W ubiegły weekend w Białymstoku gościły targi książki. Przez trzy dni lodowisko przy ul. Zwierzynieckiej odwiedziło tysiące białostoczan. Przychodzili całymi rodzinami, wiek nie grał żadnej roli. I mieli w czym wybierać, od książek po 5 złotych po tomiska, których cena oscylowała wokół 100 złotych. Zabrakło jednego: informacji ze strony miasta, że Białystok ma własną nagrodę literacką. Przekazu nie do wydawców czy pisarzy, bo oni o tym doskonale wiedzą, ale do mieszkańców. Inercja tym dziwniejsza, że jednym z honorowych patronów targów był prezydent Białegostoku.
Po przyznaniu w marcu tegorocznej nagrody literackiej prezydenta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego na najlepszą książkę poprzedniego roku napisałem, że powinna ona być wartością nie tyle dla wąskiego środowiska, ale szerszej opinii publicznej. Nie stanie się tak, jeśli nie nastąpi jej otwarcie na białostoczan. Do tego potrzeba jednak działań promocyjnych miejskich służb kulturalnych. Samo przygotowanie uroczystości rozdania nagród to stanowczo za mało. A przecież czas od ogłoszenia nominacji w połowie stycznia) do wręczenia nagrody (na początku marca) warto wykorzystać na aktywną promocję nagrody, pokazania jej miastu. Media i spontaniczne działa, których byliśmy świadkami w tym rok, nie wystarczą.
Powinna ona inspirować, pobudzać do refleksji nad miastotwórczą rolą literatury. Bo w tej chwili konia z rzędem temu, kto zauważy ją w przestrzeni miejskiej. Co więcej, nie warto też ograniczyć się jedynie do samego finału: uściski, kwiaty, grawertony i do zobaczenia za rok. Bo to przypomina ceremoniał związany z rocznicami historycznymi. Tutaj też kwiaty, wieńce, znicze, msze, i zero działań przybliżających, chociażby w postaci inscenizacji, historię miasta.
I dlatego być może warto zorganizować w liceach spotkania z laureatem nagrody, ogłosić też konkurs dla młodych na najlepszą teatralną, może filmową adaptację nagrodzonej powieści, z możliwościami pokazania podczas dni miasta. Bo właśnie otwarcia, w tym przede wszystkim na młodych spoza niszowego kręgu, brakuje tej nagrodzie. W przestrzeni miejskiej świadomość jej istnienia jest w praktyce zerowa.
Wydawało się, że lepszej okazji - do wypromowania nagrody wśród mieszkańców - niż targi książki trudno sobie wymarzyć. Ale i tej miejskie służby odpowiedzialne za promocję i kulturę nie sprostały. Owszem na targach nie zabrakło spotkań z tegorocznymi laureatami: Janem Kamińskim i Michałem Androsiukiem. Wydawcy wystawiający się dobrze wiedzą, że takie spotkania są wartością dla czytelników. Szkoda, że nie potrafią tego dostrzec kreatorzy miejskiej promocji.
Jakże ta inercja kontrastowała z rozmachem autobusowej imprezy, która w niedzielę - w trzecim dniu targów - odbyła się na Rynku Kościuszki. Tu nie brakowało niczego. Na lodowisku choćby zwykłego baneru, że białostoczanie nie gęsi i swoją nagrodę mają. Zwłaszcza w kontekście słów patrona nagrody - Wiesława Kazaneckiego: "Zacznijmy od tego, że Białystok jest moim gniazdem".
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?