystosowane do przywracania zdrowia i niestety zajmują się bardziej chorobą, niż samym pacjentem. W zaawansowanym okresie śmiertelnej choroby pacjent wymaga znacznie więcej i bardziej wszechstronnej opieki aniżeli ten, który ma szansę powrotu do zdrowia. Umieranie w szpitalu, to często umieranie w samotności, w obecności obcych osób, w ciasnocie, w salach wieloosobowych, bez poczucia intymności, z ograniczeniem możliwości odpowiedniej opieki psychicznej przez personel szpitalny oraz ograniczeniem przebywania z rodziną w ostatnich chwilach. Uniemożliwia to godne odejście z tego świata i sprawia, że osoba umierająca jest osamotniona. Stąd jeszcze raz podkreślam - szpital i inne wyspecjalizowane placówki służby zdrowia, nie są idealnym miejscem do umierania. Chory i jego rodzina powinni mieć prawo wyboru miejsca pobytu w tych ostatnich dniach życia - czy chcą pozostać w szpitalu, czy udać się do hospicjum, czy do domu rodzinnego. Alternatywą dla śmierci w szpitalu jest opieka paliatywna w hospicjach, która w zasadniczy sposób różni się od opieki, jaką oferują szpitale. Zasadnicze różnice, jakie można zauważyć dotyczą przede wszystkim stosunku do chorego i jego najbliższych, hierarchii problemów oraz organizacji bezinteresownej pomocy w domu osoby umierającej.

Czy warto śmierć oswajać - rozmawiać o niej, mówić, jak chce się umrzeć, czy chcemy być ratowani za wszelka cenę, jak chcemy być pochowani, czy chcemy oddać narządy po śmierci itp.

- Warto. Śmierć jest nieodłącznym elementem życia każdego człowieka, zjawiskiem powszechnym i niezmiennym w swej naturze, a jednocześnie bogatym doświadczeniem. Zawsze jednak jest to złożona reakcja relacji człowiek umierający i otoczenie: rodzina, przyjaciele, znajomi.

Czy jest coś takiego jak dobra śmierć?

- W średniowieczu panowało przekonanie, że życie doczesne jest mniej ważne do życia wiecznego, człowiekowi tego okresu towarzyszyły myśli "memento mori" - pamiętaj o śmierci oraz chwalebna "ars moriendi" - sztuka umierania, Wierzono, że śmierć człowieka uzależniona jest do tego jak żył - ludzie prawi umierali lekko, zaś ludzie źli i występni w mękach i cierpieniu. W moim odczuciu nie ma pojęcia "dobra śmierć". Każda dla najbliższych będzie zbyt wczesna, zawsze bolesna, zawsze niepotrzebna.

Czy lekarze i pielęgniarki umieją rozmawiać z pacjentami o śmierci i radzić sobie ze śmiercią pacjentów?

- Tak rozmawiają, ale są to rozmowy bardzo trudne dla obu stron. Wymagają dużego taktu i empatii. Czasem jednak nie trzeba rozmawiać. Wystarczy po prostu z tymi chorymi i ich rodzinami być. Proszę pamiętać, iż druga osoba może odgrywać niezwykle pomocną rolę w znoszeniu cierpienia i pogodzeniu się z nieuchronnością końca życia, pod warunkiem że dojrzałość i zdolność do empatii stanowią istotę jej cech osobowych, którymi może obdarzyć potrzebującego. Czynne zaangażowanie personelu medycznego i rodziny skupionej wokół umierającego, otoczenie go w tych ostatnich chwilach miłością, pomaga mu w spokojniejszym przejściu na druga stronę życia. Zbliża poszczególnych członków rodziny do siebie, umacnia łączące ich uczucie. Pacjent czuje się nadal potrzebny. Nie odczuwa osamotnienia. Rodzina i personel powinni być na każde jego życzenie, służąc mu pomocą do ostatnich chwil. Trzymając za rękę, tuląc. Po prostu będąc.

My na Wydziale Nauk o zdrowiu UMB bardzo dbamy o to by studenci naszych kierunków nie mieli problemów w pracy zawodowej i nie bali się rozmawiać o śmierci, potrafili radzić sobie z emocjami po starcie pacjentów, by byli dla chorych i ich rodzin prawdziwym wsparciem. Studenci maja zajęcia z psychologii, psychoterapii i komunikacji interpersonalnej. Na wszystkich zajęciach uczą się empatycznego podejścia do swoich podopiecznych i ich rodzin. Od tego roku na pielęgniarstwie i położnictwie maja także przedmiot "Podstawy wielokulturowości w medycynie" i tanatoedukacja, gdzie o tych problemach z nimi szeroko rozmawiamy.

Organizuje Pani od kilku lat konferencje ph. "Życiodajna śmierć". Skąd taki pomysł?

- Konferencje są organizowane już od 8 lat, w tym roku będzie od 23 do 26 maja. Pomysł narodził się po przeczytaniu książki Elisabeth Kubler-Ross " Życiodajna śmierć" - stad i nazwa konferencji. W moim odczuciu, a także jak wiem uczestników konferencji, jest ona bardzo potrzebna. Uczestniczą w niej nie tylko lekarze, pielęgniarki, położne, studenci, ale także etycy, psychologowie, filozofowie, duchowni różnych wyznań, artyści, pedagodzy dziennikarze, pielęgniarki, położne, chorzy i ich rodziny. Jej wiodąca tematyka dotyczy pacjenta i jego rodziny, ale także rozlicznych dylematów etycznych, prawnych i społecznych, z jakimi na co dzień spotykają się pracownicy ochrony zdrowia. Konferencja skupia osoby dokładające starań by, po pierwsze, medycynę humanizować, a po drugie - starające się pomóc opuszczonym pacjentom, stojącym przed podejmowaniem nieraz najtrudniejszej życiowej decyzji, stojącym w obliczu śmierci. Przybliżamy tu trudności terapeutyczno-pielęgnacyjne w interdyscyplinarnej opiece nad pacjentem umierającym i ciężko chorym w podnoszeniu jego jakości życia. Mamy okazję do przeżywania szczególnych uczuć i refleksji nad życiem i przemijaniem. Do pokazania, iż śmierć dotyczy nie tylko tych, którzy są ciężko chorzy, ale także osób starszych, chorych psychicznie, niepełnosprawnych, z upośledzeniami genetycznymi i tych, którzy są po prostu bezdomni i za życia już traktowani jako nieobecni, usunięci na margines, tak jakby nie żyli. Pokazujemy, że choroba, śmierć może nas wiele nauczyć, że nie tylko chorzy, cierpiący uczą się od nas, ale oni także mogą być dla nas, medyków doskonałymi nauczycielami.

Doskonałym podsumowaniem naszej rozmowy mogą być słowa Ilony Miler, jednej z pierwszych wolontariuszek gdańskiego Hospicjum Pallottinum (obecnie Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC), która towarzyszyła chorym, przyprowadzała do hospicjum nowych wolontariuszy, organizowała pierwsze w Gdańsku Pola Nadziei, a potem sama stała się pacjentką Hospicjum: "Śmierć zamyka oczy jednym, ale otwiera drugim''.

Oby śmierć, z którą stykamy się była dla nas taka okazją - na wyciszenie, zatrzymanie się, spostrzeżenie problemów innych i uwrażliwienie na nie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny