Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkanie jak szóstka w totolotku

Aneta Boruch
Mam drogocennego faceta - żartowała pani Krystyna. Szczęśliwa, bo to mąż wygrał mieszkanie.
Mam drogocennego faceta - żartowała pani Krystyna. Szczęśliwa, bo to mąż wygrał mieszkanie. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Jestem szczęśliwy, że tak mogłem im pomóc - mówi Stanisław Michałowski, zwycięzca naszej loterii. Wygrał mieszkanie, ale oddał je córce i wnukom.

Ten kwietniowy dzień zapamięta na resztę życia. Wtedy na placu przed Ratuszem odbyło się losowanie głównej wygranej w loterii "Porannego".

Taksówką na rynek

Stanisława Michałowskiego nie było wtedy na placu. Ale ktoś ze znajomych tam był i zadzwonił do domu Michałowskich. Do dziś nie wiedzą, kto. Ale gdy tylko pan Stanisław o tym usłyszał, wskoczył w taksówkę i pojechał na plac.
Przeżył już ponad 60 lat, emerytury doczekał i nigdy nic takiego go nie spotkało. To jak szóstka w totolotka.

Od razu wieczorem, na gorąco, zadzwonił do córki do Wasilkowa. - Kasiu, to nic nie wiesz? Wygrałem mieszkanie! I wiesz co pomyślałem? Wam tak ciasno, to teraz będziecie mieszkać w większym, trzypokojowym!

Sami wykończą

To było osiem miesięcy temu. W tym czasie mieszkanie i cały blok rósł, doczekał się okien, drzwi, tynków itp.

Córka Katarzyna Andruszkiewicz wraz z mężem Dariuszem postanowili, że już we własnym zakresie dokupią w tym samym budynku garaż. Bo wiadomo, samochód i rowery dzieci trzeba gdzieś trzymać.

Znajomi pana Stanisława cieszyli się razem z nim, gratulowali. Choć niektórzy też po cichu zazdrościli.

Pan Stanisław, gdy tylko był w pobliżu, wpadał na budowę.

- Przyjeżdżałem często, bo tu niedaleko mam działkę, na 27 Lipca - opowiada. - No i jak już na niej byłem, to myślę: zajadę.

- A ja zła wtedy czasem byłam - śmieje się Krystyna Michałowska, żona. - Bo pojechał, a mnie nie wziął.

W życiu Michałowskich ta wygrana niewiele zmieniła. Postanowili, że wraz z dorosłym synem, którym się opiekują, zostają w swoim dotychczasowym mieszkaniu na Słonecznym Stoku. Tu mają prawie 60 metrów kwadratowych na parterze.

Ale cieszą się, że dzieciom będzie lepiej. Córka i zięć mają co prawda swoje mieszkanie, ale było niewielkie. Teraz je sprzedadzą. Bo te nowiutkie trzeba mieć za co urządzić.

- Lepiej z własnych pieniędzy korzystać, niż brać z banku - mówi Dariusz Andruszkiewicz, zięć pana Stanisława. - A teraz jeszcze ta sytuacja niepewna, nie wiadomo, jak te kredyty.

Pan Dariusz ma zamiar własnymi rękoma wykończyć tak niespodziewanie otrzymane od losu mieszkanie. Bo cóż to za filozofia? Tylko do glazury i terakoty ktoś będzie potrzebny.

Starszy z synów, Grzegorz, pomoże malować. Na wiosnę poradził sobie ze swoim pokojem w dotychczasowym mieszkaniu.

W piątek dopełnili już ostatnich formalności i oficjalnie dostali do ręki klucze do wygranego mieszkania. Był szampan i czekoladki na parapecie. Po prostu prawdziwa "parapetówka". I toast...

- Za tych, którzy wymyślili ten konkurs, i za tych, którzy wybudowali mieszkanie - wzniósł go pan Stanisław.

Drogocenny facet

Czym zasłużyli na to mieszkanie? Do dziś nie potrafią powiedzieć.

- To niesamowita niespodzianka. Chyba tylko raz w życiu taki fart się trafia - mówi Katarzyna Andruszkiewicz. - Drugiego już chyba nie będzie.

- Jestem szczęśliwy, że tak mogłem pomóc córce i wnuczkom - cieszy się szczęściem rodziny pan Stanisław. - Bo wiadomo, tych pieniędzy nie mieli, nie wiadomo, kiedy by się ich nazbierało. A tu od razu udało się nowe mieszkanie...

- Niech no przytulę tego mojego drogocennego faceta - śmieje się żona Krystyna. - W końcu nie każdy ma takie szczęście w życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny