Dlaczego tu jestem? Bo lubię śpiewać - mówi Iwona Rębacz, policjantka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Już jako mała dziewczynka brała udział w różnych konkursach i przedstawieniach muzycznych, nie tylko w przedszkolu, ale też w szkole, a nawet ...
- W komisariacie - mówi z lekkim uśmiechem. - Mój ojciec był policjantem.
Dlaczego więc wybrała pracę w policji?
- Bo miłość do służb mundurowych okazała się być silniejsza od pasji śpiewania - odpowiada pani Iwona. - Okazało się, że to był najlepszy wybór. Mogę pracować w policji i śpiewać w chórze policyjnym.
Lekarstwo na troski
I tak dwa razy w tygodniu - albo i częściej - pani Iwona pędzi na próby.
- Bo śpiewając, odnajduję spokój i wewnętrzną harmonię - zwierza się. - Śpiew to dobre lekarstwo na zmartwienia i troski...
Kobieta należy do chóru od początku jego istnienia.
- I nigdy nie myślałam, żeby z tego zrezygnować. Choć obowiązków w domu też nie brakuje.
Gdy nie ma już innego wyjścia, przychodzi na próby z małym synkiem. - Zabieramy ze sobą różne zabawki, kanapki - śmieje się. - Ja śpiewam, a on grzecznie zajmuje się sobą. Staram się jakoś to wszystko ze sobą godzić.
Zresztą tak jak reszta chórzystów.
- Bo śpiew to zdrowie - mówi jedna z chórzystek. - Nie wyobrażam sobie, żebym teraz mogła to rzucić. Idzie nam coraz lepiej.
Jesteśmy pierwsi!
I rzeczywiście. Pierwsze miejsce na Międzynarodowym Konkursie Muzyki Cerkiewnej w Hajnówce to z pewnością wielkie wyróżnienie dla wszystkich chórzystów.
- Nikt się tego nie spodziewał - mówi prowadząca chór dyrygentka Wioletta Miłkowska.
- Pamiętam ten moment, kiedy czekaliśmy na wyniki - wspomina Jan Giedź, policjant z chóru. - Trzecie miejsce, a nas nie ma, drugie miejsce - to samo. Pomyślałem sobie: Czyżby pierwsze?!
- Bo żeby dobrze śpiewać, potrzebne są pracowitość, upór w dążeniu do celu, zaangażowanie i, oczywiście, serce, bez którego tak naprawdę w życiu nic nie wyjdzie - zdradza Miłkowska.
Śpiewające małżeństwo
- Ale też i czas - zauważa Jan Giedź. - I to ten najcenniejszy, który powinien być zarezerwowany dla rodziny.
Swoją przygodę ze śpiewem w chórze zaczął w 2006 roku. Sam.
Później do chóru dołączyła też jego żona.
- I to jest plus - zauważa Marzena Giedź. - Bo jesteśmy tu razem. Wspólnie się wybieramy na próby czy koncerty, wspólnie śpiewamy i wspólnie wracamy do domu. Robimy to, co lubimy i najważniejsze: jesteśmy razem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?