MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma pieniędzy, nie ma winnych

Aneta BORUCH
Pani Elżbieta pracowała za granicą legalnie. Jej umowa była parafowana przez Urząd Pracy. A mimo to została oszukana
Pani Elżbieta pracowała za granicą legalnie. Jej umowa była parafowana przez Urząd Pracy. A mimo to została oszukana Piotr Halicki
Niemiecki pracodawca oszukał mnie - twierdzi Czytelniczka, która legalnie pracowała u naszych zachodnich sąsiadów. - To umowy indywidualne, za które nie bierzemy odpowiedzialności - broni się Wojewódzki Urząd Pracy.

Pani Elżbieta R. (nazwisko do wiadomości redakcji) z Białegostoku była bardzo uszczęśliwiona, gdy udało jej się legalnie wyjechać do pracy w Niemczech. Pracowała sezonowo w gospodarstwie ogrodniczym. Przed wyjazdem zawarła legalną umowę z pracodawcą, parafowaną przez Krajowy Urząd Pracy w Warszawie i urząd pracy w Niemczech.

11 równa się 8

- Ta umowa to była fikcja - twierdzi pani Elżbieta.- Niemiec nie dotrzymał żadnych jej warunków. Ale największe rozżalenie Czytelniczki wywołał fakt, że z zapisanych w umowie 11 marek za godzinę dostawała zaledwie osiem. Niemiecki pracodawca tłumaczył to bliżej nieokreślonymi kosztami. Twierdził, że musi odprowadzać podatek, że pokrywa koszty mieszkania i wyżywienia.
- O ile wiem, żaden podatek nie był płacony- mówi czytelniczka. - A jeżeli chodzi o utrzymanie, to owszem - mieszkałam w jakiejś przyczepie kempingowej, ale wyżywienie było na własny koszt.
Pani Elżbieta była bezbronna, tym bardziej, że niemiecki zna w stopniu podstawowym. Wytrzymała do końca podpisanej umowy.

Nie bierzemy odpowiedzialności

Po powrocie do Polski postanowiła poinformować Urząd Pracy o tym, że niemieccy pracodawcy nie dotrzymują warunków umów. Poszła do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, jako że za jego pośrednictwem udało się jej wyjechać. Niestety, na miejscu srodze się rozczarowała. Okazało się bowiem, że WUP nie bierze odpowiedzialności za żadne umowy zawarte z zagranicznymi pracodawcami.
- Jeżeli chodzi o prace sezonowe za granicą, to 99 proc. umów zawierają sami zainteresowani - twierdzi Ewa Lankau z WUP. - W związku z tym my za warunki zawarte w umowie nie odpowiadamy.
Jej zdaniem pracownik podpisując taką umowę godzi się na proponowane warunki pracy, płacy i zakwaterowania. Powinien poza tym przed wyjazdem skontaktować się z niemieckim pracodawcą, którego adres podany jest w umowie, aby uniknąć nieporozumień już na miejscu. W jaki sposób to załatwią, to tylko i wyłącznie sprawa pracownika- dodaje.

Szukaj wiatru w polu

Pani Elżbieta nie może zrozumieć, jak WUP nie może odpowiadać za umowę, w której zawarciu pośredniczył. Ale najbardziej zależy jej w tej chwili na odzyskaniu pieniędzy, które w jej odczuciu zgodnie z umową jej się należały.
- Za okres, który przepracowałam, obliczyłam, że straciłam około dwóch tysięcy marek - mówi Pani Elżbieta. - To dla mnie poważna suma, bo w Polsce jestem osobą bezrobotną.
Jednak sprawa wygląda gorzej niż źle. Z informacji uzyskanych w Urzędzie Pracy wynika, że w takim wypadku można dochodzić swoich roszczeń na drodze powództwa cywilnego, ale przed sądem... niemieckim. A to trwa i kosztuje. Dla naszej Czytelniczki będzie to o tyle trudne, że nie dostała żądnych dokumentów od pracodawcy, które potwierdzałyby okres jej zatrudnienia i wysokość zarobków.
- Nie zostawię tak tej sprawy - buntuje się Pani Elżbieta. - Tym bardziej, że wiem, że nie ja jedna zostałam tak potraktowana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny