- Średnio sprzedajemy dwa miliony maseczek miesięcznie - mówi Dariusz Chankiewicz, dyrektor operacyjny białostockiej Wytwórni Artykułów Higienicznych JKT, która jest częścią szwedzkiego koncernu Moelnlycke Health Care. - Ale przez ostatnie trzy dni mamy potwierdzone zamówienia na 800 tysięcy maseczek. A telefony nie milkną. Problem tylko w tym, że my ich nie mamy.
Białostocka firma w swoich magazynach miała 200 tysięcy maseczek. Te już wyjechały w świat. Do tej pory zamawiały je przeważnie szpitalne oddziały. Ale po pierwszych informacjach o zachorowaniach na grypę A1/HN1 na Ukrainie to się zmieniło. Ukraińcy chcą kupić cztery miliony maseczek. W aptekach maseczki rozchodzą się jak świeże bułeczki. Zamawiają je również instytucje państwowe.
Maseczkowy biznes zwietrzyły już polskie firmy handlowe. Deficytowego towaru z flizeliny szukają w innych krajach. Te poszukiwania jednak często prowadzą do dystrybutora w Białymstoku. JKT ma własną linię produkcyjną w Fastach, ale bardziej opłaca się sprowadzać maseczki ze Szwecji.
- W ciągu miesiąca moglibyśmy wyprodukować 130 tysięcy sztuk - wyjaśnia Chankiewicz. - To by wiele nie pomogło. Złożyliśmy już dodatkowe zamówienia u szwedzkiego producenta. Mają do nas przybyć w następnym tygodniu.
Białostocka firma jest jednak gotowa, żeby uruchomić produkcję w ciągu dwóch dni. Zrobi to, jeśli otrzyma takie polecenie od kierownictwa koncernu w Goetborgu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?