Polański zrealizował Rzeź na podstawie sztuki teatralnej Yasminy Reza Bóg mordu. Perfekcyjnie napisany tekst trwa dokładnie tyle, ile film, a sam obraz jest na swój sposób perfekcyjnie zrealizowanym przedstawieniem teatralnym. Bo Rzeź to znakomite dialogii i perfekcyjnie poprowadzeni, wybitni aktorzy.
Zawiązaniem akcji, jest bójka dwóch 11-latków na placu zabaw. Dokładnie nie wiadomo, o co poszło, a spotkanie ich rodziców w ciągu 79 minut zamienia się w prawdziwą wojnę. I to nie wojnę dwóch rodzin, które za wszelką cenę bronią swoich dzieci, ale wojnę wszystkich ze wszystkimi i wszystkiego ze wszystkim.
Ci ludzie starają się być grzeczni, chcą się lepiej poznać. Ale od słowa do słowa, mówią o sobie ciut za dużo, by inteligentni partnerzy tego nie wychwycili. I bardzo szybko widz orientuje się, że skoro w pierwszej scenie nie wisiała strzelba, ale padła opowieśc o pozostawieniu chomika niemal na pewną śmierć na środku nowojorskiej ulicy, nic nie zostanie zapomniane ani wybaczone.
Absolutnie genialna jest Jodie Foster. Jej ozdobiona delikatną siateczką zmarszczek twarz i prosty strój definiują ja jako kobietę otwartą. Deklaruje, że jest wielbicielka sztuki, a mąż zdradza iż napisała nawet jedną książkę i pracuje nad drugą. Chce być postrzegana jako wrażliwa społecznie istota. przemawia komunałami do chwili, aż usłyszy że faceci nie kochają się w bojowniczkach, a zmysłowych kobietach.
Jej przeciwniczką jest Kate Winslet. Początkowo chłodna i wyniosła zmusza się do uprzejmości. Ale kiedy w połowie filmu przytrafi się jej niemiła przygoda gastryczna, to ona zacznie przejmować władanie ekranem. Fantastyczna aktorka świetnie zamienia się w wampa, by po chwili stać heterą albo skrzywdzoną blondynką.
W filmie sa również dwie role męskie. Mężem Foster, a zarazem ojcem dziecka, któremu drugie wybiło dwa zęby jest John C. Reilly. Aktor musi zagrać nieprzejmującego się niczym domokrążcę, który jest liberałem. Ale i on w pewnym momencie wyzwala się z fałszywego gorsetu. Mimo jowialnej twarzy, potrafi swej postaci nadać groźne rysy, a jednocześnie bawi swoją rubasznością graniczącą z nieokrzesaniem.
Na jego tle tym bardziej błyszczy Christoph Waltz. Przez większą część filmu rozmawia przez komórkę, a swoje kwestie wygłasza tak głębokim głosem, jakby przemawiał przez niego co najmniej prezydent Stanów Zjednoczonych. ma w sobie tyle ironii, co dwóch odtwórców Bonda jednocześnie.
W mieszkaniu i w spotkaniu dwóch małżeństw sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Tworzą się sojusze, spadają maski, zmieniają i pękają granice i hamulce. Polański tak prowadzi postaci, że każdej z nich jesteśmy w stanie przez moment kibicować, wręcz zaufać, by po chwili znienawidzić. każde wypowiedziane słowo jest ważne, a niektóre kwestie przypominają najbardziej zabawne i neurotyczne monologi Woody Allena.
Nieoczywiste zakończenie pozostawia całą sytuację nierozstrzygniętą. Wypada tylko uspokoić miłośników zwierząt. Chomik, który trafił na brooklyński bruk przeżył i chyba jako jedyny pozostał po tej mentalnej rzezi naprawdę szczęśliwy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?