MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Patroni ulic. Sienkiewicz, śledź

Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego
Hermannsrtaße to ulica Łomżyńska
Hermannsrtaße to ulica Łomżyńska Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Nazwy ulic to niezwykle ciekawa historia. Z samych tabliczek umieszczanych na budynkach wyczytać można dzieje miasta, a często i Polski. Ot, weźmy taką białostocką ulicę Sienkiewicza.

Jej pierwsza, jeszcze osiemnastowieczna nazwa to Wasilkowska. Około połowy XIX wieku zmieniono ją na Mikołajewską na cześć cara Mikołaja I. Car zmarł w 1855 roku i być może od tego właśnie roku zaczęto używać tej nazwy. Niemcy w latach I wojny światowej postąpili cywilizowanie. Nie zmienili patrona. Zaczęli jedynie pisać go w wersji niemieckiej. Stąd mieliśmy Nikolaji Strasse. Po odzyskaniu niepodległości Tymczasowy Komitet Miejski niespiesznie zabrał się do zmiany zaborczych nazw ulic. Dopiero 17 kwietnia 1919 roku, a więc dwa miesiące od przejęcia Białegostoku przez polskie wojsko, cara Mikołaja zastąpił Henryk Sienkiewicz.

Sowietom w 1939 roku autor Potopu nijak przez wyobraźnię przejść nie mógł. Tak więc 8 stycznia 1940 roku zamienili go na Lenina. Dla Niemców, którzy w czerwcu 1941 roku zajęli Białystok Lenin był nie do zaakceptowania. Zamienili więc wodza rewolucji na Ericha Kocha. To jedyny przypadek w dziejach tej ulicy (i nieliczny w Białymstoku), że jej patronem był żyjący „bohater”. Koch od 1941 roku był bowiem szefem cywilnego zarządu Bezirk Bialystok. Po zakończeniu wojny wrócił Sienkiewicz. Nie na długo. W 1949 roku musiał ustąpić. Teraz zamiast Sienkiewicza była 1 Maja. I tak było przez następne 7 lat, aż do odwilży 1956 roku kiedy to Henryk Sienkiewicz na tabliczkach zapisał się po raz trzeci. Było nie było Trylogia.

Prawda, że możemy sobie przy odrobinie wiedzy opowiadać historię opierając się tylko na tych zmianach nazw. Piszę to w kontekście zapowiadanych pod ogólnym hasłem dekomunizacji nazw ulic zmianach, które będą, i słusznie, także w Białymstoku. Nie wydaje mi się, że komunistyczni, czy też związani z tamtą władzą patroni ulic znajdą wielu obrońców. Natomiast istotnym problemem może okazać się nadawanie nazw nowych. Są tu dwie podstawowe opcje.

Pierwsza to taka, gdzie głównym kryterium jest słownik języka polskiego i czysty przypadek, na której stronie ta mądra księga zostanie otwarta. Bogactwo rzeczowników w naszej mowie jest niepoliczalne. Stąd mamy za patronów ulic storczyki (Storczykowa), niedźwiedzie (Niedźwiedzia), groch (Grochowa), ale nie ma kapusty bo byłaby Grochowo - Kapuściana, spółdzielnie (Spółdzielcza) i dalej - dzwonki, łąki, ogrody, orły, sokoły (brak herosów, o czym już kiedyś śpiewała Danuta Rin) itp., itd. Druga opcja to już poważniejsza sprawa. Jej łagodniejsza forma to geografia. Ona też może wywoływać pewne emocje. Ale najpoważniejsze mamy już za sobą, bo są w Białymstoku ulice Łomżyńska i Suwalska. Są też reprezentowane stolice Warszawa i Kraków. Mamy też i całą Polskę od Mazur po Śląsk. Ale gdy wyczerpiemy ten katalog geograficzny, to zaczynają się trudności.

Ciężko jest z datami i dlatego mamy bodaj tylko jedną - 11 listopada. Dalej porozumienia, co do historycznych dat nie ma. Dziwi brak 19 lutego, ale i przed wojną radni nie potrafili dogadać się i jako kompromis wymyślili gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Ale prawdziwe tarapaty rozpoczynają się przy tak zwanych postaciach historycznych. Tu czujność ojców chrzestnych czyli radnych wyostrza się. Z podziwu godną dociekliwością wyszukują najmniejsze rysy w życiorysach kandydatów, oczywiście wówczas gdy zgłasza ich przeciwna opcja. Te wybory zawsze budzą wielkie emocje. I nawet pierwsza kategoria, nazwijmy ją słownikową, może wywołać zajadłe polemiki. Bo na przykład, gdy mamy w Białymstoku całkiem pokaźną reprezentację różnego zwierza, to nikt dotąd nie odważył się zaproponować poczciwego osiołka (Ośla), lub barana (Barania).

Pozornie neutralna Śniadaniowa może wywołać dyskusję o wyższości śniadania angielskiego nad kontynentalnym co naturalnie przekładać się będzie na pryncypia polityki zagranicznej. Na propozycję Świetlistej wszyscy skoczą sobie do gardeł twierdząc, że świetliście to albo już było, albo dopiero będzie. Tu już o krok do Porachunkowej albo Rozliczeniowej. Trudno się więc dziwić, że kategoria druga, ta od bohaterów, wywoła emocje naprawdę kosmiczne. Ale ja mam taką swoją krótką listę. Pal licho, wyjawię ją choćby miała na moją głowę ściągnąć gromy.

Zacznę od Nory Ney, bo temat jest na tapecie za sprawą muralu z dziewczynką. Pojawiają się też głosy o potrzebie upamiętnienia tej wielkiej gwiazdy niemego kina. Nora Ney, a właściwie Sonia Nejmanówna, urodzona w podbiałostockich Szelachowskich uchodzi za białostoczankę. Tu wzrastała i kończyła gimnazjum Druskina. Tu przyjeżdżała już jako znana aktorka. Zatrzymywała się w Ritzu. Jeśli Daniel Olbrychski w swoim Drohiczynie ma kino Daniel, to Nora Ney niech ma przynajmniej w swoim Białymstoku ulicę.

Drugim moim kandydatem jest Jan Awinos. Już słyszę jak cała szacowna rada miejska jednogłośnie (to sukces !) woła - a któż to taki? Śpieszę z wyjaśnieniem. To jeden z pionierów polskiego lotnictwa. Rodowity białostoczanin, absolwent miejscowej szkoły realnej. Gdy w 1911 roku pod Białymstokiem uznawany za pierwszego polskiego lotnika hrabia Michał Scipio del Campo po raz pierwszy demonstrował białostoczanom „loty powietrzne za pomocą aeroplanów”, to nasz rodak Awinos swoimi wyczynami zachwycał mieszkańców innych miast. Niestety, 29 sierpnia 1913 roku odbywając lot w okolicach Petersburga „spadł ze swym monoplanem”. Ciężko rannego Awinosa przewieziono do szpitala, gdzie po godzinie zmarł.

Ten patron może prowokować do uszczypliwości ze strony przeciwników budowy lotniska w Białymstoku. No bo mają oni gotowy argument, że tak się właśnie kończyły wszelkie podejmowane przez białostoczan próby wzlotów i upadki były znacznie bardziej spektakularne. Ale nie baczmy na to. Jan Awinos bohaterem awiacji był i basta!

Kolejny mój typ uliczny rodzić będzie kłopoty z parametrami tabliczek. Tym razem to nie patron, a patronki - siostry Helena, Zofia i Jadwiga Frankiewicz. Niewtajemniczonym wspomnę tylko, że to filary życia i szkolnictwa muzycznego w Białymstoku. Ich słabością może okazać się to, że nie były nigdy związane z kierunkiem muzycznym zwanym disco polo. Ale niech będzie to usprawiedliwieniem, że gdy Helena Frankiewicz w 1936 roku przy Sienkiewicza 14 otwierała swój legendarny Instytut Muzyczny to o disco polo nie było nic słychać. Spadkobiercą Instytutu, w linii prostej, jest dziś szkoła muzyczna przy Podleśnej. Można więc śmiało stwierdzić, że siostry Frankiewicz otworzyły wrażliwość kilku pokoleniom białostoczan.

Po tak szacownych patronach aż mi głupio wyjeżdżać z kolejną propozycją. Już słyszę chichoty i dowcipy lecące z rajcowskich ław. Już widzę jednego z radnych (który to może być?) całego w pąsach zgłaszającego kandydaturę śledzia. Tu mamy niezwykłe połączenie obydwóch kategorii, bo to i rybka ze słownika i określenie zbiorowego bohatera jakim jesteśmy my.

Z tym śledziem to żadnego kłopotu nie mieli przedwojenni rajcy gdy jedną z nieistniejących już ulic w mieście nazwali właśnie Śledziowa. To niezrozumiałe, że w mieście słynnym ze śledzikowania, o którego mieszkańcach każdy łomżyniak powie, że to śledź, nie ma takiej ulicy. To skrzętnie skrywany białostocki kompleks. Aby go jeszcze głębiej ukryć to żadnej z miejscowych ulic nie nadano rybiej nazwy. Nie ma żadnych rekinów, wielorybów, szczupaków, okoni, słowem żadnej ichtiologii. Jest jeden chwalebny wyjątek, ale i on wynika z przedwojennej śmiałości gdy był w Białymstoku Rybny Rynek. Jest ta nazwa i dziś tyle, że ani to już rynek, ani ryby na nim też nie uświadczysz.

Jednak nieśmiała, skryta tęsknota za śledziem w nazwach białostockich ulic jest. Stąd pewnie mamy: Bałtycką, Morską, Kotwiczną, Okrętową, Pokładową, Wiosłową, Rejsową, Sieciową, ba nawet Neptuna. Najwyższy czas zmierzyć się samymi nami. Zadać publicznie pytanie - czy czas już nadszedł? Czy dojrzeliśmy do śledzia? Jeśli tak, to na co czekać. Jeśli nie, to podpowiem, może byśmy tak zaczęli od solonych śledziowych płatów. Ulica Płatowa. No nie, bo natychmiast rozpocznie się demaskatorska dyskusja, kim był Płatow.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny