Oskarżeni to czterej białostoczanie. Mają od 28 do 47 lat. Żaden nie przyznał się do winy.
- Dawajcie pieniądze! Bo jak nie, to was zastrzelimy! - usłyszały ekspedientki w sklepie spożywczym w Dobrzyniówce, niedaleko Białegostoku. Zobaczyły wycelowaną w nie broń.
Dzielne kobiety zachowały jednak zimną krew. I nie oddały napastnikom pieniędzy. Jedna pobiegła na zaplecze i zagroziła, że wezwie policję. Bandyci uciekli.
Ale nie dali za wygraną. Pojechali do Topolan. Nadarzyła się kolejna okazja, bo w sklepie była tylko jedna pracownica. Przestraszona kobieta oddała bandytom 100 złotych, siedem butelek wódki i słodycze.
Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia w tej sprawie. Oskarżeni to czterej białostoczanie. Mają od 28 do 47 lat.
Wszystko rozegrało się w biały dzień, 16 marca tego roku. Bandyci mieli ze sobą broń gazową i kominiarki. Podzielili się rolami: dwóch miało sterroryzować sprzedawczynie, pozostali czekać w samochodzie.
Ze sklepu w Topolanach zabrali łup i pojechali w okolice Grabówki. Dochodziła godzina 13. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że policjanci wpadli już na ich trop.
Byli akurat niedaleko baru, gdy nagle pojawił się patrol. Trzech rabusiów wyskoczyło z auta i uciekło, a Bogdan G. ruszył z piskiem opon. Policjanci gonili go przez kilkanaście kilometrów. Pościg zakończył się na ul. Warszawskiej. Bo 38-latek rozbił mercedesa na ścianie jednego z budynków. Był pijany. Pozostali wpadli tego samego dnia.
Dwa miesiące później mieszkanka Grabówki zawiadomiła policję, bo, podczas pielenia ogródka, znalazła kominiarki i pistolet. Były przysypane ziemią.
Oskarżeni nie przyznali się do napadów. Mówili, że spotkali się przypadkiem. Grozi im 15 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?