Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawny sportowiec postawił sobie trudne zadanie. Zamierza biec do Aten

Julita Januszkiewicz
W sierpniu Darek Strychalski biegnie do Aten. – Dla mnie to wyzwanie. Lubię podnosić sobie poprzeczkę – mówi. Niedawno ten niepełnosprawny sportowiec z  Łap uczestniczył w maratonie wokół węgierskiego jeziora Balaton.
W sierpniu Darek Strychalski biegnie do Aten. – Dla mnie to wyzwanie. Lubię podnosić sobie poprzeczkę – mówi. Niedawno ten niepełnosprawny sportowiec z Łap uczestniczył w maratonie wokół węgierskiego jeziora Balaton.
Dariusz Strychalski, niepełnosprawny sportowiec z Łap już wkrótce pobiegnie do Grecji. - To wielkie wyzwanie, ale w ten sposób chcę uczcić 70-lecie wybuchu drugiej wojny światowej - mówi.

Wyrusza 10 sierpnia z Piotrem Kuryło, mieszkańcem Augustowa. W Łapach będą dwa dni później. - Już jakiś czas temu planowaliśmy z kolegą tę wyprawę - mówi Dariusz. - Teraz przygotowujemy się do niej.

Chłopak dwa razy dziennie pokonuje 30 kilometrów, a pogoda też mu niestraszna. Trenuje niestrudzenie. Czeka go największe w sportowej karierze wyzwanie. - Codziennie planujemy przebiec 70 - 80 km - mówi.

Wystarczą trzy pary butów?

Wiadomo, że trasa będzie wiodła przez Czechy, Austrię, Włochy. Następnie z Bari przepłyną promem do Aten. Łącznie wyprawa wyniesie ponad dwa tysiące km. W sumie czeka ich miesiąc wysiłku. - W stolicy Grecji chcemy być 15 września. Potem 25 września weźmiemy udział w miejscowym ultramaratonie z Aten do Sparty - dodaje Darek. Tak więc do przebytej trasy mają zamiar dołożyć 246 kilometrów.

- Nie ma czego się bać. Martwię się tylko, by wytrzymały buty. Zabiorę trzy pary, ale nie wiem czy w trasie nie trzeba będzie dokupić - mówi.

Ile wyprawa będzie kosztowała? Tego jeszcze biegacze nie wiedzą.

- Kosztowne będzie tylko wyżywienie oraz paliwo, bo będzie nas pilotował samochód, który będzie też naszą kwaterą - tłumaczy Dariusz.

Na co dzień utrzymuje się z niewielkiej renty. Dlatego pilnie potrzebuje sponsorów. Każda pomoc może się przydać, ale najlepiej pieniężna.

Sportowiec mimo woli

Dariusz Strychalski ma 34 lata. Jest bardzo skromny i spokojny. Biega, bo jak mówi, chce mieć jakieś zajęcie, żeby nie nudzić się w domu. Tym bardziej, że los go nie oszczędzał. W wieku ośmiu lat uległ ciężkiemu wypadkowi. Potrącił go samochód. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na przeżycie. Ale pewnego dnia zdarzył się cud. Nagle chłopiec odzyskał przytomność. Wcześniej Darek przeszedł kilka skomplikowanych operacji. Był też długo rehabilitowany.

Jednak do pełnej sprawności już nie powrócił. Prawa strona jego ciała jest sparaliżowana. Ma też problemy ze wzrokiem. Nie pracuje, ma tylko rentę socjalną.

Ale chłopak nie poddaje się, znalazł lekarstwo, które pomaga przetrwać mu codzienne, życiowe trudności. To bieganie, które jest nie tylko jego wielką pasją, ale pozwała mu oderwać się od czarnych myśli.

Jak mówi, na początku nie były to zbyt długie dystanse. Ot, tak sobie biegał po kilka kilometrów, zawsze w towarzystwie psa.

Zapisał się też do białostockiego klubu niepełnosprawnych "Start". Wkrótce odważył się wziąć udział w mistrzostwach. Przebiegł pięć kilometrów i zwyciężył. To był pierwszy prawdziwy sukces Darka. Potem przyszły następne.

Po dwóch latach zaczął trenować indywidualnie. I tak jest do dziś. Codziennie pokonuje po kilkadziesiąt kilometrów. Spełnia swoje marzenia, bierze udział w maratonach, półmaratonach i biegach długodystansowych. Startuje też w biegach międzynarodowych.

Nie boi się wyzwań

Nie zniechęca go to, że jest niepełnosprawny. Wręcz przeciwnie, nie poddaje się. Zawsze biega ze zdrowymi osobami i nie ma żadnej taryfy ulgowej. Jest traktowany na równi z innymi. Darek ciągle udowadnia, że można pokonać kalectwo. Chociażby, niedawno uczestniczył w maratonie, którego trasa wiodła wokół węgierskiego jeziora Balaton.

- Biegło 180 sportowców z całego świata - opowiada pan Darek, który był jedynym niepełnosprawnych uczestnikiem tej imprezy.

Sportowcy mieli do pokonania 212 kilometrów. Bieg ukończyło pięćdziesiąt osób. Dariusz przebiegł 150 kilometrów. - Niestety, złapała mnie kontuzja i musiałem się wycofać.

Ale przyznaje, że jest bardzo zadowolony ze startu. Bo dla niego najważniejsze jest to, że poprzez sport może pokonać samego siebie, przezwyciężyć własne słabości, walczyć z niepełnosprawnością. - Lubię ciągle podnosić poprzeczkę. Mogę wtedy sprawdzić możliwości. Bieganie to dla mnie nie tylko hobby, ale przede wszystkim wyzwanie - podkreśla.

To także znakomita lekcja życiowej konsekwencji, uporu i wytrwałości. A tych mieszkańcowi Łap nie brakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny