55-letni Jan H.
(fot. Fot. Archiwum)
- Oskarżony nie jest już młodym człowiekiem. Do tej pory nie wchodził w konflikt z prawem. Sąd ma nadzieję, że to był incydent, dlatego postanowił dać oskarżonemu jeszcze jedną szansę - uzasadniał wtorkowy wyrok sędzia Marcin Kęska.
Skazał 55-letniego Jana H., oskarżonego m.in. o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu drogowym. Sąd wymierzył mu dwa lata więzienia z warunkowym zawieszeniem na pięć lat. I na pięć lat zabronił Janowi H. siadać za kierownicę. Zgodnie z wolą sądu, oskarżony musi też zapłacić trzy tysiące złotych grzywny.
- Przy wydawaniu wyroku nie można tylko brać pod uwagę tego, że ta sprawa ma charakter bardzo medialny - dodał sędzia.
Rzeczywiście. Na początku grudnia ubiegłego roku o Janie H. usłyszała cała Polska. Przede wszystkim dzięki filmowi z policyjnego radiowozu, który pokazywały telewizje. Video było też w internecie.
Widać na nim, jak w godzinach szczytu jedną z ruchliwych ulic Białegostoku pędziło pod prąd srebrne mitsubishi. Za kierownicą siedział właśnie Jan H. Auto taranowało jadące z naprzeciwka samochody. Kierowcy musieli uciekać na pobocze.
Samochód Jana H. zatrzymał się dopiero po zderzeniu z jeepem. Wtedy okazało się, że mężczyzna był pijany. Miał 2,2 promila alkoholu we krwi.
- To pirat drogowy - podkreślał we wtorek sąd. - Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że ścigają go dwa radiowozy. Na szczęście, nikt nie został ciężko ranny i nie doszło do poważnych uszkodzeń samochodów.
Za zarzucane przestępstwo Janowi H. groziło 12 lat więzienia. Wtorkowy wyrok nie jest prawomocny.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?