Kilka lat temu spór o wodę i ścieki zakończył się odejściem ówczesnego wiceprezesa na emeryturę, a doroczne walne zgromadzenie przeszło do legendy, bo tłumy lokatorów nie mogły się pomieścić w auli jednej z białostockich szkół. Ludzie nie mogli zrozumieć, dlaczego mają płacić za wodę, której nie zużyli.
Później nie mniejszym echem w Białymstoku odbiło się rozliczanie za śmieci. Stawki naliczano nie od osoby, ale od powierzchni. Mieszkańcy tłumaczyli, że to nie metry tworzą odpady. Prezes tłumaczył zaś, że taki system to konieczność, bo trudno ustalić rzeczywistą liczbę mieszkańców.
Teraz emocje wzbudza rozliczenie kosztów ciepła. Bo mieszkańcy, nawet przy łagodnych zimach, muszą dopłacać do zaliczek. Czasem tysiące złotych. Nie godzą się na takie horrendalne domiary i oddają sprawy do sądu. Chcą zmiany sposobu rozliczenia kosztów z większym udziałem opłaty stałej liczonej od powierzchni. Władze spółdzielni uważają, że lokatorzy powinni płacić za faktyczne zużyte ciepło.
Prawie jak Barei - ciśnie się na usta. Prawie, bo w innych spółdzielniach w Białymstoku podobne bareizmy się nie zdarzają. Na stoku zaś kwitną.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?