Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gromko: Jeśli cokolwiek chcemy zrobić, to nadal musimy zachować przewagę w radzie

Tomasz Maleta,
Mariusz Gromko w radzie miasta po raz pierwszy zasiadł w barwach PiS dziewięć lat temu. W ubiegłym roku startował w okręgu numer 3 (Dojlidy, Piasta, Mickiewicza, Bojary). Zaufało mu 2750 wyborców. To  był najlepszy wynik w Białymstoku.
Mariusz Gromko w radzie miasta po raz pierwszy zasiadł w barwach PiS dziewięć lat temu. W ubiegłym roku startował w okręgu numer 3 (Dojlidy, Piasta, Mickiewicza, Bojary). Zaufało mu 2750 wyborców. To był najlepszy wynik w Białymstoku. Archiwum
O tym, jak w ciągu roku większość złożona z radnych Prawa i Sprawiedliwości przywróciła kontrolę nad poczynaniami prezydenta, opowiada Mariusz Gromko, lider klubu i przewodniczący białostockiej rady miasta.

Mariusz Gromko w radzie miasta po raz pierwszy zasiadł w barwach PiS dziewięć lat temu. W ubiegłym roku startował w okręgu numer 3 (Dojlidy, Piasta, Mickiewicza, Bojary). Zaufało mu 2750 wyborców. To był najlepszy wynik w Białymstoku.

Miał Pan obawy, gdy 1 grudnia 2014 roku obejmował pieczę nad radą miasta?

Mariusz Gromko: Nie. Pragnę przypomnieć, że wcześniej przez osiem lat byłem radnym. Dwie kadencje pozwoliły mi nabrać doświadczenia. Zdawałem sobie sprawę, że szefowanie radzie miasta wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Z drugiej strony, po ośmiu latach bycia w opozycji moja formacja, Prawo i Sprawiedliwość, zdobyła większość w radzie miasta. Wygraliśmy wybory i zdobyliśmy szansę, aby zrealizować własny program wyborczy. Koleżanki i koledzy radni zdecydowali, że będę dalej szefem klubu, a także kandydatem na przewodniczącego rady miasta. Zostałem wybrany jednogłośnie, otrzymałem zaufanie od wszystkich radnych.

Przejmując pałeczkę od poprzedniego przewodniczącego Włodzimierza Kusaka odziedziczył też Pan przeforsowane w poprzedniej kadencji przez ówczesną większość zmiany w regulaminie rady. Znacznie wzmacniały one pozycję przewodniczącego. Pana poprzednik uzasadniał to tym, że demokracja nie może być rozhulana. Klub PiS w poprzedniej kadencji krytykował taką praktykę, ale 1 grudnia to Pan, zostając przewodniczącym, chcąc nie chcąc został też depozytariuszem i beneficjentem „prawa Włodzimierza Kusaka”.

Tak, ale od razu wprowadziłem zmiany w podejściu do białostoczan, którzy chcieli czynnie uczestniczyć w sesjach rady miasta. Od pierwszego mieszkańca, który podszedł i zapytał, czy może wypowiedzieć się w danej kwestii, wszystkie przypadki były pozytywnie rozpatrzone. Białostoczanie nie mają już problemów, by swoich racji dochodzić na forum rady miasta. Krytykowaliśmy poprzedników, że nie ma dialogu z mieszkańcami na sesji. Mnie udało się go przywrócić. Tym bardziej że przed wyborami wszyscy kandydaci pytają mieszkańców, co zmienić w mieście, na osiedlu, a po wyborach często było tak, że ten głos był ograniczany. Teraz jest inaczej i cieszy mnie, gdy białostoczanie przychodzą i wyrażają swoje opinie na sesji. Czasem są to trudne tematy, ale nie ma sensu od nich uciekać. Po prostu trzeba się z nimi zmierzyć.

Jako przewodniczący może Pan poszczególne punkty porządku dziennego na sesji umieścić w odpowiedniej chronologii czasowej. Bywało nieraz tak, że te zgłoszone przez klub PiS były rozpatrywane wcześniej niż zgłoszone w tej samej materii przez pozostałe kluby. Tym samym ich rozpatrywanie traciło sens, bo większość przyjęła wcześniejsze propozycje. Nie jest to faworyzowanie własnego klubu?.

Porządek sesji ustalam w taki sposób, aby obrady przebiegały sprawnie. Już jestem w stanie rozpoznać, który temat będzie budził zainteresowanie opinii publicznej. Takie projekty idą w pierwszej kolejności. Sprawy o charakterze technicznym czy takie, które nie budzą wątpliwości zostawiam na dalszym planie. Czy tak się dzieje jak pan wspomniał? Nie zauważyłem.

Co było największym sukcesem rady miasta w ostatnich dwunastu miesiącach?

Przede wszystkim przywróciliśmy równowagę w sprawowaniu władzy w Białymstoku. W poprzednich dwóch kadencjach wyglądało to tak, że pan prezydent i jego otoczenie kreowało i przygotowywało projekty uchwał, po czym bezkrytycznie były one przyjmowane przez ówczesną większość. Trudno mówić w takich warunkach o jakiejkolwiek funkcji kontrolnej rady miasta nad poczynaniami magistratu. Teraz to się zmieniło. Bardzo dokładnie analizujemy projekty uchwał, które wyszły spod ręki urzędników. Jeśli radni mają wątpliwości, wtedy są one odsyłane do prezydenta do poprawy.

A największa porażka?

W zasadzie wszystko realizujemy, co sobie założyliśmy.

To może największa porażka klubu?

Nie chciałbym być sędzią we własnej sprawie. Pewne nasi oponenci mogliby nam coś wyciągnąć.

Zapewne wyciągnęliby sprawę braku absolutorium dla prezydenta za poprzedni rok, mimo pozytywnej opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej. Ostatecznie unieważniła ona uchwałę rady miasta o braku skwitowania prezydentowi wykonania budżetu za 2014 rok.

Mieliśmy odmienne zdanie w tej sprawie, wskazywaliśmy orzeczenia RIO w innych miastach w podobnych przypadkach. Ale to już jest za nami. Wszyscy wiedzieli, że prezydent jest w okresie ochronnym, więc dalsze brnięcie w procedurę odwoławczą od decyzji RIO nie miało sensu. Skupiliśmy się na pracy nad innymi projektami uchwał, choć w kontekście sprawy z absolutorium daliśmy jasny sygnał, że bacznie przyglądamy się poczynaniom pana prezydenta.

W pewnym momencie wyglądało jednak na to, że staliście się zakładnikiem trwających od co najmniej półtora roku animozji na linii radny Piotr Jankowski (szef komisji rewizyjnej - przy. red) - prezydent Tadeusz Truskolaski.

W przypadku absolutorium klub analizował sprawozdanie z wykonania budżetu niezależnie od prac komisji rewizyjnej. Wnioski i zastrzeżenia okazały się podobne. Oczywiste więc było, że klub poprze projekt uchwały komisji rewizyjnej o nieudzieleniu absolutorium z wykonania budżetu za rok 2014.

Trudno jednak sobie wyobrazić, byście głosowali inaczej niż wnioskowała komisja rewizyjna, w której Prawo i Sprawiedliwość ma nie tylko przewodniczącego, ale i - podobnie jak w całej radzie - większość. Byłoby to nielogiczne.

To prawda, ale nasze stanowisko poprzedziła długa dyskusja. Pojawiające się wówczas zarzuty, że to głosowanie polityczne, były nieprawdziwe. Nie mieliśmy dyscypliny partyjnej. Każdy radny podszedł do głosowania w sposób merytoryczny.

Wspomniał Pan, że przywróciliście funkcję kontrolną nad poczynaniami magistratu. Z drugiej strony, skoro białostoczanie - wiedząc już, jaki będzie układ sił w radzie miasta - ponownie powierzyli fotel prezydencki Tadeuszowi Truskolaskiemu, przesądzili o tzw. kohabitacji, czyli współdziałaniu obu ośrodków władzy w mieście. Tymczasem to współrządzenie przez większą część roku dalekie było od równowagi sił. Każda ze stron usilnie chciała pokazać, że jej mandat do rządzenia jest mocniejszy.

Obserwując doniesienia medialne można odnieść takie wrażenie, ale ja się z taką oceną nie zgadzam. Zdecydowana większość uchwał, których autorem jest pan prezydent, została przyjęta przez Prawo i Sprawiedliwość. Uważam że zakres współdziałania jest na dobrym poziomie.

Tak, ale uchwała uchwale nierówna. Trudno porównać tę, w której zmienia się nazwa lub statut danej placówki oświatowej do tej, która odnosi się do budżetu obywatelskiego, konsultacji społecznych, karty seniora. Nie tylko w tych nie mieliście zrozumienia dla racji drugiej strony.

To prawda, pojawiają się punkty zapalne, ale w większości dotyczą one podobnych pomysłów. Tak było w przypadku karty seniora, gdy zarówno nasz klub, jak i obóz prezydencki chciał wprowadzić swoje rozwiązania. Spory dotyczyły szczegółów, ale trudno abyśmy nie głosowali za swoją propozycją. Zresztą w ostateczności przedstawiciele innych klubów popierali nasze rozwiązania.

Czy czasem jednak w grę nie wchodził prestiż i urażone ambicje radnych, którzy od dawna czuli się gospodarzami jakiegoś tematu, a teraz nagle ktoś inny ich ubiegł zgłaszając własny projekt?

Absolutnie. Ale trudno oczekiwać, abyśmy nie popierali własnych inicjatyw.

A sprawa boisk dla szkółki Jagiellonii na Krywlanach? Tutaj argumentacja magistratu nie trafiła na podatny grunt..

W tej sprawie zwracaliśmy uwagę, że wystawianie na przetarg tak dużego obszaru w miejscu, gdzie nie ma przyjętego planu zagospodarowania przestrzennego, bez uzbrojenia w media i to z tak niską ceną wywoławczą, nasuwa wątpliwości, czy zamierzenia inwestora są realne i czy umowa właściwie zabezpiecza interes miasta w razie niezrealizowania inwestycji. Postulowaliśmy, aby boiska wybudowało miasto i udostępniało wszystkim stowarzyszeniom, organizacjom, klubom czy drużynom, które działają w naszym mieście.

Skoro wspomniał Pan o planach zagospodarowania przestrzennego, to w przypadku Sklejek nie znaleźliście zrozumienia dla planów urbanistów, którzy początkowo widzieli tu wysoką zabudowę. Uważaliście, że miasto powinno wziąć pod uwagę racje mieszkańców, którzy chcą, by został zachowany w tym miejscu dotychczasowy, niski charakter zabudowy. W przypadku terenu po Uchwytach przy Łąkowej, na który urzędnicy przygotowali chyba najbardziej proobywatelski plan, klub PiS też postawił weto.

Dojlidy to osiedle zabudowane w 90 procentach domami jednorodzinnymi. Znam je doskonale, tam się wychowałem. Plan wprowadzenia budowy wieżowców w tym rejonie wzbudził opór mieszkańców i my ich popieramy. Oczywiście, miasto się rozwija, potrzebuje nowych miejsc do budowy mieszkań. Ale czy warto burzyć ład lokując tu tak wysoką zabudowę? Myślę, że bloki 4-5 piętrowe to optymalna wysokość w tym miejscu. Z kolei teren po Uchwytach jest otoczony blokami i wieżowcami, więc trudno tu wprowadzać inny rodzaj budynków. Poza tym weto w tym przypadku było spowodowane faktem, że plan na tym terenie zakładał budowę ulicy przez działki zabudowane zakładami pracy. Ciężko idzie panu prezydentowi ściąganie inwestorów do Białegostoku, więc musimy szczególnie dbać o naszych lokalnych przedsiębiorców.

Dlaczego po roku przedstawiciel klubu Tadeusza Truskolaskiego nadal nie zasiada wśród wiceprzewodniczących rady.

Klub Prawa i Sprawiedliwości w dalszym ciągu widzi miejsce w prezydium dla przedstawiciela obozu prezydenckiego. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że z naszej strony jest wola, by ten wakat został uzupełniony. Nie ukrywamy jednak też, że w klubie pojawiły się wątpliwości, co do kandydata zgłaszanego przez stronnictwo Tadeusza Truskolaskiego.

Nie powinno być jednak tak, że to wnioskodawca ma w tej sprawie autonomię? Oczywiście powinien sondować na ile możliwy jest wybór zgłoszonego przez niego kandydata, ale chyba żadna inna opcja polityczna nie powinna prewencyjne ograniczać jego decyzji?

Wiceprzewodniczącego wybierają wszyscy radni. Przedstawiciel klubu Tadeusza Truskolaskiego nie uzyskał wymaganej większości. Wystawianie go z uporem nie miało sensu.

Bez głosów radnych PiS Marcin Szczudło - bo to on był zgłaszany za każdym razem - nigdy tej większości nie uzyska. Być może decydujące znaczenie ma to, że Marcin Szczudło był radnym z listy PiS, a przed ostatnimi wyborami dołączył do komitetu Tadeusza Truskolaskiego. Zdrady nie wybaczacie?

Liczę, że w przyszłości prezydium rady zostanie uzupełnione. Czy to będzie Marcin Szczudło czy ktoś inny z Komitetu, zdecydują radni i ewentualny kandydat. Na chwilę obecną nie są prowadzone rozmowy w tej sprawie.

Relacje klubu PiS z drugim liderem środowiska prezydenckiego Rafałem Rudnickim też przypominają epokę lodowcową. Najpierw jako radnym, a potem wiceprezydentem. On też w poprzednich dwóch kadencjach wybierany był z listy PiS.

Cały czas rozpatruję je jako spór merytoryczny związany z interesem miasta. Zderzają się dwie wizje będące w kontrze do siebie. To naturalne w samorządzie. Nie doszukiwałbym się tu odniesień personalnych. Jest również sporo uchwał, które wychodzą z departamentów podległych Rafałowi Rudnickiemu i one zdobywają nasze poparcie.

Często rozmawia Pan z Rafałem Rudnickim?

Spotykam się ze wszystkimi wiceprezydentami w ramach codziennej pracy. Z Rafałem Rudnickim także. Jeśli widzę taką potrzebę, sam zabiegam o spotkanie.

A z Tadeuszem Truskolaskim? Nie chodzi o te będące pokłosiem konwentu seniorów, a raczej o te, które w nieformalny sposób zapobiegałyby przyszłym zgrzytom na linii rada miasta-magistrat. Być może gdybyście spotkali się zawczasu, to dałoby się uniknąć żenującego spektaklu pod tytułem: gdzie ma obradować komisja kultury. Radni upatrzyli sobie gminne placówki kulturalne, prezydent na posiedzenia wyznaczył salę na parterze urzędu miejskiego przy ul. Słonimskiej. Brakowało tylko, by radni zaczęli intonować: „u drzwi twoich stoję Panie, czekam na Twe zmiłowanie”. Później do takiego spotkania doszło, ale mleko się rozlało. To był jeszcze jeden przykład na to, że to współrządzenie delikatnie mówiąc podszyte jest konfliktem, który - zamiast wygasać po wyborach - jeszcze bardziej się nakręca.

To były niefortunne zdarzenia. Według mnie w ogóle do nich nie powinno dojść. Zarówno ja, jak i prezydent Tadeusz Truskolaski już osiem lat działamy w samorządzie i obaj wiemy, że komisje również wcześniej odbywały się poza urzędem i nie było z tym żadnego problemu. Raptem okazało się, że gdy PiS zdobywa większość, to nagle pan prezydent zaczyna mieć obiekcje.

W takim razie jak ocenia Pan ten dziewiąty rok Tadeusza Truskolaskiego w fotelu prezydenckim?

Szczerze mówiąc to wyraźnie widać, że entuzjazm pana prezydenta zupełnie osiadł. Chyba potrzebuje budzika, aby się obudzić. Ostatnie dwanaście miesięcy postrzegam bardziej jako administrowanie, a nie realizowanie pewnej wizji. Nastąpiło przekazanie poszczególnych zagadnień wiceprezydentom, a sam Tadeusz Truskolaski skupia się bardziej na sprawach reprezentacyjnych.

Co będzie najważniejsze dla Białegostoku w przyszłym roku?

Z punktu widzenia mojego klubu, to przede wszystkim zabiegi o to, by w naszym mieście powstała w końcu hala sportowo-widowiskowa z prawdziwego zdarzenia. Będziemy też wspierać inicjatywę budowy Muzeum Pamięci Sybiru, planujemy budowę wielu ulic osiedlowych.

To w obu tych sprawach jesteście zgodni z prezydentem. A własne pomysły?

Planujemy - tak jak zapowiadaliśmy w kampanii - reaktywować rady osiedli. Jednak tylko na tych, z których wypłynie taka oddolna inicjatywa podparta odpowiednią liczbą podpisów. Nie chcemy niczego odgórnie narzucać, liczymy na aktywność białostoczan. Lada moment zaprezentujemy również plan działań na kolejne 12 miesięcy. Będzie on zawarty w naszych poprawkach do budżetu na 2016 rok. Będzie kilka ciekawych propozycji.

By zrealizować ten zamiar, klub PiS musi być takim samym monolitem jak do tej pory. Wierzy Pan, że dacie radę wytrzymać kolejne 12 miesięcy?

Tak. Klub bardzo dobrze funkcjonuje. Mimo różnych spojrzeń na daną sprawę zawsze udaje nam się wypracować wspólne stanowisko. Poza tym wszyscy mamy świadomość, że jeśli cokolwiek chcemy zrobić i nadal tak skutecznie kontrolować poczynania władzy wykonawczej, to musimy zachować przewagę w radzie.

Za rok nadal będzie Pan przewodniczącym rady i klubu, czy może nie odmówi, jeśli wezwie administracja rządowa?

Mam nadzieję, że zarówno klub Prawa i Sprawiedliwości, jak i pozostali radni dobrze oceniają moją dotychczasową pracę i dalej będziemy pracować na rzecz białostoczan. Administracja rządowa? Na razie nie ma tematu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny