Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemiecka wieża obserwacyjna na wieży kościoła św. Rocha

Alicja Zielińska
Kolekcja zdjęć z lat 40- i 50-tych.
Kolekcja zdjęć z lat 40- i 50-tych. Archiwum prywatne
Jeszcze kilka lat temu mogłam wskazać, gdzie była ulica Alta. Rosła tam wierzba, którą mama posadziła z gałązki zerwanej na ołtarzyku w Boże Ciało. Po tej wierzbie poznawałam miejsce po naszym podwórzu. Ale teraz już nie wiem, za bardzo tam się wszystko zmieniło - mówi Zofia Kownacka-Bobrow.

Przed tygodniem pani Zofia opowiadała o tym, jak wyglądało życie na dawnym Antoniuku. Dziś dalsza część tych sentymentalnych wspomień.

- Wojna przerwała nasze szczęśliwe dzieciństwo. 1 września 1939 roku już nie poszliśmy do szkoły, skończyły się beztroskie zabawy i wędrówki po mieście. Po 17 września, kiedy weszli Sowieci, nauka była, ale już zupełnie inna, na wzór dziesięciolatki z rosyjskim programem.

Na wiosnę w 1940 roku miałam przystępować do I komunii. Dla dzieci i rodziców to zawsze jest wielkie przeżycie i czekają na tę uroczystość. Ale wszystko się zmieniło. Oczywiście żadnej religii nie było. Przychodziły dziewczynki z gimnazjum i po cichu uczyły nas katechizmu. Mama gdzieś zdobyła materiał i uszyła mi białą sukienkę. Tylko butów białych nie dostała, poszłam w czerwonych pantofelkach. Trochę to dziwnie wyglądało. W kościele też nie było jakiejś specjalnej uroczystości, kryliśmy się po kątach.
W szkole urzędowało gestapo

Za okupacji niemieckiej w ogóle się nie uczyliśmy. W szkole przy Wiatrakowej Niemcy urządzili siedzibę gestapo. A na wieży kościoła św. Rocha znajdowała się niemiecka wieża obserwacyjna.
Strach, bieda. Mama pracowała w fabryce na Jurowieckiej. Z okien widać było getto.

Przychodziła z fabryki zmęczona i bardzo przybita. Opowiadała o ciężkim życiu Żydów, a szczególnie o strasznych chwilach, kiedy wybuchło powstanie w getcie.

Nasza ulica Alta nie została specjalnie zniszczona. Nie trafiła tam żadna bomba. Ale śródmieście to była jedna wielka ruina. Ulice Lipowa, Kościuszki zasypane gruzami. Któregoś dnia, pamiętam ktoś krzyknął, że pali się kościół św. Rocha. Łunę ognia było widać z daleka. Pobiegliśmy oczywiście zobaczyć, nie bacząc na grożące niebezpieczeństwo, potem rodzice nas złajali. To palił się szpital przy Krakowskiej. Kościół ocalał.

No i pamiętam też doskonale moment zakończenia wojny. Był maj, umówiłyśmy się z koleżankami na łące, zbierałyśmy kaczeńce, piękne rosły przy Wierzbowej. Naraz rozległa się strzelanina. W strachu rzuciłyśmy się uciekać do domu. Bo jedna myśl, że znowu front. A tu się okazało, strzelano na wiwat, pokonano wreszcie Niemców, koniec okupacji.

Zeszyty z tektury

Zaraz po wyzwoleniu Białegostoku poszliśmy do szkoły. Krzesła, taborety przynieśliśmy do klas sami, z domów. Takie były początki nauki. Ale wszyscy szli z ochotą, tęskniliśmy za szkołą. Mieliśmy ogromne zaległości, część uczyło się na tajnych kompletach. Ja nie chodziłam, więc moim marzeniem było, żeby znowu usiąść w szkolnej ławce. Uczniowie byli w różnym wieku, na różnym poziomie. Zrobiono więc egzamin, aby przydzielić do poszczególnych klas. I ja, nie zapomnę tego nigdy, napisałam warzywa przez ż, a ogród przez u zwykłe. Za to uczyłam się potem bardzo gorliwie i sama zostałam nauczycielką nauczania początkowego. Mieliśmy wspaniałych nauczycieli. Moja ukochana wychowawczyni pani Borowcowa, pani Alfreda Romanowska, która potem przeszła do Liceum Pedagogicznego - do dziś widzę ich szlachetne twarze.

Chodzili z nami wysokie chłopaki, przerośnięte, ale wszyscy z wielkim szacunkiem odnosili się do nauczycieli. Żeby który coś odburknął czy nie posłuchał, było nie do pomyślenia. Jak pani zwracała uwagę, to z pokorą głowa w dół spuszczona i żadnego słowa przeciw. Ja też tak zostałam wychowana. Rodzice powtarzali: jeżeli nauczycielka ma do ciebie zastrzeżenie, to jest to twoja wina.

Bieda była, wszystkiego brakowało. Mój pierwszy zeszyt składał się z kartonu. Tata pociął pudełko na kawałki, wywiercił w tych grubych kartkach dziurki, przewiązał sznurkiem i w takim zeszycie pisałam. Książek brakowało przez dłuższy czas. Jeszcze i później, jak poszłam do Liceum Pedagogicznego, to uczyliśmy się do większości przedmiotów z notatek. Nauczyciele dyktowali, a my zapisywaliśmy. Albo chodziliśmy do biblioteki i na miejscu w czytelni korzystaliśmy z książek.

Zetempowskie masówki

Lata 1949/1951, kiedy uczyłam się w Liceum Pedagogicznym to był paskudny czas stalinowskich represji. Ale mieliśmy dobrych kochanych nauczycieli, którzy wyciągali nas z różnych opresji. Liceum mieściło się przy ul. Mickiewicza, w budynku obecnego wydziału prawa, przed wojną było tam gimnazjum im. księżnej Jabłonowskiej.. Pamiętam, spędzono nas do auli. Odbywała się masówka, działacze ZMP za stołem i zaczęło się wyczytywanie nazwisk tych, co się narazili władzy i ustrojowi. Podpaść można było za wszystko, wystarczyło zażartować nieodpowiednio. Jedna z dziewczyn powiedziała nieopatrznie, że jak była z klasą na wykopkach na czynie społecznym, to widziała, że do kombajnu wsypywano piach. Sabotaż! Za coś takiego groziło wyrzucenie ze szkoły.

Do ZMP należeli wszyscy z naszej klasy. Ja też się zapisałam, nie sposób było się wyłamywać, to było źle widziane, od razu takiego ucznia traktowano jak czarną owcę. Na zebraniu zapytałam zadziornie: "A kiedy wreszcie dostaniemy legitymacje?, może się na coś przydadzą, przynajmniej będziemy mogli do kina chodzić na zniżkowe bilety". Afera wybuchła z tego straszna. Jak śmiałam tak powiedzieć? Zetempowcy się oburzyli, gotowi byli urządzać nade mną sąd za niewłaściwą postawę polityczną. Dyrektor Mer się za mną wstawił. Szlachetny człowiek, świetny pedagog. Krzyczał nieraz: "Ja też inaczej myślę, jak i wy, ale trzymajcie te języki za zębami, jak chcecie skończyć szkołę". Ileż razy nadstawiał głowę za nasze młodzieńcze wybryki. Albo cudowny matematyk - profesor Batorski, który doprowadził nas do matury. Na ustnym egzaminie zdarzało się, że potrafił złapać rękę biednego abiturienta przy tablicy i sam raz dwa wzór wyprowadził.

W nauczycielskim gronie

Na staż nauczycielski wysłano mnie do Czyżewa. Po roku wróciłam do Białegostoku i podjęłam pracę w SP 5 przy Pałacowej (teraz jest tu NFZ). Kierownikiem był pan Wincenty Pawłowski, wspaniały człowiek, wspaniali nauczyciele. To tam dopiero uczyłam się zawodu. Pani Milewska, pani Budzisz, polonistka Lechowa. To była przedwojenna klasa we wszystkim. W zachowaniu, postawie, ubiorze, geście. Potem kilka lat uczyłam w SP 18 i ponad 20 lat w 29 - mojej ukochanej szkole, a ostatni rok przed emeryturą w SP 11.

Po naszej ulicy nie ma śladu

A kiedy zniknęła ulica Alta? W 1951 roku, jak wychodziłam za mąż, to jeszcze tam mieszkałam. Gdzieś w latach 1954-1955, gdy ruszyła budowa osiedla na Antoniuku. Rodzice i ciocia dostali mieszkanie przy ulicy Broniewskiego. Ulica Alta poszła pod bloki, nie zostało po niej śladu. Żałowałam potem, że nie sprawdziłam strychu. Myślę, że tam na każdym strychu znajdowały się ciekawe rzeczy.

Wszystkie domy wyburzono. Ludzie najpierw się cieszyli, myśleli, że bloki to będzie raj. Moi rodzice też byli zadowoleni, bo wygodnie, ciepło, nie trzeba węgla nosić, łazienka. Ale tęsknili bardzo za swoją ulicą. Za tym klimatem, atmosferą, pogaduszkami na ławeczkach przed domem. Ojciec póki dał rady, to szedł przynajmniej dwa razy w tygodniu na Rynek Kościuszki. Tam z kolegami zbierali się pograć w karty, porozmawiać. Zachodziłam do mamy, pytałam, gdzie tata. "A, na tołkuczkę poszedł" - odpowiadała. Tak mówiono z żydowskiego na te spotkania,
Jeszcze kilka temu mogłam wskazać, gdzie znajdowała się nasza posesja. Mama kiedyś wstawiła do wody gałązkę wierzby zabraną z ołtarzyków na Boże Ciało, taki był zwyczaj. I z tej gałązki wyrosło drzewko na podwórzu. Ale teraz to już nie wiem, za bardzo się tam zmieniło.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny