MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Procesja Bożego Ciała: Ludzie wyszli pokazać władzy swoją siłę

Alicja Zielińska
To były nie tylko uroczystości religijne, ale i patriotyczne – wspomina procesję Bożego Ciała w 1982 roku Jerzy Szóstko
To były nie tylko uroczystości religijne, ale i patriotyczne – wspomina procesję Bożego Ciała w 1982 roku Jerzy Szóstko Fot. Archiwum
Wiedziałem, że będzie dużo ludzi, ale takich tłumów się nie spodziewałem. Cała Lipowa, od fary do kościoła św. Rocha wypełniona po brzegi. Człowiek przy człowieku. Aż dreszcze przechodziły - opowiada Jerzy Szóstko.

To były nie tylko uroczystości religijne, ale i patriotyczne - wspomina procesję Bożego Ciała w 1982 roku Jerzy Szóstko.

Mieszkałem wtedy w Warszawie, pracowałem w Hucie - opowiada Jerzy Szóstko. - Ale akurat w tym czasie przyjechałem do Białegostoku uporządkować sprawy związane z domem rodzinnym.

Mama zmarła na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, w 1981 roku, tata jeszcze w 1970 roku i domem zainteresował się wydział kwaterunkowy. Chciano kogoś obcego tam zameldować. Takie to wtedy było poszanowanie prywatnej własności.

Postanowiłem przechytrzyć władze i zameldowałem się w Białymstoku. Kiedy pokazałem urzędnikowi w mundurze wojskowym, stempelek w dowodzie osobistym, mina mu zrzedła. I tak uratowałem swój dom, do którego potem przeniosłem się na stałe.

To było pierwsze Boże Ciało w stanie wojennym. Ludzie przybici, zniechęceni, bez nadziei na jakiekolwiek zmiany. Na procesję oczywiście zabrałem ze sobą aparat. Czułem, że to szczególny moment i muszę go uwiecznić. Chciałem też pokazać swoim kolegom z Huty Warszawa jacy u nas są wierni. I rzeczywiście były tłumy. Ludzie wyszli pokazać władzy swoją siłę.

Procesja przebiegła spokojnie. W Boże Ciało esbecy obawiali się atakować. Robiłem zdjęcia z balkonów, ze schodów kościoła św. Rocha. Kiedy je wywołałem, sam patrzyłem zdumiony. Przyjechali kuzyni z Łodzi i też byli pełni podziwu, oglądając zdjęcia. U nas nie było takich procesji, mówili.

Pan Jerzy zdjęcia robi od wczesnej młodości. Pracując w Hucie Warszawa fotografował najważniejsze wydarzenia w latach 80. Strajki, pacyfikację huty w stanie wojennym, uliczne manifestacje, msze za ojczyznę w kościele św. St. Kostki na Żoliborzu, które odprawiał ks. Jerzy Popiełuszko; należał do grona jego najbliższych znajomych.

- Miałem doświadczenie. Wiedziałem, że w pewnych sytuacjach trzeba ryzykować i iść odważnie, nawet jak stała grupa zomowców i legitymowała - opowiada. - Aparat zawsze głęboko chowałem pod ubranie. A podczas robienia zdjęć pomagał syn albo koledzy. Obstawiali, żebym był bezpieczny i mógł skupić się tylko na fotografowaniu.

Miałem trzy aparaty. Najpierw Druha, potem Zenita i Practicę, którą wykonałem najwięcej zdjęć. Ale najbardziej poręczny okazał się maleńki aparacik, który pożyczyła mi pani profesor Hanna Grabińska z ATK. Mieścił się w dłoni. Mogłem nim wykonywać zdjęcia, bez zwracania uwagi. Korzystałem z niego szczególnie podczas manifestacji.

Dużo zdjęć robiłem z góry. Wchodziłem do bloków, pukałem do mieszkań i prosiłem ludzi, by pozwolili mi wejść na balkon. Niektórzy odmawiali. Bali się, wiadomo kto to jest, może esbek. Ale większość osób wpuszczała. Wchodziłem też do klatek schodowych, sprawdzałem czy jest otwarta klapa na dach i stamtąd też robiłem.

Były i sceny humorystyczne. Pamiętam, rok 1988, władza poluzowała opozycji. 1 maja w kościele św. Stanisława Kostki odbywa się msza święta. Przyszło bardzo dużo ludzi. Oczywiście milicjanci i zomowcy też. Obstawili cały Żoliborz. Podczas manifestacji tajniacy sprowokowali zajścia, doszło do zamieszek.

Najpierw robiłem zdjęcia z wieży kościoła, potem zszedłem na dół. I jest taki moment. Znajduję się przy grobie ks. Jerzego, wyjmuję aparat, obiektyw mam wysunięty poza parkan, ustawiam ostrość. Naraz ni stąd ni zowąd czuję szarpnięcie, ktoś mnie łapie wpół i odciąga do tyłu. A ja przed sobą widzę lądującą z góry pałę milicyjną. Okazuje się, że jeden z porządkowych ze straży kościelnej obserwował sytuację i uprzedził atakującego zomowca.

- No, udało się! - powiedział. Śmieliśmy się potem oboje. Ale niewiele brakowało. Gdyby ten esebk trafił w aparat, nie byłoby co zbierać. A i ze mną nie wiadomo co by się stało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny