MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na wschód od raju

Maryla Pawlak Żalikowska
Maryla Pawlak Żalikowska
Maryla Pawlak Żalikowska fot. Archiwum
Nasze dziesiątki lat liczące pozostawanie w Polsce C (niektórzy mówią, że Ź) jest jak przekleństwo: nawet gdy wyskakujemy nad poziom.

Nikt tego nie zauważa.

Nowe rozdanie unijnych pieniędzy daje nam więc sporo szans. Byle się tylko nie okazało, że nasz region jest jak twórca, który ma ogromny potencjał i przez całe życie się zapowiada. Aż do śmierci.

Aleś sobie region do życia wybrała! Bieda piszczy, pracy nie ma - zadziwiła się kilka dni temu moja dawno niewidziana kuzynka, która lat temu "dziesiąt" przeniosła się z koszalińskiego do stolicy i właśnie odkryła, że zrobiłam odwrotnie.

Zabolało, bo zdążyłam już poznać tu zbyt wielu mądrych, twórczych ludzi we wszelkich dziedzinach, żeby łyknąć taką opinię bez wewnętrznej skargi. Nie tylko do tego ogranicza się obraz regionu - chce się wykrzyczeć, ale...

Ale to są, proszę Państwa, emocje, a prawda jest taka, że gdyby nie Rumunia czy Bułgaria, więcej statystycznej biedy nie znaleźlibyśmy w Unii.

Przypomnijmy, że wcale tak daleko nie siegając, bo do roku 2000, wśród miast wojewódzkich Białystok zajmował ostatnie miejsce w Polsce pod względem dochodu gminy na jednego mieszkańca. Na pierwszym miejscu była Warszawa, z kwotą 3023,85 zł, a Białystok na 16., z dochodem 1624,99 zł. Przed nami, z kwotą o 125,95 zł większą, był Lublin. Za nami, ale bardzo blisko - tylko Bydgoszcz (1623,46 zł). Czyli jest co nadrabiać.

Pani minister bredzi

Nasze dziesiątki lat liczące pozostawanie w Polsce C (niektórzy mówią, że Ź) jest jak przekleństwo: nawet gdy wyskakujemy nad poziom, nikt tego nie zauważa.

Że przeciętny Polak tak ma (w rodzaju mojej kuzynki), może i nie dziwota: nie analizuje każdego naszego sukcesu, nie odnotowuje zmian. Bo mu to... Ale gdy sztampie myślowej poddaje się minister rozwoju regionalnego, to już trąci paranoją.

A Elżbieta Bieńkowska, nowa minister rozwoju regionalnego, rozpoczęła przecież swoją kadencję właśnie od tekstu: Biednym regionom w rozwoju pomagać nie warto. Po prostu, tam zamraża się pieniądze, które mogą trafić do bogatych.

Taki wist zapalił natychmiast światło alarmowe wśród naszych przedsiębiorców: czy to zmiana filozofii pomocowej dla regionu? Pieniądze unijne, wielka nadzieja na kopa do przodu dla regionu, pójdą teraz do bogatych?

Miejmy nadzieję, że nie.

Andrzej Parafiniuk, prezes Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego, uspokaja, że no cóż, pani minister jest ze Śląska i to jest przyczyną, że wyrywają jej się takie sformułowania, żeby wspierać lokomotywy, a wagony poodłączać.

Warto przy tym dodać, że twierdzenie o marnowaniu unijnych funduszy jest szczególnie nietrafione w przypadku naszego województwa, bo rozdysponowaliśmy nasze dotychczasowe przydziały wręcz koncertowo, stanowiąc pod tym względem krajową czołówkę!

Przypomnijmy, że już walcząc o pieniądze z rozdania na lata 2007-2013, mieliśmy problemy związane ze specyfiką regionu.

Żadne z kryteriów przydziału pieniędzy unijnych nie uwzględniało bowiem, że przy niskim zaludnieniu i niskiej stopie bezrobocia (jest ono u nas ukryte na wsi), musimy zadbać o infrastrukturę na jednej z największych powierzchni w kraju! Ale nawet ten niekorzystny dla nas podział pieniędzy nie podobał się województwom śląskiemu czy małopolskiemu..

A poziom zróżnicowań rozwojowych pomiędzy województwami, pomimo zaangażowania funduszy strukturalnych, jest bardzo duży i wciąż się pogłębia. Czy ludzie rozumujący tak, jak nowa pani minister, zapominają, że województwo podlaskie to region przygraniczny, obszar tranzytowy służący nie tylko miejscowym mieszkańcom?

Co zaklepane, tego nie zabiorą

- Na szczęście, pieniądze przypisane do regionów już nam odebrane nie będą - uspokaja Andrzej Parafiniuk - bo ich podział zaakceptowała Komisja Europejska. Można tylko robić przesunięcia wewnątrz Regionalnych Programów Operacyjnych, np. z puli samorządowej do przedsiębiorstw, ale raczej nikt nie będzie się w to bawił.

- Został także zakceptowany poziom wsparcia z programu Polska Wschód - dodaje prezes Fundacji. - Jednym słowem, problemy mogą nas czekać tylko w ubieganiu się o pieniądze centralnie dzielone. I to już rola naszych władz, żebyśmy tam nie przegrywali.

Przepchnąć słonia przez dziurę

Każdy, kogo zapytamy o przekleństwa naszego regionu, wymienia dziś jednym tchem: drogi, lotnisko. Jeszcze raz drogi i znowu lotnisko.

- Dorzuciłbym jeszcze InterCity, bo co to za miasto wojewódzkie, do którego nie można nawet porządnym pociągiem dojechać - irytuje się Krzysztof Żukowski, dyrektor Białostockiej Loży BCC. - A tu jeszcze zamiast słyszeć, że "ósemka" czy "dziewiętnastka" wreszcie zostaną zrobione, mamy coraz więcej doniesień, że nic nie wiadomo! A przecież dziś łączność ze światem to podstawa biznesu!

Mleko z prądem

I znowu pojawia się wątek aktywności władz regionu. - Nasi włodarze powinni umieć przepchnąć słonia przez małą dziurkę! - zachęca Żukowski władze do ekspansywności w ubieganiu się o "nasze".

A przydałaby się ona nie tylko w sprawie dróg - również np. we wsparciu zabiegów władz suwalskiej strefy ekonomicznej o dodatkowe granty dla firm gotowych przyjść tu do nas, za Wisłę, i inwestować z dala od polskiego edenu.

A Dariusz Sapiński, szef wysokomazowieckiej Mlekovity (Firmy Roku 2007 według najnowszego rankingu Polskiego Klubu Biznesu), oczekuje np. inwestycji w energetykę.
- Branża mleczna jest obecnie najbardziej rentowną gałęzią rolnictwa. Możemy produkować coraz więcej i coraz lepsze produkty - argumentuje prezes Sapiński - a tymczasem co większy wiatr, nie mówiąc już o orkanach, to lecą trakcje i nie ma prądu. A jak nie ma prądu, to nowoczesne gospodarstwa są bezradne!

No i czy to nie jest chichot ponurej rzeczywistości: nasi przedsiębiorcy duzi (jak Mlekovita) i mali (jak wyspecjalizowane gospodarstwa rolnicze) przeskoczyły nawet pod tym względem możliwości infrastruktury regionu.

- Niektóre podlaskie transformatory pamiętają chyba czasy Stalina - dworuje sobie Dariusz Sapiński.

No ale zdaniem pani minister, biednym pomagać nie warto!

Jak sobie pościelimy...

Skoro już wiemy, że wisi nad nami "klątwa pokoleń", która ze Ściany Wschodniej Polski zrobiła "ścianę płaczu", powstaje pytanie, co zrobić, żeby zamienić te słabości w walory.

Poza aktywnością władz i polityków w zabiegach o nasze interesy na szczeblach decyzyjnych w kraju wiele zależy też od postrzegania naszych przedsiębiorców przez władze regionalne. Również te ustalające podział pieniędzy unijnych.

- Myślę, że niestety błędem było nieskorzystanie z możliwości danej przez Komisję Europejską, żeby więcej pieniędzy (40 procent) z portfela regionalnego dać przedsiębiorcom - twierdzi się Andrzej Parafiniuk. - Przecież złotówki zainwestowane przez firmy wracają do budżetu województwa choćby w postaci podatków. Te inwestycje nakręcają też zatrudnienie, dają szansę na wzrost nowoczesności i konkurencyjności firm i podniesienie w nich płac. Tak wydane pieniądze są o wiele bardziej efektywne niż włożone np. w drugorzędne drogi w gminach. A w sytuacji wyboru priorytetów trzeba wybierać te, które dają większy efekt.

Przypomina mi to opowieść jednego z mieszkańców Siemiatycz (sprzed półtora roku) o przyczynach niskich cen nieruchomości w tamtym regionie. Bo ludzie, którzy zarabiali na dobrych fuchach w krajach Unii, wracali do Siemiatycz z pieniędzmi i budowali domy. Tyle że nie mieli ich po chwili za co utrzymać, bo nadal nie było dla nich dobrej pracy tu, na miejscu. Więc wyjeżdżali, a domy stały. Albo "szły w ludzi".

Może więc faktycznie coś tu przegapiamy, nie dając większej puli pieniędzy rodzimym firmom? Może to ułatwiłoby im tworzenie klastrów - najnowszego sposobu na łączenie sił w poszczególnych branżach?

Tylko czy oby na pewno władze samorządowe i wojewódzkie w ogóle się orientują, jak zmienia się region?

- Ostatnio ze zdumieniem uświadomiły sobie, że branża metalowa jest trzecim co do wielkości pracodawcą w regionie, po branży rolno-spożywczej i przemyśle drzewnym - mówi Marek Siergiej, prezes Promotechu Białystok. - W tzw. klastrze obróbki metali pracuje kilkanaście tys. ludzi, a tylko największe zakłady z tej branży to Uchwyty, Instal, Mostostal, Pronar czy Samasz.

Podlaska "szeptucha" na Rosję

Sztandarowym przykładem odpowiedzi ekonomistów i polityków na pytanie, w czym widzą szansę Podlasia na rozwój, jest też oczywiście: Jesteście furtką na Wschód! Waszą szansą jest ogromny rosyjski rynek!

Jak intensywnie korzystamy z tej furtki, widać choćby teraz, gdy celnicy zatrzasnęli ją tirom przed maskami. A i w lepszych czasach przedsiębiorcy muszą się borykać nieustannie z problemami z zezwoleniami na wjazd na Ukrainę, a zwłaszcza na Białoruś. Pokonywać barykady wyrastające po politycznych awanturach.

Ostatnio odtrąbiliśmy wejście Jarosława Matwiejuka, podlaskiego posła LiD, do polsko-rosyjskiej grupy parlamentarnej, która ma pilotować normalizację stosunków między naszymi krajami.

- Zawsze jakieś ciepłe słowo na temat Podlasia i naszych walorów szepnę - zapewnia poseł. Pozostaje więc mieć nadzieję, że jego rola podlaskiej "szeptuchy" na Rosję się sprawdzi i pełną gębą będziemy korzystać z ekonomicznych walorów tamtych rynków.

Nowe rozdanie unijnych pieniędzy daje nam więc sporo szans. Byle się tylko nie okazało, że nasz region jest jak twórca, który ma ogromny potencjał i przez całe życie się zapowiada. Aż do śmierci.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny