Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

KAT zagrał dla WOŚP w akcie miłosierdzia. Ale nie wszyscy tak uważają.

Mirosław Miniszewski [email protected] tel. 85 748 95 43
Koncert KATa zgromadził tysiące fanów
Koncert KATa zgromadził tysiące fanów Fot. Wojciech Oksztol
Mało brakowało, a zaplanowany koncert zespołu Kat, który miał zagrać w Białymstoku z okazji XVIII Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, nie odbyłby się.

Radny Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Stawnicki napisał do prezydenta pismo. Argumentował, że przekaz płynący z twórczości muzycznej zespołu nie może być wspierany przez miasto, gdyż Białystok jest uznawany za "miasto Miłosierdzia, z którym związany był Błogosławiony ks. Michał Sopoćko".

Ponadto miejsce koncertu było niestosowne, gdyż bezpośrednio sąsiaduje ono z pomnikiem Jana Pawła II, bazyliką katedralną oraz soborem św. Mikołaja. Radny Stawnicki niepokoił się także o rodziny z dziećmi, które mogą ucierpieć moralnie na skutek negatywnego wpływu piosenek zespołu. Postulował także, aby koncert został przeniesiony do jakiegoś zamkniętego klubu lub został zorganizowany w innym miejscu.

Władze miasta zajęły w tej sprawie dosyć powściągliwe stanowisko. Rzeczniczka prezydenta Urszula Sienkiewicz powiedziała jeszcze przed koncertem, że w tej sprawie radny powinien skontaktować się bezpośrednio z organizatorami koncertu, miasto bowiem ma na nim zapewnić jedynie pomoc techniczną.
Nie omieszkała jednak pani rzecznik wspomnieć, że "z uwagi na dość specyficzny rodzaj muzyki" koncert mógłby zostać przeniesiony w inne miejsce lub odbyć się w innej godzinie. Koncert na szczęście odbył się, aczkolwiek w innym niż w zaplanowanym wcześniej terminie.

Zespół Kat to prawdziwa legenda polskiej sceny muzycznej. Są uważani, skądinąd całkiem słusznie, za prekursorów rodzimego heavy i thrash metalu. Od lat 80. ubiegłego wieku członkowie formacji byli także oskarżani o propagowanie satanizmu. Jego piosenki to nie są łagodne ballady.

Muzyka metalowa to rzeczywiście forma trudna w odbiorze. Ja sam nigdy się do niej nie przekonałem i estetycznie bardzo mi ona nie odpowiada, nie jednak ze względu na treść piosenek - trudną do wychwycenia z uwagi na sposób podania tekstu - ale z powodu hałasu. Znałem niewielu metalowców, w tym także wielbicieli Kata, którzy określali się mianem satanistów. Sam zresztą satanizm obrósł w polskim publicznym dyskursie już tyloma mitami, że mało kto zdaje sobie w ogóle sprawę z tego, czym ten osobliwy typ poglądów jest w istocie. Jestem daleki od afirmacji takich postaw, jednak uczciwie sprawę stawiając, satanizm nie ma nic wspólnego ani z metalem jako takim, ani z moralnym zepsuciem.

Nie da się także wykazać związku między słuchaniem tej muzyki a samym satanizmem. Ani tym bardziej skłonnościami patologicznymi. Moje obserwacje wskazują na to, iż metalowcy są raczej osobami łagodnymi w usposobieniu i dobrze wychowanymi, w przeciwieństwie do np. miłośników hip-hopu lub muzyki dyskotekowej. Na żadnym koncercie metalowym, a byłem na niejednym, nigdy nie spotkałem się z takimi ekscesami, co na zwykłej dyskotece, gdzie chadzają "normalne" dzieci.

Metalowe koncerty sprowadzają się w zasadzie do potrząsania pod sceną długimi włosami w rytm agresywnej muzyki i groteskowo bluźnierczych słów piosenek, co zresztą pozwala tym młodym ludziom - i mało kto z krytyków tej muzyki zdaje sobie z tego sprawę - bezpiecznie wyładować nadmiar negatywnych emocji. Kiedy naprawdę uczciwie wsłuchamy się w teksty zespołu Kat, to trudno w nich znaleźć coś innego niż groteskę. Większość metalowców jest tego czysto artystycznego aspektu świadoma. Sztuka zaś pozostaje, a raczej powinna w normalnych warunkach pozostawać, poza jakąkolwiek polityczną krytyką i ingerencją, bo inaczej przestaje być sztuką.

Zatem jeśli pan radny Stawnicki mówi o negatywnym wpływie muzyki Kata, wykazuje się radykalnym brakiem zrozumienia tej kwestii. Sztuka nie może być moralnie negatywna, ponieważ sądy etyczne nie mają do niej zastosowania. Kiedy zaś pani Sienkiewicz, rzeczniczka prezydenta miasta, mówi o jej "specyficzności", wygłasza tautologię, gdyż każda sztuka jest specyficzna i dlatego jest w ogóle sztuką. Specyficzny znaczy tyle, co charakterystyczny. W przypadku sztuki oznacza to, że nosi ona specyficzne znamię jej twórcy.

Pozostaje jeszcze kwestia sakralna. Radnemu nie podobało się, że Kat zagra zbyt blisko świątyń i w "mieście miłosierdzia". Otóż w Polsce mamy ten problem, że nie da się rzucić kamieniem, żeby nie trafić w jakiś kościół albo święte miejsce. Tak się składa, że z dowolnego miejsca w dowolnym mieście zawsze można dostrzec jakąś kościelną wieżę. Trudno zatem byłoby znaleźć taką przestrzeń, gdzie ludzie inaczej myślący mogliby sobie artystycznie pobluźnić, do czego mają ostatecznie prawo. Bezprawne są tylko czynne i intencjonalne ataki na czyjeś dobra lub wartości.

Muzyka tego zwykle nie czyni, no chyba tylko wtedy, kiedy rymuje Peja... Po wtóre, Białystok nie jest "miastem Miłosierdzia", tylko miastem Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie żyją wolni obywatele, w tym ci myślący inaczej. Absolutyzowanie katolickich poglądów i narzucanie innym sakralnego charakteru przestrzeni publicznej jest co najmniej nadużyciem. Ostatecznie też, jeśli mówimy o miłosierdziu, ale traktowanym znacznie szerzej niż pojmuje to radny PiS, zespół Kat zagrał w ramach WOŚP.

Nie trzeba chyba przypominać Czytelnikom, czym są jej koncerty. Jeśli zaś "po owocach ich poznacie", to mi było dane Kata poznać nie tylko z uwagi na jego straszliwe teksty, ale tym razem także ze względu na gest miłosierdzia uczyniony wobec dzieci chorych na raka. Miłosierdzie bowiem nie polega tylko na pielęgnowaniu tradycji i odmawianiu modłów, ale przede wszystkim na czynnej postawie wobec bliźniego.

Radny Krzysztof Stawnicki pisze na swojej stronie internetowej, gdzie określa polityczną linię aktywności, że "wolność człowieka (jego wolna wola) powinna być najwyższą wartością we współczesnym świecie i należy o tę wartość w szczególny sposób dbać". Zaiste, trudno mi zrozumieć takie pojmowanie kwestii wolności, w której próbuje się nielubianą i nierozumianą sztukę zepchnąć do getta, zmarginalizować.

Powtórzę to kolejny raz: niektórzy prawicowi i konserwatywni polscy politycy mają poważny problem ze zrozumieniem fundamentalnej kwestii, że sztuka traktowana czysto filozoficznie, jako zjawisko estetyczne, nie podlega sądom moralnym w ramach etyki.

Dopóki tego nie pojmą, dalej będą co jakiś czas wybuchać absurdalne konflikty o obronę wartości, których nikt w rzeczywistości nie atakuje. Odnoszę wrażenie, że tego typu ludziom po prostu brakuje wrogów, dlatego sobie ich wymyślają, a potem walczą zaciekle ze stworzonymi przez siebie widziadłami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny