O całej sprawie rozmawialiśmy z dyrektorem, który od osiemnastu lat zarządza szkołą w Studziankach. Wywiad był zarejestrowany. Najpierw Lotkowski zażądał autoryzacji. Potem chciał kopii nagrania rozmowy, a później przeprowadzenia kolejnej. Ostatecznie zabronił publikacji swoich wypowiedzi: - Nie ufam panu - tłumaczył dziennikarzowi "Lokalnego".
O co tu chodzi?
Jak relacjonuje przewodnicząca rady rodziców Ewa Wysocka, zaczęło się od tego, że jedna z nauczycielek (i to nie posądzana przez wielu Mirosława Bezdziel, z którą dyrektor jest skonfliktowany) poprosiła dyrektora o pieniądze (pozyskane z prowizji za zakup ubezpieczeń czy podręczników) na tzw. antyramy. Dyrektor miał jej odpowiedzieć, że takich pieniędzy nie ma, bo wpłacił je na konto rady rodziców.
- Ta pani zapytała się mnie o pieniądze - mówi Ewa Wysocka. - Byłam zdziwiona. Jakie konto? Rada rodziców nie ma żadnego konta. My tych pieniędzy z prowizji nigdy nie otrzymaliśmy.
Żeby uniknąć jakichkolwiek podejrzeń, rodzice postanowili zwrócić się na piśmie do dyrektora podstawówki o wyjaśnienie sytuacji.
- Siebie też chciałam oczyścić z nieprawdy - tłumaczy przewodnicząca rady rodziców i dodaje: - Do tej pory dyrektor nigdy nie przedstawiał nam wpływów ani wydatków z prowizji.
Przeczytał, ale nie przyjął
- Dyrektor powiedział, że nie ma przepisów, które mówią o tym, żeby potwierdzać przyjęcie dokumentów, a przecież każde pismo, które zdajemy do urzędu ma pieczątkę z datą wpływu - mówi Wysocka. - Tłumaczył też, że rada pedagogiczna jest zorientowana, na co wpływają pieniądze z prowizji.
Pismo trafiło do dyrektora, ale za pośrednictwem burmistrza Antoniego Pełkowskiego, do którego zwrócili się rodzice. O sprawie Lotkowski wiedział, bo radna i nauczycielka ze Studzianek Mirosława Bezdziel poruszyła sprawę na komisji oświaty.
Dyrektor przyszedł na sesję
- Zapytałam burmistrza o to, co mówią przepisy odnośnie prowizji z różnych transakcji i jak trzeba nimi zarządzać, bo my w Studziankach nie bardzo wiemy jak to ma być - wyjaśnia Bezdziel. - Burmistrz powiedział, iż jego zdaniem, pieniędzmi powinni dysponować rodzice i że poprosi dyrektora, aby wyjaśnił jak dysponował tymi finansami przez ostatnie trzy lata.
Dalszy ciąg był taki, że dyrektor pofatygował się osobiście na sesję.
- W obecności radnych, razem z przewodniczącą zaczął od obrażania mnie. Później mówił radnym, że aby ktoś zrobił coś w szkole w Studziankach, to musi stawiać mu piwo i alkohol - relacjonuje Bezdziel.
Żadnych faktur ani rachunków, potwierdzających, na co wydał pieniądze rodziców, dyrektor radnym nie przedstawił.
Jak przywiozą opał, to...
W końcu Lotkowski spotkał się w szkole z rodzicami. Zaangażował w to wszystkich nauczycieli. Dyrektor wyjaśniał, na co wydawał prowizje w ciągu ostatnich trzech lat.
- Między innymi wspominał, że to jest normalne, że jak przywożą opał do szkoły, to musi im postawić przysłowiowego "pół litra" - relacjonuje Wysocka.
Dyrektor na spotkaniu wyparł się też tego, co mówił nauczycielce o przekazywaniu pieniędzy na konto rodziców. Jak wyjaśniał wydawanie prowizji?
- Były to oświadczenia napisane i podpisane przez dyrektora - wyjaśnia Wysocka. - Wśród nich znalazły się informacje o zakupie kwiatów, drewnianych odpadów jako opału (trzy oświadczenia podpisane przez właściciela zakładu stolarskiego). Była też faktura lub dwie na zakup książek na nagrody.
Na zebraniu dostało się i nauczycielom, i rodzicom.
- Zaczęło się od razu od oskarżania, obrażania i sądu nad nauczycielami, którzy ewentualnie mieli o coś pytać - mówi Bezdziel. - Dyrektor mówił, że rada rodziców nie współpracuje z nim i nie wywiązuje się ze swoich zadań.
Wyeliminować te rzeczy
Burmistrz Pełkowski broni dyrektora, choć nie przeczy, że gminę stać np. na zakup opału: - Nie można powiedzieć, że nie znajdzie się 200 czy 300 tys. zł. Na węgiel trzeba było wydać np. 500 zł, a dyrektor mógł mieć tzw. obrzynki za 50 lub 100 zł. Ten, kto to mu przywoził, nie chciał pieniędzy, nie wystawiał rachunków. I postawiło mu się owe "pół litra", jak to na wsi...
Burmistrz jednak przyznaje, że kazał Lotkowskiemu "wyeliminować te rzeczy".
- W przypadku dyrektora Lotkowskiego była sugestia, że pieniądze rodziców były wydawane w niewłaściwy sposób, nie na potrzeby szkoły. Ale takich faktów nikt nie stwierdził - uważa Pełkowski.
Według uchwały Rady Miejskiej w Wasilkowie, dochody własne szkoły powinny być gromadzone na "wyodrębnionym rachunku bankowym". Z kolei dochodami własnymi są, jak to ustalili radni, między innymi:
- prowizje za zebranie składek na ubezpieczenie dzieci i młodzieży od NW
- prowizje od sprzedanych podręczników
Dyrektor Lotkowski do tej pory nie przestrzegał tych przepisów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?