Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podsumowanie sezonu w Jagiellonii. Plusy i minusy

Wojciech Konończuk
Największa klasa: Tomasz Frankowski. Wiosną Franek strzelił sześć bardzo ważnych goli. Nic dodać, nic ująć.
Największa klasa: Tomasz Frankowski. Wiosną Franek strzelił sześć bardzo ważnych goli. Nic dodać, nic ująć. Wojciech Wojtkielewicz
Runda wiosenna pod wodzą debiutującego w ekstraklasie duetu Tomasz Hajto - Dariusz Dźwigała nie była w wydaniu Jagi zła, a - co najważniejsze - pozwala czekać z nadzieją na postęp na kolejny sezon. W postawie zespołu i działaniach szkoleniowców nie brakowało też jednak minusów.

Analizę osiągnięć Jagi pod wodzą nowych opiekunów wypada zacząć od porównania z poprzednim szkoleniowcem - Czesławem Michniewiczem. Okazuje się, że bilans wypada średnio.

Pod wodzą Hajty Jaga w 13 meczach zdobyła 17 punktów (średnio 1,31), a jesienią za Michniewicza 22 oczka w 17 grach (1,29).

- Mieliśmy mniej spotkań i w dodatku tylko sześć u siebie. Poza tym jesienią Jagiellonia grała dwukrotnie z Lechią Gdańsk i Podbeskidziem Bielsko-Biała, a więc zespołami będącymi bez wątpienia w naszym zasięgu - zauważa Hajto.

Nie da się ukryć, że to prawda i należy brać te argumenty pod uwagę, porównując obu szkoleniowców. Ale nie można zapominać, że Michniewicz dostał na przygotowania kilkanaście dni, bo pod koniec letniego okresu przygotowawczego zastąpił Michał Probierza. Hajto miał na realizowanie swojej wizji drużyny trzy miesiące. Nie wiadomo, jakby Jaga wyglądała wiosną bez zmiany na stanowisku trenera. Na pewno jednak utrzymanie zespół zawdzięcza w takiej samej mierze Hajcie, co Michniewiczowi.

Na plus
Maciej Makuszewski.
Bez cienia wątpliwości największy sukces personalny nowego sztabu szkoleniowego. Jesienią prawie nie gral, a wiosną prowadził Jagę do zwycięstw. Białostocki skrzydłowy zasłużenie został okrzyknięty jednym z największych odkryć całej ligi.
Postawa z mocarzami. Jagiellonia wygrała z największymi potentatami naszej ekstraklasy - Lechem Poznań i Wisłą Kraków, a powinna też ograć Legię Warszawa. I nie było w tym nic zaskakującego, bo nasza drużyna we wszystkich przypadkach była po prostu lepsza. To zmiana jakościowa na plus, bo jesienią z przeciwnikami wyżej notowanymi żółto-czerwoni najczęściej przegrywali.

Postęp w grze. Jaga z meczu inauguracyjnego wiosnę z Koroną Kielce (0:2) i Jaga z kończących sezon spotkań z Legią (1:1) czy ŁKS Łódź (2:1), to dwa różne zespoły. Chociaż Hajto utrzymuje, że styl się nie zmienił, to gołym okiem widać, iż białostoczanie mocno rozwinęli się pod względem taktycznym, a młodzi szkoleniowcy uczyli się na własnych błędach. Jagiellonia przeszła przemianę od taktyki "hura, wszyscy biegniemy strzelać gole", która doprowadziła do klapy w Kielcach, do wyrachowania i mądrości, dających punkty na koniec sezonu. Kto wie, czy właśnie te wykorzystywanie i rozwijanie tkwiących w drużynie i jej trenerach rezerw, to aktualnie nie jest największy kapitał żółto-czerwonych.

Atmosfera. Oficjalnie i nieoficjalnie zawodnicy i trenerzy zgodnie mówią, że jest w zespole dobra, co widać na meczach.

Geniusz snajpera. O Tomaszu Frankowskim można pisać często i rozwlekle, a i tak nie wyczerpie się tematu. Skuteczność Franka to ani zasługa Hajty, ani Michniewicza, a wyłącznie jego własna, poparta dobrymi podaniami Makuszewskiego, Tomasza Kupisza i Luki Pejovica.
Piękny powrót. Dawid Plizga wystąpił tylko w końcówce sezonu, bo długo leczył ciężką kontuzję, ale pokazał się z jak najlepszej strony. Mówiło się, że jest do odstrzału w letnim okienku transferowym. Oby nie było to prawdą. On na pewno jest Jadze potrzebny.
Na minus
Wyjazdowa zapaść i gole tracone ze stałych fragmentów gry.
Tego się Hajcie zmienić nie udało, bo wyniki na obcych boiskach były i są katastrofą. Do tego każdy rzut wolny lub rożny dla rywali, to zalążek nieszczęścia.

- Wiemy, że musimy nad tym pracować, bo inaczej nie ma co marzyć o miejscu w czołowej szóstce - przyznaje trener Jagi. I ma rację.

Transfery. Z osobami nowych szkoleniowców kojarzeni są przede wszystkim Paweł Nowotka i Luka Gusic. Sztab szkoleniowy długo obronił obu zawodników twierdząc, że nadają się na ekstraklasę. Ale prawdą jest, że drużyna zaczęła wygrywać, kiedy obaj powędrowali na ławkę rezerwowych, albo na trybuny.

Nika Dzalamidze. Osobnym tematem jest Gruzin, który miał być nową jakością w ofensywie. Ale nie był. Zaczął z wysokiego pułapu, a potem spisywał się coraz słabiej, aż do całkowitej nieprzydatności dla zespołu. Najczęściej pochyla głowę i nie widzi niczego i nikogo na boisku. Co z tego, że minie dwóch rywali, skoro trzeci zabiera mu piłkę? Absolutnie nie jest wart wydanych na siebie pieniędzy. Szkoleniowcy twierdzą co prawda, że Dzalamidze ma potencjał, a na treningach prezentuje się dobrze. Być może, ale cyfry są jednak okrutne: zero goli i zero asyst. To już może lepiej wziąć Adamiakową z reklamy? Ta to chociaż rogala umie wrzucić.

Zawód bez wątpienia sprawił także Grzegorz Rasiak, który miał zluzować Franka w zdobywaniu bramek i wygrywać powietrzne pojedynki. Na początku rundy było jeszcze jako tako, a potem grał coraz gorzej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny