Czy 18 jeży wybrało się na wycieczkę w kałuże jakiejś czarnej mazi i postanowiło tam umrzeć? - z takim zapytaniem zgłosił się do nas Bartosz, białostoczanin, pokazując nam makabryczne fotografie truchła jeży.
Mężczyzna pojawił się na naszym terenie, bo chciał porobić zdjęcia w starej garbarni w Krynkach. Nie spodziewał się, że w jego kadrze znajdzie się inny widok.
SPRAWDŹ: Te łosie szalały po Białymstoku. Pamiętacie? [HITY INTERNETU]
- Byłem tam kilka dni temu i w jednym z pomieszczeń gospodarczych przez przypadek wpadłem na to znalezisko - tłumaczy mężczyzna.
Jego zdaniem zwierzęta musiały padnięte leżeć dłuższy czas. Truchło było już w fazie rozkładu.
ZOBACZ:Klepacze. Martwy łoś leżał dwa dni. Urząd nie pomógł
- Nie jestem patologiem, nie wiem co się stało z jeżami, nie wiem też czym była substancja, w której kałuży one leżały. Moim zdaniem jednak nie jest normalne, że tak duża ilość zwierząt ginie w jednym miejscu - tłumaczy.
Dodaje, że w Polsce są one pod ścisłą ochroną i wymagają czynnej ochrony, poprzez np. leczenie ich.
- W takiej sytuacji ktoś chyba powinien odpowiedzieć za ich śmierć - mówi dobitnie.
- Musimy dotrzeć do właściciela obiektu. Wtedy zrobimy rozpoznanie substancji - mówi Mirosław Michalczuk, zastępca naczelnika Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku.
Urzędnik nie wyklucza też pobrania próbki gleby w tamtym miejscu.
- Po wykonaniu niezbędnych czynności skierujemy sprawę do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, bowiem my nie ustalimy dlaczego jeże padły - mówi Michalczuk.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?