Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Perki Bujenki - wieś od wieków taka sama

Marian Olechnowicz
Drewnianych domów we wsi pozostalo niewiele. Ale są duże, z solidnego drewna i świadczą, że mieszkają tu ludzie gospodarni i zamożni
Drewnianych domów we wsi pozostalo niewiele. Ale są duże, z solidnego drewna i świadczą, że mieszkają tu ludzie gospodarni i zamożni
Z Sokół do Bujenek jest całkiem blisko. Zaścianek rozłożył się w kwadracie wokół którego wiedzie żwirowa droga. Od dwóch wieków jest tyle samo domów. Tylko mieszkańców nieco ubyło.

Dobra Perki leżały niegdyś w ziemi bielskiej. Było i wówczas kilka zaścianków. A więc: Perki Bujenki, Perki Bujny Głowczyzna, Perki Franki Spały, Perki Gziki, Perki Karpie Korzenie, Perki Lachy, Perki Nowe, Perki Mazowsze, Perki Wypychy.

Po raz pierwszy nazwa miejscowości pojawiła się w dokumentach pochodzących z 1527 roku, kiedy odbył się popis pospolitego ruszenia. W 1827 roku wieś liczyła dwanaście domów i 62 mieszkańców.

Pan Mieczysław opowiada

Pod koniec wieku XIX znalazły się w powiecie mazowieckim, gminie i parafii Sokoły. Tak jest i dziś. Tylko, że mieszkańców jest zaledwie 32. Mieszkają więc Kruszewscy, Roszkowscy, Raciborscy, Perkowscy, Jamiołkowscy i Muszyńscy. I koniec.

Pytamy o Józefa Roszkowskiego, czyli sołtysa. Rocznik 1925, więc powinien być w domu. A gdzież tam! Nie usiedzi na miejscu. Ale synowa podpowiada, że tam na kolonii mieszka Mieczysław Kruszewski. Niewiele młodszy, a więcej opowie. A jakże. Jest przy domu. Z chęcią przysiada pod drzewem na dłuższą pogawędkę. Zaczyna od kapliczki, którą widać z daleka.

- Postawił ją Adolf Kruszewski - mówi - To na pamiątkę, że naszą wieś groza wojny ominęła. Postawił w 1915 roku. Niedawno ją odnowiono.

Warto dodać, że ów ksiądz, urodzony w 1879 roku, był krótko wikariuszem w Płonce, a od 1917 do 1919 roku proboszczem w Łapach.

- Mój ojciec Kalikst - snuje wspomnienia pan Mieczysław. - był w czasie wojny w carskim wojsku rusznikarzem. Lubił ten zawód. Broni różnej miał tyle, że podczas pożaru strażacy do naszego domu nie podeszli. Ojciec jeszcze przed wojną posadził sad na kilku hektarach. Rosły śliwy, jabłonie i grusze. Woził je potem furą na targ do Łap. Pamiętam, że nieraz narzekał na Narkiewicza, który sprawdzał wagę, czy aby nie oszukana.

Rozstrzelana historia

- Było nas siedmioro dzieci - zaczyna swoją wyliczankę pan Mieczysław. - Józef przed wojną pokończył szkołę w Łomży i pracował w Świdniku. W 1939 roku walczył na froncie. Edward uczył się w Sejnach. Z książką się nie rozstawał. Za Sowietów wstąpił do partyzantki. Sąsiad go wydał, więc przyszło NKWD. Siedział pod drzewkiem i czytał książkę. I wtedy go wzięli. Powieźli go do Białegostoku, potem Brześcia. Ale uciekł. Powrócił w rodzinne strony. I znowu przystał do partyzantów. Pewnego dnia dom okrążyli Niemcy.

Edward uciekł przez tylne drzwi, w stronę sadu, gdzie w ulu trzymał broń. Ale nie udało się. Zaczął uciekać w stronę lasu. Jeden Niemiec spokojnie wymierzył i strzelił. Edward padł ranny, ale po chwili podniósł się. Nie na długo. Dobili go. Edward miał 24 lata - mówi pan Mieczysław.

Świadkiem jego śmierci był brat Józef. Reszta rodziny była na Syberii.
Kruszewskich wywieźli w 1941 roku. Mieczysław miał wówczas dwanaście lat. Wiedzieli, że przyjdą po nich, więc kryli się na noc w stercie chrustu. Bowiem Sowieci po aresztantów tylko nocą przychodzili. Wyszli więc któregoś dnia rano, do krów. I wtedy ich otoczyli.

Pamięta, że potem w jednym wagonie z nimi jechali też Wiśniewolscy, Wierzbiccy i Piekutowscy z Poświętnego. Ale byli też Sawiccy z Bokin i Perkowscy z Grochów. Nie zdążył ich wyzwolić generał Anders. Więc brat Wacław trafił do wojska Berlinga. Zginął pod Lenino, w bagnach Mierei. Siostrę Irenę też wzięli do wojska. I walczyła pod Lenino u boku brata. Zginęła w bojach na Wale Pomorskim.

- Wcześniej zdążyła być w domu rodzinnym - opowiada pan Mieczysław. - Tylko nas w nim jeszcze nie było. Ludzie mówili, że przyszła w niedzielę do kościoła w Sokołach. W mundurze na dodatek. Miejscowi partyzanci ją znali. Namawiali, aby została. A ona im powiedziała, że z tą armią przyszła do Polski. I ani myśli o dezercji. Naszą historią można by kilka innych rodzin obdzielić - wzdycha pan Mieczysław.

Kruszewscy do Polski wrócili w 1946 roku.

Sołtys dożywotni

Tutaj ludzie od wieków tylko z roli żyli. I spokojnie, bo wojny wieś omijały. Tylko w 1936 roku domostwa ogień ogarnął i wieś z dymem poszła. Mówią, że Raciborski miał z Żydami “na pieńku". I dla zemsty Bujenki podpalili. Każdy ten kawałek bujeńskiej ziemi zna jak własną kieszeń. I wie, gdzie jest pole na Podlesiu, albo Sztapnia Górka. O tej krąży legenda, że w czasie potopu szwedzkiego stał tutaj sztab wojskowy.

Pola na Ulaskach to właśnie te leżące przy drodze do Kruszewa. Niedaleko zaś jest Zagłowczyzna. No i Zarosielka. Pole Po Chramzie wzięło swoją nazwę stąd, że w niedalekich Frankach stał dwór ziemiański, gdzie niejaki Chramza mieszkał. Nie ma śladu po dworze i tej rodzinie, ale nazwisko w pamięci pozostało. Sołtysem wsi jest Józef Roszkowski, rocznik 1925. Rządzi od 1947 roku, więc grubo ponad pół wieku.

- Zawsze mnie wybierali - mówi sołtys. - Może dlatego, że dzięki Hitlerowi zwiedziłem kawał świata? - żartuje, bo pan Józef był w Reichu na robotach przymusowych.

Najpierw w Jenie, a potem pod holenderską granicą. - A może innych chętnych nie było? - zastanawia się. - Moja rodzina wywodzi się z Grochów. Stryj jeszcze za carskich czasów był wójtem w Poświętnem. Sołtys miał odznakę urzędową. Gdzieś leży, ale jak ją znaleźć? A odznaka to symbol władzy. Kiedy trzeba było zbierać podatki, to ją sołtys przypinał do kurtki. Gdyby ktoś go na służbie uderzył, byłby karany jak za pobicie milicjanta.

- Przez te lata przewinęło się tych wójtów - wylicza sołtys: - Truskolawski, Tymiński, Zdrodowski, Kłoskowski, no i teraz Zajkowski. Kiedyś po sesji gminnej sołtysi szli na wódeczkę. A teraz może tylko czasem wypiją po “ziarku". Bo każdy jest kierowcą. Tylko jeden wójt zaprosił wszystkich sołtysów i urządził poczęstunek jak trzeba. Musiał być dobry - śmieje się sołtys. - Bo mnie do domu przywieźli.

I od razu dodaje, że za wódką nigdy nie przepadał. Teraz tylko marzy, aby gmina drogę we wsi naprawiła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny