Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzeum Ikon. Przemienienie - Jerzy Nowosielski, Leon Tarasewicz. Ikona Przemienienia i realizacja site-specific (zdjęcia,wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Muzeum Ikon. Leon Tarasewicz - Przemienienie. Site-specific ikony Jerzego Nowosielskiego
Muzeum Ikon. Leon Tarasewicz - Przemienienie. Site-specific ikony Jerzego Nowosielskiego Jerzy Doroszkiewicz
Prof. Leon Tarasewicz to bez wątpienia najsłynniejszy żyjący artysta w Podlaskiem. Nic dziwnego, że zapowiedziany wernisaż jego nowej wystawy "Przemienienie" ściągnął w upalne sobotnie popołudnie do Muzeum Ikon w Supraślu tłumy wielbicieli jego twórczości. Szczególnie, że miał się odnieść do innego mistrza malarstwa, znanego także z tworzenia niekonwencjonalnych ikon i fresków - Jerzego Nowosielskiego. Sama wystawa, nawiązująca do ikony Święta Przemienienia Pańskiego zaskakuje nowatorstwem formy i głębią duchowości.

- Jak nie zderzyć dwóch tak wielkich nazwisk, które w pewien sposób do siebie przynależą – pyta retorycznie Ewa Zalewska, kierownik Muzeum Ikon w Supraślu. - Profesor Leon Tarasewicz wielokrotnie mówił o tym, że Jerzy Nowosielski jest jego mistrzem, przyjacielem, kimś, kto ma to samo poczucie duchowości i to bardzo naturalna kwestia. Ta realizacja site-specific to wspaniały dwugłos dwóch artystów.

Obydwaj mówią o Święcie Przemienienia, o którym pisało trzech ewangelistów i myślę, że to co można zobaczyć na wystawie jest dokładnie przejściem przez pewną furtkę, a właściwie zajrzeniem, jak opis ewangeliczny oddziaływałby na nas za pomocą środków plastycznych, wizualnych.


Czytaj też: Malowanie światłem to odwaga jakiej oczekujemy od artystów

W Muzeum Ikon prezentowana jest ikona Przemienienia Pańskiego Jerzego Nowosielskiego ze zbiorów Muzeum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i realizacja site-specific Leona Tarasewicza konkretnie do tej pracy.

Jerzy Nowosielski namalował kilkadziesiąt ikon Przemienienia Pańskiego, nie o wszystkich wiemy, bo nie każdy kolekcjoner chce się publicznie chwalić zbiorami – przyznał ks. Henryk Paprocki.

[cyt]- Kiedy ogląda się przedstawienie Przemienienia pędzla Nowosielskiego od połowy lat 50. XX wieku aż do schyłku życia profesora, wtedy widać że to był temat, który był mu niezwykle drogi i drążył go całe życie.

Bo w kulturze malarstwa cerkiewnego ikonografa, czyli twórcę ikon uważa się za dojrzałego artystycznie, kiedy potrafi sobie poradzić właśnie z ikoną Przemienienia.

- Sztuka ikony jest sztuką operowania światłem, które jest odblaskiem światłości samego Boga – przypomina ks. Paprocki. - Dlatego ikona, która mówi o Przemienieniu, przypomnijmy sobie opis ewangeliczny, że Chrystus zajaśniał, stał się jasny, promienny na górze Tabor, stawia przed mistrzem sztuki ikony bardzo poważne zadanie. Profesor Nowosielski całe życie zmagał się z tym tematem, zarówno w formie ikony, jak i fresków – w kościołach i cerkwiach. Ten temat był mu bliski, bo wiąże się w ogóle z przemianą świata, czyli problematyką eschatologiczną, o której lubił rozmawiać. Był bardzo uczulony na koniec roku liturgicznego w prawosławiu, kiedy dwa święta – Przemienienia Pańskiego i Zaśnięcia Bogurodzicy wyznaczają punkt docelowy ludzkości. Jego Przemienienia są przeróżne – różnią się kolorystyką od zieleni do granatu, sposobem przedstawiania postaci.

Na wernisażu, wśród tłumów widzów pojawiła się także Anda Rottenberg, znana krytyk sztuki, w latach 1993–2001 dyrektor Państwowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie.

- Mam poważny problem z zajęciem stanowiska wobec tej wystawy – przyznała Rottenberg. - Obserwuję twórczość Leona Tarasewicza od jego debiutu i wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: o co mu chodzi w tym malarstwie? Podobnie zadawałam sobie takie pytanie o malarstwo Jerzego Nowosielskiego, kiedy malował świeckie obrazy. I nagle dotarło do mnie, że i jeden i drugi próbują namalować dowody na istnienie Boga – każdy w inny sposób. W wypadku Leona Tarasewicza trudno malarstwo świeckie oddzielić od malarstwa sakralnego ponieważ on poszedł tradycją modernizmu zapoczątkowaną przez Kazimierza Malewicza, być może jego „Czarnym kwadratem”. Poszedł drogą trudną, nie przez uczenie się pisania ikony, a przez znalezienie nowego języka dla pokazania nie tylko swojego wyznania, ale pokazania tego, co osobiście określam, jako „dowód na istnienie Boga”. Zrozumiał ten symbol jako coś ponadkulturowego. Patrząc na tę zieloną komnatę myślę, że być może chodzi o wyrażenie koloru nadziei – nie znam się na teologii i nie pytałam o to Leona, ale pomyślałam sobie, że jeżeli nadzieja jest wyrażana przez kolor zielony, to przemienienie w postaci tego błysku, tej iluminacji, która następuje po chwili i się powtarza jest właśnie spełnieniem tej nadziei.

- Pani Aniu – sprawa jest prosta – moja mama miała na imię Nadzieja – humorystycznie skwitował opinię kurator Rottenberg sam Leon Tarasewicz. I dostał brawa.

- To moja najmniejsza wystawa, jaką zrobiłem w swoim życiu, ale namęczyliśmy się strasznie – kontynuował artysta. I opowiedział, że po całej Polsce musiał szukać odpowiedniej farby fluorescencyjnej, że światła na jakim mu zależy trzeba było sprowadzać z hurtowni w… Hiszpanii. I przyjechały do Muzeum Ikon w Supraślu dopiero w noc poprzedzającą wernisaż.

Leon Tarasewicz przyznał, że dziwnie się czuje robiąc wystawy w przestrzeni, czy otoczeniu Ławry Supraskiej.

- Tworząc poprzednią wystawę nie wyobrażałem sobie, że mógłbym powiesić normalne obrazy na ścianach i po wszystkim – opowiadał. - Stąd była podróż świetlna w kolorach (nawiązanie do wystawy w Akademii Supraskiej „Światło”), a ta galeryjka jest tak malutka, że trudno coś wymyślić by miała pełność w sobie.

Czytaj też: Supraśl. Wernisaż Leona Tarasewicza. Nowe prace najsławniejszego podlaskiego artysty

I cieszył się, że Muzeum Ikon otwiera się na nowe spojrzenie na malarstwo ikon.

- Jeśli ta malutka galeryjka utrzyma swoją klasę, może stać się bardzo ważnym miejscem na mapie artystycznej Polski – stwierdził Leon Tarasewicz. - Bo to jest jakiś taki powrót Ławry Supraskiej do swojego miejsca w cywilizacji. Ludzie zwiedzając Supraśl, często nie zdają sobie sprawy, że tutejszy klasztor był jednym z największych intelektualnych i duchowych ośrodków prawosławia. Tarasewicz odwoływał się w swoich rozważaniach do intelektualnej spuścizny Kijowa i Wilna łącznie z ówczesnym Supraślem i marzył o podobnym „trójkącie” na ziemi podlaskiej.

- Jest tu klasztor z Muzeum Ikon, jest szansa, żeby Gródek mógł mieć odbudowany gród drewniany Chodkiewiczów razem z pierwszą świątynią z 1498 roku i trzecim punktem mógłby być Zabłudów. Gdyby mógł przełamać jakieś bariery i zrobić muzeum drukarstwa, gdyż tam powstało pierwsze drukowane słowo w regionie – Ewangelia zabłudowska i przydałoby się też pomóc starszym braciom w wierze i odbudować przepiękną drewnianą synagogę zabłudowską, która jest we wszystkich podręcznikach architektury drewnianej.

Leon Tarasewicz przyznał, że jeszcze będąc w suraskim Liceum Plastycznym jeździł z kolegą Jasiem Szeremetą po wszystkich muzeach w Polsce i szukał obrazów Jerzego Nowosielskiego, żeby je zobaczyć. Później oglądali jego realizacje na przykład w kościele na Azorach w Krakowie, czy w Tychach. Po raz pierwszy Nowosielski i Tarasewicz spotkali się na plenerze malowania ikon na Świętej Górze Grabarce. Wtedy Jerzy Nowosielski z żoną Zofią przemalowywał to, co było na dzwonnicy ówczesnej cerkwi.

- Były wieczorne rozmowy, moje pytania młodego gniewnego, aż w końcu następnego dnia zapytał mnie, czy mam czas i poszliśmy w pole, na rżysko, na południe od Grabarki i on mi tyle wyłożył o prawosławiu, rzeczywistości w cerkwi, relacjach państwo-Kościół, że było tego dla młodego człowieka aż za dużo – wspominał Tarasewicz. - Później dojeżdżałem do Krakowa i spotykaliśmy się na rozmowy. Ciekawe, że nigdy nie rozmawialiśmy o sztuce, a o kulturze, cywilizacji, religii, moralności. I wydawało się, że tak będzie zawsze. Gdy zabrakło Jerzego Nowosielskiego okazało się, że nie ma już do kogo jechać.

Czytaj też: Leon Tarasewicz: Kiedy nie ma sztuki, naród ginie

Nawiązując do swojej pracy site specific Leon Tarasewicz jeszcze raz przypomniał, że ściany są pokryte farbą, która odbija światło.

- Czym więcej światła się pojawia, tym bardziej ściany są nasączone taką zielonkawą poświatą – opowiadał o swoim dziele artysta. - Gdy się mówi, że obraz oddaje jakąś energię, to tu ma to przyśpieszyć myślenie ludzi, którzy to oglądają.

I przypomniał, że dostępny do wypożyczenia był właśnie obraz „Przemienienie”, a że Cerkiew świętuje je 19 sierpnia, a wernisaż miał miejsce 22 sierpnia „aż się prosiło, żeby to wykorzystać”.

- Światło, które się pojawia i jakby oślepia w jakiś sposób, podbija odbiór tego zdarzenia na górze Tabor i jest próbą, nowym krokiem w szukaniu języka plastycznego w ortodoksji –

tłumaczył Tarasewicz. - Uważam, że dzisiaj strasznie prymitywnie wyglądają realistyczne obrazki w Kościele katolickim i strasznie prymitywie wyglądają różnie ozdobione ściany w cerkwiach. Myślę, że dziś w kościołach powinny być realizacje wideo, a w cerkwi, bez tego racjonalizmu, powinniśmy szukać innego języka. Ta wystawa to nie performance, tylko jedna praca zrobiona przez dwóch artystów.

Wystawę dialog dwóch artystów można oglądać do 5 grudnia podczas zwiedzania stałej wystawy Muzeum Ikon.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny