Nie grozi nam rozłam

Kurier Poranny: Nie boi się Pan, że niektórzy radni PO będą głosować we wtorek za zarządem proponowanym przez PiS?

Robert Tyszkiewicz, szef PO na Podlasiu: Nie, absolutnie. Rozmawiałem o tym ze wszystkimi radnymi PO. Głosujemy tak, jak uchwali klub. A ten nie może uchwalić nic innego, jak do tej pory, bo nie ma żadnych propozycji ze strony PiS.

Ale ostatnio były sygnały, że niektórzy radni Platformy mogą być nielojalni wobec swojej partii. Jacek Piorunek przyznał to oficjalnie...

- Jacek Piorunek jest ambasadorem tezy, że nie może być zarządu bez reprezentanta środowiska łomżyńskiego, i to nieważne, z jakiego ugrupowania. Do tych aspiracji trzeba oczywiście podchodzić ze zrozumieniem. Dlatego uważam, że wyłącznie na drodze rozmów koalicyjnych można ułożyć zarząd nie tylko reprezentujący interesy polityczne poszczególnych partii, ale także odzwierciedlający podział terytorialny naszego województwa.
Pat w sejmiku trwa ponad dwa miesiące. Nie uważa Pan, że ten czas działa na radnych destrukcyjnie, że zaczynają brać pod uwagę różne rozwiązania, także opuszczenie PO?

- Nawet im się nie dziwię. Ale mam to szczęście, że u nas o przyszłości radnych w sejmiku nie decyduje jedna osoba, ale przedstawiciele klubu. Kompetencje do negocjacji oprócz mnie ma przewodniczący Cezary Cieślukowski (szef klubu radnych - przyp. red.).

A czy niejasna sytuacja na samym szczycie PO nie odbije się negatywnie na lokalnych działaczach? Nie pomyślą, że partia jest coraz słabsza i może lepiej z niej odejść?

- Platforma nie ma problemu podziału wewnętrznego, a jedynie problem Jana Rokity, który walczy o swoją pozycję w partii. Ale my na Podlasiu nie dzielimy się na zwolenników Tuska i Rokity. Dlatego ten problem nie odbije się na nas.

Dziękuję za rozmowę.