Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogrodniki. Skandal na wsi. Rolnik zabrał krowy i uciekł na łąkę

Krzysztof Jankowski [email protected] tel. 85 730 67 86
Rolnik ze wsi Ogrodniki znów na celowniku mediów
Rolnik ze wsi Ogrodniki znów na celowniku mediów sxc.hu
Rolnik ze wsi Ogrodniki w gminie Narew, w którego gospodarstwie zeszłej zimy padło z głodu dziewiętnaście krów, uniemożliwił sprzedaż stada, którym nadal się opiekuje. Wcześniej sąd warunkowo umorzył wobec niego postępowanie za znęcanie się nad zwierzętami i oddał hodowcę pod dozór kuratora. Prokuratura Rejonowa w Hajnówce złożyła apelację w tej sprawie.

Przetarg, w trakcie którego mięsne krowy z Ogrodnik miały zostać sprzedane, w czwartek zorganizował Bank Spółdzielczy w Narwi. To on kredytował hodowlę rolnika z Ogrodnik, a następnie stał się jej właścicielem, gdy mężczyzna wpadł w tarapaty finansowe. To właśnie brak pieniędzy mógł być - zdaniem mieszkańców wsi - przyczyną problemów rolnika.

- To porządny sąsiad, nie pije, nie pali. Staraliśmy się mu pomagać, ale on miał własną wizję gospodarstwa i pomocy przyjmować nie chciał - opowiadali mieszkańcy Ogrodnik.

W marcu odkryto, że dziewiętnaście krów z hodowli rolnika z Ogrodnik padło. Sprawą zainteresował się media, dochodzenie wszczęła policja i prokuratura, a padłe zwierzęta przebadali weterynarze.

- Przyczyną śmierci krów było ich zagłodzenie - przyznaje Jan Dynkowski, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Hajnówce.

W czwartek hodowca zabrał jednak zwierzęta z gospodarstwa i uniemożliwił ich sprzedaż.
- Zorganizowaliśmy przetarg, daliśmy o nim ogłoszenia, przekazaliśmy informacje zainteresowanym firmom - opowiada Olga Jakubowska, prezes Banku Spółdzielczego w Narwi. - Jednak rano ten człowiek wygnał bydło na odległe pastwisko i wrócił z nim dopiero późnym wieczorem. Nie udało nam się więc przeprowadzić przetargu.

Bank Spółdzielczy w Narwi zapowiada, że do sprzedaży bydła doprowadzi najpóźniej do połowy listopada. I zapewnia, że krowy są w dobrej kondycji. Potwierdza to wójt gminy Narew.

- Było nawet kilka wycieleń - mówi wójt Andrzej Pleskowicz. - To krowy mięsne, dojrzały już do uboju. Przynajmniej część stada trzeba sprzedać, by pokryć koszty zaciągniętego kredytu.
To finansowe podejście do sprawy męczonych zwierząt nie podoba się obrońcom ich praw. Podkreślają oni, że już wcześniej krowy należało odebrać hodowcy.

- Jeśli bank jest właścicielem zwierząt, to mógł je rolnikowi odebrać. Także wójt miał obowiązek oddać je pod opiekę innego hodowcy. Przecież inspektor sanitarny wykazywał, że zwierzęta są w złym stanie - ocenia Anna Jaroszewicz z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Białymstoku. - Przecież już zimą padła jedna trzecia stada. Jednak bankowi nie kalkulowało się zabranie wychudzonych zwierząt. To by się mu nie opłacało.

Podobnego zdania jest Powiatowy Lekarz Weterynarii. - To dawno powinno być załatwione. Informowaliśmy wójta, że bydło powinno być odebrane rolnikowi, bo ten pan nie powinien się opiekować zwierzętami - mówi Jan Dynkowski.

Lekarz weterynarii potwierdza, że podczas letniej kontroli stwierdzono brak zapasów paszy. Znów więc organizowano akcję koszenia trawy, która w belach była dostarczana rolnikowi z Ogrodnik. Jednocześnie Dynkowski przyznaje, że teraz zwierzęta są w znacznie lepszej kondycji, niż zimą i wiosną.

- W okresie wiosenno-letnim bydło było na pastwisku, gmina dostarczała paszę - mówi Jan Dynkowski.
Teraz odhodowane zwierzęta można spróbować sprzedać za dobrą cenę. Nadal pozostaje jednak pytanie, czy przez tyle miesięcy zwierzęta powinno pozostawać pod opieką hodowcy, który dopuścił do śmierci głodowej części stada? Wójt odpowiada, że odebrać rolnikowi krów nie mógł, bo dbał nie tylko o dobro zwierząt, ale też i człowieka.

- Sąd ukarał hodowcę, zapadł w tej sprawie wyrok. My staraliśmy się mu pomóc, a nie dodatkowo go krzywdzić. Wielu rolników ma trudności finansowe - mówi Andrzej Pleskowicz.

Wójt podkreśla, że przez cały czas monitorował stan zwierząt, pomagał w pozyskiwaniu paszy.
- Minimum dwa razy w tygodniu odwiedzałem hodowlę. Widziałem, że stado było rano wyganiane na zielonki, a wieczorem wracało pod wiatę lub do obory. Rolnik doprowadził do porządku też paszporty zwierząt - argumentuje Andrzej Pleskowicz. - O sytuacji zwierząt systematycznie informowałem nadzór wojewódzki. Konsultowałem się też z prawnikami w sprawie ewentualnego odebrania zwierząt hodowcy i otrzymałem odpowiedź, że taki krok nie jest możliwy, bo prawnym właścicielem stada nie był rolnik, a bank, który także robił wszystko, by te krowy uratować.

Sprawą hodowcy z Ogrodnik w gminie Narew interesował się też Podlaski Urząd Wojewódzki.
- Po interwencji dziennikarzy, wystąpiliśmy o informacje do wójta oraz Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii. Już w kwietniu wójt informował nas o zorganizowanej pomocy zapobiegającej kolejnemu padnięciu zwierząt, a lekarz o przeprowadzonych kontrolach i decyzjach administracyjnych - informuje Aneta Kuberska, zastępca dyrektora wydziału nadzory i kontroli PUW.

Podkreśla, że zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt wójt mógł, ale nie musiał podjąć decyzji o odbiorze zwierząt hodowcy z Ogrodnik.

- Przepisy zawierają przykładowe wyliczenie zachowań uznawanych za znęcanie się nad zwierzętami, m.in. utrzymywanie ich w stanie rażącego zaniedbania lub niechlujstwa czy utrzymywanie zwierzęcia bez odpowiedniego pokarmu lub wody. Z dokumentów, które dostaliśmy, wynikało, że takie zachowania miały miejsce w stosunku do zwierząt gospodarskich w Ogrodnikach - przyznaje Aneta Kuberska.
Równocześnie do postępowania administracyjnego toczyła się też sprawa karna. Po odkryciu na terenie gospodarstwa w Ogrodnikach padłych krów, 28 marca dochodzenie wszczęła policja i prokuratura. 28 czerwca postawiono rolnikowi zarzuty.

- Oskarżono go o to, że od 1 stycznia do 27 marca 2013 r. utrzymywał on 54 sztuki bydła w stanie rażącego zaniedbania, pozostawiał bez odpowiedniego pokarmu w wystarczającej ilości oraz nie udzielał zwierzętom pomocy weterynaryjnej. W efekcie doprowadził do śmierci 19 sztuk - mówi Marek Dąbrowski, zastępca Prokuratora Rejonowego w Hajnówce.

3 października zamiejscowy wydział karny w Hajnówce Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim postępowanie karne warunkowo umorzył na okres próby 2 lat. Oddał też oskarżonego rolnika pod dozór kuratora sądowego i orzekł świadczenie pieniężne wysokości 200 zł.

- Prokurator nie zgodził się z tym wyrokiem i sporządził do niego apelację. Zdaniem prokuratora nie istnieją przesłanki do warunkowego umorzenia postępowania, dlatego wniósł on o uchylenie wyroku i przekazanie go do ponownego postępowania - dodaje Marek Dąbrowski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny