Biedronek w Białymstoku bez liku. Zgodnie z doktryną Jarosława Kaczyńskiego, wygłoszoną przed kamerami wszystkich możliwych telewizji i do mikrofonów różnych rozgłośni radiowych, my, białostoczanie, powinniśmy się srodze zafrasować nad swoją kondycją. Bo skoro Biedronek u nas bez liku, to znaczy, że nieźle im się w naszym mieście wiedzie. Ciągnąc dalej ten wywód zgodnie z logiką prezesa, dochodzimy do wniosku, że wielu mieszkańców Białymstoku zostawia w Biedronce swoje pieniądze - czyli robi w sieci tych sklepów zakupy - czyli są ludźmi należącymi do kategorii najbiedniejszych.
Niby nie wstyd być biednym - chyba, że się nim zostało dlatego, że cały posiadany jeszcze niedawno majątek przehulało się w knajpach i przegrało w kasynach. To, co innego. Natomiast bycie biednym dlatego, że się straciło pracę, albo dlatego, że praca, którą mamy jest słabo płatna - to na pewno nie jest powód do wstydu. Ale jednak przykro jest każdemu, kiedy razem z tym swoim nieszczęściem zostaje publicznie napiętnowany jako osoba robiąca zakupy w takich sklepach, w których noga inteligenta z Żoliborza nie postanie.
Wpisałam tajny kod, żeby sprawdzić przez internet stan swojego konta w banku. Bogactwa wielkiego tam nie widać, ale bieda też nie piszczy. Da się żyć. Może właśnie dlatego, że po niektóre produkty idę do Biedronki, po inne do Lidla, a po jeszcze inne do kolejnej sieci handlowej.
Do Biedronki idą biedni
Publiczny występ Kaczyńskiego, oświadczającego wszem i wobec, że przecież nie będzie robił pokazowych zakupów w Biedronce, bo to sklepy dla najbiedniejszych, jest doskonałą ilustracją pewnej przywary, na którą cierpi wielu z nas: zastaw się, a postaw się.
Co z tego, że mógłbym wydać na takie same produkty o 20 złotych mniej, skoro musiałbym podczas zakupów ocierać się o biedotę. Pożyczę u bogatszego znajomego i zrobię zakupy w sklepie dla bogatych - może ktoś pomyśli, że też jestem bogaty.
Dobrym sposobem na dostanie się do świata bogatych - takie pozorne, dla ciekawskich obserwatorów - jest wyszukiwanie w szmateksach markowych ciuchów. Czasami trudno je wygrzebać spośród szmat skłębionych w wielkich kontenerach, ale warto się pomęczyć. Ubieramy się w taki żakiecik za pięć złotych, ale z metką sugerującą, że kosztował kilkaset. I my czujemy się bogato, i otoczenie tak nas ocenia. A zaoszczędzone w Biedronce i szmateksie pieniądze można wydać na przykład w księgarni.
Czytaj e-wydanie »Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?