[galeria_glowna]
Tak w środę zdecydował sąd odwoławczy. 54-latek, który jadąc pod prąd, staranował cztery inne samochody, na akt oskarżenia poczeka na wolności.
- Rozpatrując zażalenie prokuratury, sąd uznał, że nie zachodzą przesłanki do stosowania aresztowania. Nie ma obawy, że podejrzany będzie utrudniał śledztwo lub ukrywał się. Dowody też są już zebrane - tłumaczy sędzia Janusz Sulima.
Niespełna miesiąc temu policjanci dostali sygnał, że środkiem ul. Andersa jedzie mitsubishi. Mundurowi zauważyli poszukiwane auto na ul. gen. Maczka. Kierowca nie zareagował na sygnały z radiowozu. Gwałtownie skręcił w ul. Dziesięciny. I dalej pędził pod prąd. Zatrzymał się dopiero po zderzeniu z jeepem.
Uszkodził cztery inne samochody. Był pijany. Od początku śledztwa prokuratura chciała, by trafił do aresztu. Ale już za pierwszym razem sąd się nie zgodził.
- Nie można utożsamiać tymczasowego aresztowania z karą - dodaje sędzia Sulima.
Wczorajsze postanowienie sądu jest prawomocne. 54-latkowi grozi do 12 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?