MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Plebiscyt na najlepszego radnego. Zaczęli jak nigdy w historii, kończą jak zawsze w Białymstoku

(nys)
30 listopada 2010 roku. Inauguracyjne posiedzenie Rady Miasta Białegostoku. W pierwszym rzędzie (od lewej): Monika Suszczyńska, Zbigniew Nikitorowicz, Piotr Jankowski, Maciej Biernacki, Jacek Chańko, Włodzimierz Kusak. Wszyscy zostali wybrani z listy Platformy Obywatelskiej.
30 listopada 2010 roku. Inauguracyjne posiedzenie Rady Miasta Białegostoku. W pierwszym rzędzie (od lewej): Monika Suszczyńska, Zbigniew Nikitorowicz, Piotr Jankowski, Maciej Biernacki, Jacek Chańko, Włodzimierz Kusak. Wszyscy zostali wybrani z listy Platformy Obywatelskiej.
Dziś ostatni dzień głosowania w naszym plebiscycie na najlepszego radnego, dziś też oceniamy Białystok. Dyskusja o istnieniu Świętego Mikołaja, niedoszła o gender - z tego zasłynęli w Polsce miejscy radni.
Plebiscyt na najlepszego radnego. Zaczęli jak nigdy w historii, kończą jak zawsze w Białymstoku

Czy białostoccy radni zasługują na pochwały? Oceńcie sami. Okazją jest nasz plebiscyt "Mała Ojczyzna - Duża Sprawa". Wyniki pokażą, który samorządowiec cieszy się największym uznaniem. Dziś mija termin, kiedy można oddawać głosy na radnych. Listę osób z całego regionu znajdziecie na stronie www.poranny.pl. Oto zasady głosowania:

- Znajdź imię i nazwisko wybranego samorządowca oraz przypisany mu numer do głosowania.
- W treści sms-a wpisz najpierw prefiks, a po kropce numer osoby, na którą chcesz oddać swój głos.
- Wyślij sms-a pod numer 72069. Koszt wiadomości to 2,46 zł (w tym VAT).

Zobacz listę radnych oraz wyniki głosowania

Jednak białostoczanie ich prawie już czteroletnią kadencję zapamiętają dzięki klikaniu w autobusach, fermentowi w śmieciach, likwidacji szkół, zgodzie na prywatyzację MPEC-u.

Głosowanie na radnych w pozostałych powiatach

Inauguracyjne posiedzenie 30 listopada 2010 roku Rady Miasta Białegostoku bez wątpienia było epokowym wydarzeniem w najnowszej historii białostockiego samorządu. Po raz pierwszy jedna opcja partyjna samodzielnie rządziła w Białymstoku. 16 mandatów plus prezydent, choć formalnie bezpartyjny, ale wywodzący się z tego samego środowiska, dawało luksus niepodzielnego panowania i dzielenia powyborczych łupów.

Głosowanie na wójtów i burmistrzów

Widać to było w przypadku tzw. optymalizacji białostockiej oświaty, czyli likwidacji niektórych szkół, niechęci do uchwały obywatelskiej odnoszącej się do zniesienia obowiązku klikania, fermentu w śmieciach, zgody na prywatyzację MPEC-u, drakońskiej podwyżki cen biletów autobusowych czy dofinansowaniu zakupu tomografu w BCO (ten pomysł został odrzucony, bo zgłosiła go opozycja).

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Wiosną 2013 roku ten monolit Platformy zaczął pękać. Głosy o nieobywatelskości partii, dyktacie dyscypliny klubowej i partyjnej, traktowaniu radnych jako maszynek do głosowania w kontekście pomysłów prezydenta, nieliczenia się z głosem mieszkańców płynęły już nie tylko ze strony opozycji, ale z macierzystego środowiska. PO w radzie miasta utraciła większość, co w przypadku zbliżającego się referendum w sprawie MPEC-u i fatalnego dostosowania do równie fatalnej ustawy śmieciowej niemalże zachwiało stabilnością systemu władzy w mieście.

Dziś Platforma nie jest już nawet największym klubem w radzie, choć nadal ma zdolność blokującą (dzięki radnym niezależnym) niekorzystne dla siebie rozwiązania. Po przejściu w ostatnich dniach pięciu radnych dysydentów z PO, którzy na początku roku utworzyli klub Białostoczanie 2014, pod skrzydła Krzysztofa Jurgiela, to Prawo i Sprawiedliwość ma najliczniejszą reprezentacją, choć wcześniej samo utraciło jednego radnego.

O ile jednak odejście z PiS Marcina Szczudły (Solidarna Polska) dla największego ugrupowania opozycyjnego było z jednej strony naturalne, z drugiej miało wydźwięk neutralny, to konflikt w łonie SLD praktycznie doprowadził do likwidacji czteroosobowego klubu. Dwaj byli radni (Wiesław Kobyliński i Mikołaj Mironowicz) są teraz stronnikami obozu prezydenckiego, wspierając w głosowaniach PO i afiliowane z nią Forum Mniejszości Podlasia.

Odwrotny proces nastąpił w PiS. Dzięki połączeniu mieszanki młodości, nowoczesności, otwartości i doświadczenia rodziło pomysły nie tylko ogólnomiejskie, ale też osiedlowe. Z drugiej strony - postawienia na swoisty pragmatyzm i rozwiązywanie codziennych problemów białostoczan oraz pozostawienie jakby z boku spraw natury ideologicznej i historycznej zdejmowało z miejskiego PiS odium ugrupowania mocno obciążonego kwestią smoleńską (choć nadal zdarzają się potknięcia).

Między miastem a osiedlem

Z kończącej się za pół roku kadencji białostoczanie na pewno zapamiętają słynny slogan przewodniczącego rady o demokracji rozhulanej, ubiegłoroczną niemoralną propozycję (upublicznione przez Gazetę Wyborczą nagranie) złożoną przez radnego Stefana Nikiciuka pod adresem radnego Mikołaja Mironowicza, potyczki słowne radnego Wiesława Kobylińskiego z radną Janiną Czyżewską, jak też jałowe dyskusje radnych o zabytkach gdy z każdym dniem dziedzictwo miasta było zakopywane coraz głębiej czy też nieudany ubiegłoroczny koncert przeciwko rasizmowi i ksenofobii. Z tych pozytywnych rzeczy warto odnotować (pamiętając o trudnej genezie i zrodzonych ułomnościach) o budżecie obywatelskim czy karcie dużej rodziny.

Należy też wspomnieć, że o ile z punktu widzenia spraw ogólnomiejskich niektórzy radni nie mają dobrej passy chociażby wśród internautów, to zupełnie inaczej jest z perspektywy osiedlowej (w domyśle okręgu wyborczego). Potrafili nieraz skutecznie zawalczyć dla swoich wyborców o remont chodników, ulic, nowe przystanki. Chyba najbardziej widać to było w kontekście projektów osiedlowych zgłoszonych do ubiegłorocznego budżetu obywatelskiego. Wielu z nich swoich twarzy użyczyli właśnie radni. Innym symbolem aktywności osiedlowej jest duet dojlidzki (Stefan Nikiciuk i Halina Wasiak), który dla tej dzielnicy jest w stanie zrobić wszystko (choć wykazują się dziwną niemocą w sprawie zabudowy fabryki Sklejek). Podobnie jak dla mieszkańców Białostoczka weteran rady Kazimierz Dudziński.

Powrót do przeszłości

W ostatnim roku kadencji doszło do kuriozalnej sytuacji w radzie miasta. W lutym nie odbyła się tradycyjna, comiesięczna, sesja. Ponoć radni nie mieli nad czym obradować. Opozycja twierdziła, że prezydent nie zgłaszał swoich projektów, bo być może nie znalazłby dla nich w radzie poparcia. Z drugiej strony nie opiniował on uchwał zgłoszonych przez opozycję. Co prawda prawo nakazuje uczynić to niezwłocznie, ale jak wielokrotnie udowodniła praktyka tej niedobrej polityczności termin ten jest na tyle nieostry, że trzymanie projektów w przysłowiowej zamrażarce skutecznie szachuje opozycję. Ta z kolei, by obejść te ograniczenia, uciekała się do wniosków o zwołanie sesji nadzwyczajnych). Ich tematyki nie musi opiniować prezydent, ale nawet jak do nich dochodzi, to okazało się, że bez honoru i głównego aktora (czyli nieobecnego prezydenta) radni się nie obejdą (tak było w przypadku nadzwyczajnej sesji w sprawie MPEC-u).

Tymczasem wydaje się, że radnym - szczególnie tym, którzy marzą, by po jesieni nadal być na miejskiej diecie - kresu kadencji będzie zależeć, aby wykorzystać każdą okazję na zaprezentowanie się z tej najlepszej strony. Tym bardziej że Białystok nie przypomina Eldorado i problemów do rozwiązania ma sporo. Tymczasem praktykami przypominającymi złośliwości rodem z piaskownicy radni i obóz prezydencki wrócili do najciemniejszych stron poprzednich kadencji.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny