Liczby są jasne - wynika z nich, że w niespełna dekadę średnia płaca brutto w powiecie bielskim niemal się podwoiła. GUS podaje, że w 2002 roku wynosiła ona 1785 zł, a w 2010 już 3202 zł. Rok wcześniej było to 2860 zł, a w 2008 roku - 2769.
- To chyba jakiś błąd w sposobie liczenia, bo my nie odczuwamy, że żyjemy w eldorado - mówią pytani przez nas mieszkańcy Bielska Podlaskiego.
- Nie tyle błąd, ile specyfika statystyk zbieranych przez GUS - odpowiadają przedsiębiorcy. Okazuje się bowiem, że dane GUS wliczają w przeciętne wynagrodzenie bielszczan stawki dotyczące wszystkich pracowników firm zarejestrowanych w naszym mieście.
- My mamy siedzibę w Bielsku, ale płacimy bardzo wysokie pensje naszym pracownikom w Norwegii, Rosji czy choćby w Warszawie. I te dane zlicza GUS - mówi Jan Mikołuszko, prezes Unibepu, jedynej bielskiej firmy notowanej na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.
W podobnej sytuacji są też inne bielskie firmy budowlane, których pracownicy przebywają na kontraktach w Niemczech czy krajach Skandynawii.
- Musimy im płacić stawki zgodne z przepisami krajów, w których pracują - mówią przedsiębiorcy.
Magiczne 3202 zł w danych GUS nie ma więc wielkiego przełożenia na zarobki ludzi mieszkających w Bielsku. Nie zmusi też lokalnego biznesu do podwyższania proponowanej płacy przy zatrudnianiu.
- Naszym problemem przy rekrutacji nie są płace, tylko brak kandydatów mających odpowiednie kwalifikacje - mówi prezes Jan Mikołuszko.
Mimo wszystko, część z zarabiających za granicą pracowników naszych firm to bielszczanie. Ich pobory mogą więc wracać na lokalny rynek, bo to tu część tych pieniędzy mogą wydawać ci pracownicy lub ich rodziny.
- Przełożenie jest proste: im większe dochody człowieka, tym większe jego wydatki. Bogatszy klient zwiększa obroty usług i handlu, a to napędza koniunkturę - mówi Beata Dawidziuk, dyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy w Bielsku Podlaskim.
Te same dane GUS potwierdzają to, co wiemy od lat - na Podlasiu różowo nie jest. Nawet naciągana średnia płaca w powiecie bielskim to zaledwie 93 proc. podobnej wartości dla całej Polski. A np. w sąsiednim powiecie siemiatyckim to już tylko 77,7 proc. (2670 zł brutto).
Bielski PUP zauważa pozytywną tendencję w tym, że zarejestrowani w nim bezrobotni chętnie decydują się na zakładanie działalności gospodarczej. W biedniejszych powiatach ludzie wolą dostawać zasiłki.
- My mamy więcej chętnych do prowadzenia własnej działalności, niż ofert pomocy dla nich - mówi Beata Dawidziuk. - Spodziewaliśmy się wielu wniosków na zakładanie firm handlowych, ale zdecydowanie przeważają usługi. To oznacza, że na rynku jest na nie popyt - klienci mają pieniądze.
Powstają firmy budowlane i cateringowe, rejestrują się mechanicy, fryzjerki, kosmetyczki.
- Każdego roku, od co najmniej dekady, w samym naszym mieście rejestrujemy ponad 200 nowych działalności gospodarczych - mówi Wojciech Mazuruk z Urzędu Miasta w Bielsku Podlaskim. - Są to w większości firmy małe, także jednoosobowe. Dominuje branża budowlana i transportowa.
Nie znaczy to jednak, że wszystkim biznes się udaje. Także każdego roku ponad sto firm zostaje zlikwidowanych, a podobna liczba zawiesza (często czasowo) swoją działalność.
- Wydaje się, że nasycony mamy rynek handlu, za to rozwija się branża usługowa - potwierdza Wojciech Mazuruk.
Czytaj e-wydanie »Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?